– Zawsze miło wraca się do miejsc, z którymi wiążą się dobre wspomnienia. Takich mam mnóstwo w Białymstoku, sezon wicemistrzowski, dotarcie do finału zmagań o Puchar Polski, chociaż sam mecz z Lechią odbija się czkawką, a także boje o europejskie puchary, w tym dramatyczna batalia z Rio Ave. Poza tym sama atmosfera tego miasta, olbrzymie wsparcie i serdeczność – mówił w rozmowie z oficjalną stroną klubu były trener Arki Gdynia oraz ŁKS Łódź.
O tym, że Ireneusz Mamrot może wrócić do Jagiellonii, napisał w niedzielę "Przegląd Sportowy". Mimo ponad dwumiesięcznych poszukiwań, audytu zewnętrznego i oferty dla słowackiego trenera Adriana Guli, władze Jagiellonii postanowiły wszystkich zaskoczyć, zgłaszając się ponownie do szkoleniowca, który półtora roku wcześniej rozstawał się z klubem z Białegostoku ze względu na kiepską grę w drużyny.
Ireneusz Mamrot w Jagiellonii pracował po raz pierwszy przez 2,5 roku, w latach 2017-19. Wówczas zdobył wicemistrzostwo Polski w 2018 roku, a rok później grał w finale Pucharu Polski na Stadionie Narodowym. Później jednak z każdym miesiącem jego drużyna wyglądała coraz gorzej. Gdy w grudniu 2019 roku Mamrot z Jagiellonii odchodził, wszyscy zgodnie twierdzili, że to najlepsze rozwiązanie dla wszystkich stron. Później objął Arkę Gdynia, z którą nie zdołał utrzymać się w ekstraklasie, a następnie po solidnej rundzie w I lidze rozstał się z klubem z Gdyni, by ledwie po dwóch miesiącach związać się z rywalem Arki o awans - ŁKS, w którym spędził trzy miesiące.
- Po rozstaniu z trenerem Bogdanem Zającem, określiliśmy profil trenera, któremu chcielibyśmy powierzyć funkcje pierwszego szkoleniowca w naszym klubie. Poszukiwaliśmy kogoś doświadczonego, najchętniej Polaka rozwijającego siebie i swoje zespoły, głodnego sukcesów, umiejętnie wprowadzającego młodych zawodników do ligi, z długim stażem pracy w jednym klubie. Zależało nam również na kimś, kto będzie miał swój pomysł na grę, preferował ofensywny futbol i zapewni nam stabilizację na stanowisku trenera przez dłuższy czas. Po przeanalizowaniu kilkunastu kandydatur przy wsparciu audytu zewnętrznego, zdecydowaliśmy się na zatrudnienie trenera Ireneusza Mamrota - powiedziała wiceprezes Jagiellonii, Agnieszka Syczewska.
- W trakcie jego współpracy z naszym klubem w latach 2017 – 2019 odnosiliśmy sukcesy sportowe, rozwijaliśmy młodych zawodników, charakteryzował nas atrakcyjny styl gry oraz skutecznie realizowaliśmy model biznesowy naszego klubu – rozwoju, promocji i sprzedaży zawodników. Liczymy, że wspólnie z trenerem Mamrotem uda nam się przywrócić Jagiellonii stabilną pozycję wśród czołowych klubów Ekstraklasy. Wszystkich kibiców i całe środowisko chciałabym prosić o wsparcie, którego na starcie nowego sezonu bardzo potrzebujemy - dodała Syczewska.
Oprócz zmiany trenera, w stolicy Podlasia dojdzie także do zmiany prezesa, po tym jak rezygnację z tej funkcji złożył w piątek Cezary Kulesza, który pełnił ją przez 11 lat. Zastąpić go ma na tym stanowisku właśnie Agnieszka Syczewska, która od lat zajmuje się kwestiami organizacyjno-finansowymi w klubie, podczas gdy od Kuleszy zależały przede wszystkim sprawy sportowe.
Jagiellonia Białystok w sezonie 2020/21 ekstraklasy zajęła dziewiąte miejsce, a wśród kibiców w Białymstoku panują ponure nastroje. Jak już pisaliśmy kilka dni temu, kibice w Białymstoku nie mają w ostatnim czasie najmniejszego zaufania do działań sterników klubu, a decyzja o ponownym zatrudnieniu Ireneusza Mamrota również nie została przyjęta przez nich z euforią. Pamiętają oni bowiem zarówno zalety, jak i wady tego szkoleniowca z czasu poprzedniej pracy w Jagiellonii, a i jednych, i drugich nie brakowało. W dodatku, kryzys w Jagiellonii obejmuje cały pion sportowy, w którym niewiele podejmowanych decyzji okazuje się słusznych, co sprawia, że Ireneusz Mamrot może mieć jeszcze trudniejsze zadanie niż przy poprzednim podejściu do trenowania białostockiej drużyny.