Sankcje Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) po wybuchu wojny w Ukrainie są oczywiste. Rosyjskie drużyny oraz zawodnicy jeżdżący pod flagą federacji zostali wykluczeni ze startów we wszystkich imprezach. Wyjątkiem są jednak kolarze, którzy występują w zagranicznych zespołach. Kolarze torowi wykorzystali tę lukę, a w środowisku wybuchł skandal.
Rosyjscy kolarze torowi stanęli na starcie podczas sześciodniowego wyścigu Fiorenzuola d'Arda. Jak to możliwe? Wystąpili oni w barwach katalońskiego klubu Escola Ciclisme Catalunya, który w ostatnich tygodniach zdecydował się na pozyskanie posiłków z Rosji i Białorusi. W poniedziałek Dienis Dienisow stanął nawet na podium wyścigu.
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu Gazeta.pl.
"Rosyjscy kolarze torowi w magiczny sposób stali się w większości zawodnikami klubu Escola Ciclisme Catalonia i pod tą przykrywką startują w sześciodniówce w Fiorenzuola d’Arda" - poinformował na Twitterze dziennikarz TVP Sport Sebastian Parfjanowicz.
Do całej sytuacji odniósł się również trener polskiej kadry narodowej w konkurencjach średniodystansowych, Andrzej Tołomanow. - Sam fakt, że są z nami we Fiorenzuola d’Arda pokazuje, że przymyka się na to oczy. Przecież na początku roku ci sami kolarze startowali jako Rosjanie i Białorusini. Nagle powstała katalońska szkółka kolarska, którą mogą wystawić do oficjalnych zawodów. Z jakiej racji oni w ogóle się w niej pojawili? - zastanawia się szkoleniowiec w rozmowie z TVP Sport.
- Jest to dla mnie bardzo niesmaczne. Będziemy walczyć. Nie po to wydaliśmy tyle pieniędzy, by tu przyjechać i się wycofać w ramach protestu. Nie zmienia to faktu, że albo są przepisy, albo ich nie ma. Jeśli nie ma, to nie stwarzajmy pozorów, że są - dodał rozżalony Tołomanow. I podsumował: - Takie podejście do sankcji w sporcie powoduje, że Rosjanie śmieją się nam w twarz. Nie powinniśmy im na to pozwolić.