Majerski to objawienie igrzysk w polskiej reprezentacji. W eliminacjach miał trzeci czas, pobił rekord życiowy, który zarazem jest rekordem Polski - 50,97. W półfinale popłynął gorzej (51,24), ale to wystarczyło, by z siódmym czasem wejść do finału. W nim znów popłynął najszybciej w życiu - 50.92.
- Jestem szczęśliwy. Najbardziej cieszy mnie rekord życiowy, że udało się pobić wynik z eliminacji -powiedział Majerski. Do medalu zabrakło mu 0,18 s. - Niby nie dużo, ale trochę zabrakło. Nie boli mnie to jakoś bardzo, bo cieszę się z rekordu życiowego - dodał.
Po półfinale Majerski zapewniał, że będzie się już mniej stresował. - Popłynąłem dziś z takim nastawieniem, o jakim wcześniej mówiłem. Podszedłem do finału z luźną głową. Nie miałem nic do stracenia. W wodzie czułem się spokojnie, zupełnie inaczej niż w półfinale. To mnie poniosło - przyznał.
Polak płynął na zewnętrznym pierwszym torze. - Starałem się kątem oka patrzeć w lewo na pierwszej „50". To jednak trwało tylko chwilkę. Większość wyścigu skupiałem się na sobie i po prostu gnałem do mety - wyjaśnił. Wcześniej mówił, że nie woli płynąć tuż obok największych faworytów. - Boczny tor mi pomógł. Płynąłem dzięki temu na spokojnie, bez presji. Dobrze się tak płynęło - stwierdził.
Mistrzem olimpijskim został Caeleb Dressel z USA, który pobił rekord świata (49,45). - Szybki finał. Jest się do kogo równać. Kolejne igrzyska są za trzy lata. To całkiem sporo czasu. Myślę, że to wystarczy, żeby podgonić Amerykanina - zakończył Polak.
Majerski to trzeci polski pływak, który popłynął w finale igrzysk w Tokio. Ósme miejsce zajął Krzysztof Chmielewski na 200 m stylem motylkowym, a szósty był Radosław Kawęcki na 200 m grzbietem.