Pierwsza połowa finałowego starcia Ligi Mistrzów pomiędzy Manchester City a Interem Mediolan nie przyniosła większych emocji. Murowany faworyt, jakim była ekipa Pepa Guardioli, miał spore problemy, aby wykreować sobie sytuacje, gdyż dobrze w destrukcji zachowywał się zespół z Włoch. Kibice na stadionie w Stambule nie obejrzeli żadnej bramki.
Na domiar złego mistrzowie Anglii w 30. minucie stracili swoją największą gwiazdę obok Erlinga Haalanda. Kevina de Bruyne - gracza, od którego zależny jest dział kreacji formacji ofensywnej. Belg po pół godziny gry upadł na murawę i złapał się za mięsień dwugłowy. Fizjoterapeuci szybko zareagowali, obok kolegi z zespołu pojawił się również norweski napastnik, lecz uraz był na tyle poważny, że kapitan Manchesteru City musiał opuścić boisko chwilę później. W jego miejsce wszedł Phil Foden, a de Bruyne, udając się na ławkę rezerwowych, całkowicie zalał się łzami. Był pocieszany przez sztab szkoleniowy.
To osobisty dramat 31-latka, gdyż powtórzyła się historia z 2021 roku. Wówczas również musiał przedwcześnie opuścić boisko z powodu kontuzji w finale Ligi Mistrzów przeciwko Chelsea, przegrany przez jego zespół 0:1. W 60. minucie Belg starł się z Antonio Rudigerem. Wtedy również emocje puściły, a w jego oczach pojawiły się łzy.
Manchester City w finale Ligi Mistrzów walczy o pierwszy triumf w tych rozgrywkach w swojej historii. Ponadto ma szansę na trzecie trofeum w tym sezonie. Wcześniej cieszyli się z wygrania Premier League oraz Pucharu Anglii. Natomiast Inter w tym sezonie wygrał Puchar Włoch. W Champions League ostatni raz zwyciężali w 2010 roku pod wodzą Jose Mourinho.