Novak Djoković to dziś absolutna legenda tenisa, wygrał wszystko, co było do wygrania, a największe marzenie o złocie olimpijskim spełnił w tym roku w Paryżu. Jednak w 2009 roku był dopiero "raczkował" w zdobywaniu największych trofeów. Miał już co prawda na koncie tytuł wielkoszlemowy wywalczony w 2008 roku podczas Australian Open. Jednak daleko mu wciąż było do dominatora, którym stał się później.
Właśnie z 2009 roku pochodzi jedna ze straszniejszych historii z kariery Serba. Jego matka Dijana opowiedziała w serbskich mediach, że w Londynie cała ich rodzina musiała być swego czasu pod stałą protekcją Scotland Yard. "Novakowi groziła albańska mafia, w domu non stop była policja! Djokovicie przeszli przez piekło" - czytamy w mondo.rs. Istniało bowiem niebezpieczeństwo ze strony albańskiej mafii. Przyczyną wściekłości mafiozów było... Kosowo.
Kosowo to państwo niepodległe od 2008 roku, znajdujące się między Serbią a Albanią. Ci pierwsi uważają, że to wciąż ich terytorium, mimo że zamieszkują je w dużej mierze Albańczycy. Konflikt o te tereny trwa do dziś, a podczas wydarzeń sportowych nie brakuje prowokacji ze strony kibiców. Widać to było choćby podczas Euro 2024, gdzie fani bałkańskich nacji regularnie się obrażali, a jeden z albańskich piłkarzy intonował nawet obraźliwe przyśpiewki względem Macedonii Północnej oraz Serbii.
Wracając do Djokovicia, Serb w 2009 roku, krótko po ogłoszeniu niepodległości przez Kosowian, publicznie stwierdził, że "Kosowo to Serbia i tak powinno pozostać". To właśnie te słowa tak rozwścieczyły Albańczyków.
- Byłam wtedy przerażona, ponieważ byliśmy w domu, a Scotland Yard wszędzie wokół nas. Później zastanawiano się, dlaczego Novak przegrał z Maratem Safinem. Przegrał, bo był pod presją, ale o tym się nie mówiło. Wiele rzeczy nie zostało wtedy opowiedzianych, a my nie mieliśmy potrzeby o tym mówić. Najważniejsze, że przetrwaliśmy tamten trudny czas i nic nam się nie stało - powiedziała Dijana Djoković.