Polacy czekają 721 dni. Aż trudno uwierzyć. Tylko raz było gorzej

Łukasz Jachimiak
Tylko raz w historii Pucharu Świata w skokach czekaliśmy na polską drużynę na podium jeszcze dłużej, niż czekamy teraz. Ale Thomas Thurnbichler chce więcej niż tylko podium - zwycięstwa. Żeby je świętować w Zakopanem, najpewniej trzeba będzie bardzo ostro powalczyć z rodakami naszego trenera.

W Garmisch-Partenkirchen Austria. W Innsbrucku Austria. W Bischofshofen Austria. W Zakopanem na pierwszym treningu Austria, na drugim Austria i w kwalifikacjach też Austria. Co to? Chyba coś w rodzaju dominacji. Chociaż, nie przesadzajmy, niech ją Austria pokaże wtedy, kiedy trzeba.

Zobacz wideo Dawid Kubacki wypalił do dziennikarzy: Laktacji jeszcze nie rozkręciłem

W sobotę w Zakopanem pierwszy konkurs drużynowy w tym sezonie. Od początku 2023 roku zespół Austriaków jest najrówniejszy, po prostu najlepszy. I zsumowane w drużynę indywidualne noty pokazują, że to oni będą na Wielkiej Krokwi faworytami. A my będziemy chcieli ich pokonać. Wygrać pierwszy raz od ponad trzech lat (od 14 grudnia 2019, gdy byliśmy najlepsi w Klingenthal. A w Zakopanem ostatnio wygraliśmy pięć lat temu).

Stoch, Żyła, Wąsek i Kubacki mają skoczyć tak, żebyśmy przestali liczyć

- Wiemy, że gdy nasi najlepsi zawodnicy oddają swoje najlepsze skoki, jesteśmy w stanie ograć Austriaków - mówi nam nasz austriacki trener, Thomas Thurnbichler.

Brawo, tu nie ma śladu minimalizmu. A przecież widząc siłę rywali, można byłoby mówić, że już podium to byłoby coś. Bo by było. Coś, na co czekamy od dwóch lat bez kilku dni - dokładnie od 23 stycznia 2021 roku, gdy byliśmy drudzy w Lahti.

To nasze oczekiwanie trwa dokładnie 721 dni i - uwaga! - jest drugim najdłuższym, jakie przeżywamy w historii Pucharu Świata!

Aż trudno uwierzyć, że jedyną dłuższą przerwę mieliśmy w czasach, gdy pierwsze w historii podium dla polskiej drużyny wyskakali Adam Małysz, Robert Mateja, Wojciech Skupień i Łukasz Kruczek i dopiero po kilku latach doczekaliśmy się zespołów, dla których top 3 drużynówek to nie była sensacja, tylko coś, co udawało się osiągać coraz częściej, aż wreszcie coś, co stało się normą (zwłaszcza za kadencji Stefana Horngachera, gdy m.in. zostaliśmy drużynowymi mistrzami świata w Lahti w 2017 roku).

Teraz to zaskakująco długie liczenie dni bez podium w drużynówce spróbują skończyć wspólnie Kamil Stoch, Piotr Żyła, Paweł Wąsek i Dawid Kubacki. Jeszcze przed chwilą ta czwórka ustępowała Austrii nieznacznie. Popatrzmy na zsumowane wyniki drużynowe w konkursach Turnieju Czterech Skoczni, które odbyły się przed PŚ w Zakopanem.

Oberstdorf:

  1. Polska 1115,2 pkt
  2. Austria 1093,2
  3. Niemcy 1079,9
  4. Norwegia 1063,8
  5. Słowenia 1039,4

Garmisch-Partenkirchen:

  1. Austria 1103,8 pkt
  2. Polska 1086,1
  3. Niemcy 1045,1
  4. Słowenia 1040,1
  5. Norwegia 1033,7

Innsbruck:

  1. Austria 962,1 pkt
  2. Polska 958,7
  3. Norwegia 956,9
  4. Słowenia 944,1
  5. Niemcy 862,9

Bischofshofen:

  1. Austria 1157,8 pkt
  2. Słowenia 1157,1
  3. Norwegia 1131,3
  4. Polska 1118,1 (tu mieliśmy wpadkę Wąska i tylko trzech starych mistrzów w drugiej serii. Przez dwa pomnożyliśmy więc notę Jana Habdasa, który był czwartym najlepszym z Polaków - minimalnie lepszym od Wąska)
  5. Niemcy 1085,3

Stoch po chorobie, zadyszka Wąska. Kłopoty?

Te zestawienia wyglądają nieźle. Polacy wyglądają w nich na pewniaków do podium. Ale w piątek w Zakopanem było gorzej. W kwalifikacjach nasza czwórka miała czwartą notę. Tu policzono punkty Aleksandra Zniszczoła, bo miał z Polaków trzeci wynik (Kubacki był drugi, Stoch 15., Zniszczoł 16., Żyła 25. i Wąsek dopiero 33.), który w drużynówce nie wystąpi, bo Thurnbichler zaufał Wąskowi, mimo że ten ma słabszy moment w sezonie.

Czwarta Polska była też na drugim treningu. Ale w nim nie skakał Stoch, który oszczędzał siły po grypopodobnej infekcji, jaka wyłączyła go z treningu na prawie tydzień.

Wierzmy, że najwięcej o układzie sił mówi nam pierwszy trening.

A najlepiej wierzmy, że wszystko, co najlepsze Polacy zostawili sobie na odpowiedni moment. Pod Wielką Krokwią będzie w sobotę biało-czerwono, głośno i oby radośnie. Thurnbichler, który zadebiutował jako nasz trener, ciesząc się z dwóch zwycięstw Kubackiego w listopadzie w Wiśle, teraz w Zakopanem bardzo chciałby fetować wygranie pierwszej drużynówki. Jej początek o godzinie 16.00. Od 15.00 seria próbna.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.