Ireneusz Mamrot odchodzi z ŁKS i wraca do ekstraklasy! Trudne zadanie

Ireneusz Mamrot nie jest już trenerem ŁKS. Klub rozwiązał z nim umowę, a wszystko wskazuje na to, że powodem tej decyzji jest oferta dla Mamrota z Jagiellonii.

O tym, że Ireneusz Mamrot może wrócić do Jagiellonii, napisał w niedzielę Łukasz Grabowski z "Przeglądu Sportowego". Mimo ponad dwumiesięcznych poszukiwań, audytu zewnętrznego i oferty dla słowackiego trenera Adriana Guli, władze Jagiellonii postanowiły wszystkich zaskoczyć, zgłaszając się ponownie do szkoleniowca, który półtora roku wcześniej rozstawał się z klubem z Białegostoku ze względu na kiepską grę w drużyny.

Zobacz wideo Ponad 230 mln dla polskich klubów! "To jeden z najtrudniejszych sezonów w historii" [Studio Biznes]

Ireneusz Mamrot w Jagiellonii pracował po raz pierwszy przez 2,5 roku, w latach 2017-19. Wówczas zdobył wicemistrzostwo Polski w 2018 roku, a rok później grał w finale Pucharu Polski na Stadionie Narodowym. Później jednak z każdym miesiącem jego drużyna wyglądała coraz gorzej. Gdy w grudniu 2019 roku Mamrot z Jagiellonii odchodził, wszyscy zgodnie twierdzili, że to najlepsze rozwiązanie dla wszystkich stron. Później objął Arkę Gdynia, z którą nie zdołał utrzymać się w ekstraklasie, a następnie po solidnej rundzie w I lidze rozstał się z klubem z Gdyni, by ledwie po dwóch miesiącach związać się z rywalem Arki o awans - ŁKS. 

Mamrot rozstał się z ŁKS, czas na Białystok

Informacja o porozumieniu Mamrota z Jagiellonią musiała być też dużym zaskoczeniem dla władz wciąż walczącego o awans do ekstraklasy Łódzkiego Klubu Sportowego. Łodzianie pod wodzą Mamrota grali poniżej oczekiwań i nietrudno było jednak odnieść wrażenie, że w żadnym momencie połączenie Mamrot - drużyna ŁKS nie wyglądało na zgrane i gwarantujące sukces. 

Mimo wszystko, łódzki klub jest praktycznie pewny gry w barażach o ekstraklasę, a sam trener miał jeszcze ponad rok ważnego kontraktu z ŁKS i pytany o możliwość ponownego poprowadzenia swojego byłego klubu, za każdym razem przypominał ten fakt.

We wtorek prezes Tomasz Salski i dyrektor sportowy Krzysztof Przytuła nie chcieli udzielić komentarza Sport.pl w tej sprawie. Po południu jednak klub ogłosił, że rozstaje się z Mamrotem i jego asystentem Adrianem Siemieńcem. ŁKS w barażach ma poprowadzić Marcin Pogorzała. To wskazuje jasno, że lada moment powinna się również pojawić informacja o powrocie Ireneusza Mamrota do białostockiej Jagiellonii.

Zadanie trudniejsze niż cztery lata temu

Postawione przed Ireneuszem Mamrotem zadanie będzie jeszcze trudniejsze niż w 2017 roku, gdy zastępował on Michała Probierza. Wówczas przejmował on zespół będący w naprawdę dobrym stanie, teraz obejmuje drużynę będącą w kryzysie, która przez całą wiosnę błąkała się w dolnej połowie tabeli. 

Kryzys w Jagiellonii obejmuje cały pion sportowy, w którym niewiele podejmowanych decyzji okazuje się słusznych. Kibice w Białymstoku nie mają w ostatnim czasie najmniejszego zaufania do działań sterników klubu, a decyzja o ponownym zatrudnieniu Ireneusza Mamrota tych nastrojów nie poprawiła. Pamiętają oni bowiem zarówno zalety, jak i wady tego szkoleniowca z czasu poprzedniej pracy w Jagiellonii, a i jednych, i drugich nie brakowało.

Ponadto, gdy po zwolnieniu Bogdana Zająca w marcu działacze Jagiellonii mówili o starannych poszukiwaniach jak najlepszego kandydata na nowego trenera i chęci powrotu z klubem do ligowej czołówki, spodziewano się czegoś zupełnie innego. Powrót do dobrze znanej wszystkim w klubie osoby Ireneusza Mamrota po 2,5-miesięcznych poszukiwaniach trudno uznać za przemyślanie i zaplanowane działanie, jak również za dowód większych ambicji białostockiego klubu. Jest to z pewnością ruch bardzo ryzykowny. Ruch, który może wypalić, bo Ireneusz Mamrot jest uważany za solidnego fachowca i w dodatku dobrze zna specyficzne realia Jagiellonii, ale równie dobrze może też okazać się totalną pomyłką, bo ani trener Mamrot, ani Jagiellonia nie mają w ostatnim czasie najlepszej passy. 

Więcej o:
Copyright © Agora SA