Robert Karaś miał bardzo dużą przewagę nad innymi zawodnikami biorącymi udział w dziesięciokrotnym Ironmanie - zawodach triathlonowych, w których rywalizacja zakłada pokonanie przepłynięcie 38 kilometrów, przejechanie na rowerze 1800 kilometrów oraz przebiegnięcie kolejnych 422 kilometrów. Polak musiał jednak się wycofać ze względu na zakaz od lekarzy i trafił do szpitala: - "Po 38 km pływania, 1800 km na rowerze i 65 km biegu lekarze zakazali kontynuowania wyścigu w obawie o życie! Był na granicy, a to wiąże się z ryzykiem…" - napisano na oficjalnym profilu sportowca.
Karaś jako jedyny biorący udział w wyścigu zawodnik rozpoczął ostatni etap, czyli bieganie i teoretycznie wciąż znajduje się na czele. W najbliższym czasie w klasyfikacji generalnej powinien go wyprzedzić Kenneth Vanthuyne, któremu zostało 14 okrążeń do przejechania na rowerze. Goni go natomiast inny polski zawodnik, Adrian Kostera, który musi za to przejechać jeszcze 20 okrążeń przed rozpoczęciem biegu. Światowy rekordzista pięciokrotnego Ironmana może zatem dogonić Belga. Polak musi jednak utrzymać dobre tempo, bowiem równie blisko jest kolejny w klasyfikacji zawodnik, Niemiec Richard Jung.
13. miejsce zajmuje trzeci polski triathlonista, który wziął udział w zawodach. Tomasz Lus ma jeszcze przed sobą 102 okrążenia na rowerze, choć dwunasty Mark Hohe-Dorst przejechał jedynie dwa okrążenia więcej. Lus również może awansować w klasyfikacji generalnej.
Więcej tego rodzaju treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Dziesięciokrotny Ironman to jeden z najtrudniejszych wyścigów triathlonowych. Wymaga od zawodników nieludzkiego wysiłku, stąd tak duża przewaga Karasia jest niesamowitym osiągnięciem.