Po fatalnym sezonie 2019/2020, zakończonym kompromitującą porażką z 2:8 z Bayernem Monachium w Lidze Mistrzów, przygoda Quique Setiena z Barceloną dobiegła końca. Po zaledwie ośmiu miesiącach na stanowisku pierwszego trenera klubu został on zwolniony, a jego miejsce zajął Ronald Koeman. Sęk w tym, że klub początkowo ani nie poinformował Setiena oficjalnie o zakończeniu współpracy, ani nie wypłacił mu należytego odszkodowania z tytułu zerwania kontraktu - a raczej nie wypłacił całkowicie, bo część kwoty wpłynęła na konto Setiena. Jego zdaniem nie jest to jednak suma, jaką miał zapisaną w umowie.
Były szkoleniowiec poinformował na antenie hiszpańskiego radia COPE, że pozwał już Barcelonę w tej sprawie i będzie walczył o należne mu pieniądze. Dla Blaugrany to nie lada problem. W obliczu pandemii klub boryka się z problemami finansowi i każdy eurocent jest dla niego istotny. Ponadto nieuregulowanie kwestii kontraktowych Setiena, jak informuje dziennik "Sport", może mieć konsekwencje daleko wybiegające poza tylko te finansowe. Zgodnie z przepisami Hiszpańskiej Federacji Piłkarskiej (RFEF) Barcelona do 30 czerwca 2021 roku musi wypłacić Setienowi obiecaną w umowie kwotę. W innym wypadku obecny szkoleniowiec FCB (lub inny, jeśli ten również straciłby do tego czasu posadę) nie uzyska w przyszłym sezonie licencji trenerskiej.
Co więcej, Barcelona nie mogłaby także dokonać kolejnego lata żadnego transferu do klubu - podkreśla "Sport". Rozwiązanie kwestii Setiena jest zatem istotne dla praktycznie każdej sfery dotyczącej tworzenia kadry zespołu w rozgrywkach 2021/2022.
W trwającym sezonie zespół Barcelony nie zachwyca. Katalończycy po 11. serii gier zajmują dopiero 7. miejsce w tabeli ligi hiszpańskeij i tracą do lidera, Realu Sociedad, 10 punktów (trzeba jednak pamiętać, że ekipa z Camp Nou ma dwa mecze rozegrane mniej). Zespołowi Koemana dobrze wiedzie się za to w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Wygrał on wszystkie cztery dotychczasowe spotkania - w środę zmierzy się na wyjeździe z węgierskim Ferencvaros.