Jeremy Clarkson to 62-letni angielski dziennikarz telewizyjny, zajmujący się motoryzacją, a także publicysta, najbardziej znany jako prezenter programu "Top Gear". Już w poprzednich latach potrafił skrytykować np. Lewisa Hamiltona, siedmiokrotnego mistrza świata. - Hamilton potrzebuje klapsa. Większość ostatniego wyścigu F1, pełnego emocji, spędził na rozmowach przez radio i narzekaniu na Alonso i twierdzeniu, że ten oszukuje. Potem stwierdził, że odczuwa skutki COVID-19. Wydaje mi się, że to był inny sposób na powiedzenie: Proszę, zignorujcie fakt, że Ocon wygrał wyścig i zostałem pokonany przez nowicjusza. To ja jestem prawdziwym bohaterem i nie zapominajcie o tym - mówił Clarkson o Hamiltonie dwa lata temu.
Trzy tygodnie temu Clarkson oglądał na żywo Grand Prix Bahrajnu. Potem podzielił się swoimi wrażeniami z wyścigu w felietonie dla "Sunday Times". Zastanawiał się w nim nad ograniczeniami F1 dla widzów oglądając wyścig z boku toru, uważając, że sport ten jest bardziej odpowiedni dla widzów telewizyjnych.
- Podczas Grand Prix Wielkiej Brytanii w 1973 roku stałem na trybunach na rogu Woodcote w Silverstone, co oznaczało, że byłem tam, w samym środku, kiedy samochód McLaren, Jody'ego Schecktera miał wypadek. Wyjechał poza tor przy ok. 250 km/h, obrócił się, uderzył w bandę i zapoczątkował najdłuższą kraksę w historii Formuły 1- napisał Clarkson.
- Z miejsca, w którym stałem, wyglądało to tak, jakby samochody wpadały w chmurę pyłu, a następnie wychodziły z drugiej strony w postaci części. To było odwrócone Lego, ale niewiarygodne, że nikt nie zginął. I tylko jeden kierowca, Andrea de Adamich, został ranny. Zajęło godzinę, by wyciągnąć go z jego Brabhama. Ostatecznie wrócił do sportu – jako komentator" - dodał.
Nie wszystko jednak podczas tego wyścigu widział.
- To był dobry wyścig, pełen emocji i incydentów. Jackie Stewart obrócił się, próbując wyprzedzić Ronnie Petersona, James Hunt i Niki Lauda stoczyli pierwszą z wielu bitew. A Peter Revson pokazał klasę mistrzowską, wygrywając. Ale ja nie zobaczyłem żadnej z tych akcji - dodał Clarkson.
Mocno skrytykował właśnie Formułę 1, jeśli chodzi o możliwość oglądania wszystkich wydarzeń na torze, podczas gdy jest się na trybunach.
- To jest problem z Formułą 1 jako wydarzeniem na żywo. Musisz mieć dużo szczęścia, aby zobaczyć incydent, a nawet jeśli to zrobisz, zwykle kończy się to w mgnieniu oka i nie ma powtórek w zwolnionym tempie, które pomogą ci zrozumieć, co go spowodowało. Jest to zatem sport, który tak naprawdę dobrze zadziałał tylko w telewizji. Może się on podobać tylko w TV - dodaje Clarkson.