Novak Djoković w przeciwieństwie do wielu tenisowych gwiazd wystąpi w rozpoczynającym się 31 sierpnia US Open. Serb jest już w Nowym Jorku, gdzie wcześniej zagra w imprezie Western and Souther Open (rusza 22 sierpnia), przeniesionej w tym roku z Cincinnati. Wielki tenis ucierpiał najbardziej ze wszystkich globalnych dyscyplin w czasie pandemii - do tej pory największe gwiazdy nie wróciły do gry w oficjalnych turniejach, a nie wszyscy tenisiści i tenisistki są przekonani do powrotu; z powodu zagrożenia epidemiologicznego w US Open nie zagrają m.in. Rafael Nadal, Gael Monfils, Stan Wawrinka, Nick Kyrgios, Belinda Bencić, Ashleigh Barty, Elina Svitolina i Bianca Andreescu. I paradoksem jest, że tenis wraca do gry w USA, które zanotowały najwięcej przypadków zakażeń.
Rozgrywki WTA i ATP zostały zawieszone w marcu. W rankingu męskim nadal prowadzi Djoković, który w tym roku może pochwalić się doskonałym bilansem zwycięstw/porażek 18-0. Serb jest też zdecydowanym faworytem nadchodzącego US Open. Tym bardziej że pierwszy raz w historii zagra w turnieju wielkoszlemowym, w którym nie wystąpią Rafael Nadal i Roger Federer. Hiszpan skupia się na jesiennym Roland Garros. Szwajcar wraca do zdrowia po kontuzji kolana.
Djoković był największym przegranym przerwy w rozgrywkach spowodowanej pandemią. Stracił wiele w oczach fanów, kwestionując szczepienia i przekonując, że nasze emocje mogą zmieniać strukturę wody. Podkopał też swoją wiarygodność i markę, organizując w czerwcu cykl turniejów pokazowych Adria Tour na Bałkanach. Cykl odwołano po wykryciu kolejnych przypadków zakażeń u tenisistów, a pozytywny wynik testu na koronawirusa miał nawet sam Djoković i jego żona Jelena. Serba jako organizatora krytykowano za brak zachowania środków bezpieczeństwa.
- Oczywiście były pewne kroki, które można było zrobić inaczej, ale czy na zawsze będę obwiniany za popełnienie błędu? Jeśli tak, to w porządku, zaakceptuje to, bo nic innego mi nie pozostało. Nie wiem, czy to sprawiedliwe. Intencje miałem dobre i gdybym miał szansę ponownie zorganizować Adria Tour, zrobiłbym to - powiedział najlepszy tenisista świata w rozmowie z „The New York Times”. Najwięcej krytyki spadło na niego za udział w imprezie w nocnym klubie w Belgradzie bez zachowania odstępu i masek. - Można to było zorganizować inaczej. Zaprosili nas sponsorzy. Czuliśmy się komfortowo. Mieliśmy udaną imprezę. Wszyscy byli naprawdę szczęśliwi - dodał Djoković, który bawił się m.in. z Gregorem Dimitrowem, kolejnym tenisistą, który ogłosił później, że ma pozytywny wynik testu na koronawirusa.
Djoković zapewnił raz jeszcze, że działał zgodnie z wytycznymi rządów w Serbii i Chorwacji. Ma jednak świadomość, że zagraniczna opinia publiczna mogła to oceniać inaczej. - Gdy ludzie z Australii lub Ameryki patrzyli na to, co się działo w Belgradzie na turnieju, mogli pomyśleć, że jestem szalony. Teraz to rozumiem - powiedział. Imprezy w Belgradzie i Zadarze odbywała się z udziałem fanów, rzadko kto zasłaniał usta i nos, a zawodnicy przybijali piątki z kibicami. Nie wiadomo, ile osób z publiczności zaraziło się. - Szczerze mówiąc, nie sądzę, żebym zrobił coś złego. Żal mi ludzi, którzy zostali zarażeni. Czy czuję się winny z powodu każdego, kto został zarażony wtedy w Serbii i Chorwacji? Oczywiście, że nie. To jak polowanie na czarownice. Jak można winić jedną osobę za wszystko? - pyta Djoković.
Lider rankingu powiedział, że jego objawy koronawirusa były łagodne i utrzymywały się przez pięć dni. Nie miał gorączki, ale czuł zmęczenie. Na chwilę utracił węch i smak. Przyznał, że monitoruje organizm i analizuje ewentualne długoterminowe skutki zakażenia. Kilkukrotnie robił testy na COVID-19, zanim wyleciał do USA. - Dbam o profilaktykę, bo tak naprawdę nie wiemy, z czym mamy do czynienia.
Djoković, podróżując bez rodziny, przybył do Nowego Jorku w sobotę, aby przyzwyczaić się do niecodziennych ograniczeń, jakie panują przy organizacji Western and Southern Open i US Open. - Byłem bardzo bliski tego, żeby nie przylecieć - zdradził Djoković. Decyzję podjął na niecały tydzień przed wylotem. Dopiero wówczas, gdy zapewniono go, że po powrocie do Europy tenisiści nie będą musieli być poddani kwarantanne. To szczególnie ważne ze względu na napięty kalendarz. US Open kończy się 13 września, a już 27 września rusza Roland Garros.
- Chcę grać. Dlatego tu jestem. Nie boję się. Nie boje się tego, że moje zdrowie będzie zagrożone. Gdyby było inaczej, zapewne bym nie przyleciał do Nowego Jorku. Jestem oczywiście ostrożny. Muszę być odpowiedzialny, przestrzegać przepisów, zasad i ograniczeń, jak każdy. Ale pewne rzeczy są nieprzewidywalne. Wszystko może się zdarzyć na korcie tenisowym lub poza nim - dodał.
Djoković powiedział, że własne doświadczenia z koronawirusem nie zmieniły jego poglądów na temat szczepionek. Raz jeszcze przyznał, że będzie miał trudną decyzję do podjęcia, jeśli przyjęcie szczepionki na COVID-19 będzie obowiązkowe dla zawodowych tenisistów. - Widzę, że międzynarodowe media wyrwały to trochę z kontekstu, mówiąc, że jestem całkowicie przeciwny wszelkim szczepionkom - powiedział. - Mój problem ze szczepionkami polega na tym, że ktoś zmusza mnie do wprowadzenia czegoś do organizmu. Tego nie chcę. Dla mnie to niedopuszczalne. Nie jestem przeciwny wszystkim szczepieniom, bo kim jestem, żeby mówić o szczepionkach, gdy są ludzie, którzy zajmują się medycyną i ratują życie na całym świecie? Jestem pewien, że istnieją szczepionki, które mają niewielkie skutki uboczne, które pomogły ludziom powstrzymać rozprzestrzenianie się niektórych infekcji na całym świecie - dodał. Djoković wyraził zaniepokojenie potencjalnymi problemami dotyczącymi szczepionki na koronawirusa. - Jak możemy zakładać, że rozwiąże ona nasz problem, skoro koronawirus, z tego co wiem, regularnie mutuje? - pyta Serb.
Pod nieobecność Federera i Nadala Djoković ma szanse zbliżyć się do nich pod względem liczby tytułów wielkoszlemowych. Szwajcar ma ich 20, Hiszpan 19, a Serb 17. Jest także coraz bliżej wyprzedzenia Federera pod względem liczby tygodni spędzonych na prowadzeniu w rankingu ATP. Djoković jest liderem już przez 282 tygodnie. W marcu może dogonić 310 tygodni Szwajcara.