Jasny cel Polaków na Zakopane. Thurnbichler mówi wprost: Chociaż jeden raz

Jakub Balcerski
- Celem jest co najmniej jedno zwycięstwo, to na pewno - mówi o zawodach Pucharu Świata w Zakopanem trener polskich skoczków, Thomas Thurnbichler. Austriak ma też duże oczekiwania wobec kibiców, którzy w weekend pojawią się pod Wielką Krokwią.

Weekend w Zakopanem będzie drugim po konkursach w Wiśle domowym występem polskich skoczków przed własną publicznością w Pucharze Świata. Wyjątkowo podekscytowany debiutem w roli trenera na Wielkiej Krokwi wydaje się Thomas Thurnbichler. Austriak w rozmowie ze Sport.pl opowiada o ostatnim treningu przed zawodami, dostosowaniu się do własnego obiektu, na którym Polacy ostatnio w ogóle nie mogli skakać, a także o swoich oczekiwaniach wobec nadchodzących konkursów.

Zobacz wideo Thomas Thurnbichler zapowiada: Jesteśmy w stanie ograć Austriaków

Jakub Balcerski: Dzień do rozpoczęcia weekendu Pucharu Świata w Zakopanem, a polscy skoczkowie zakończyli go ostatnim i jednocześnie jednym z pierwszych w tym sezonie treningów na Wielkiej Krokwi. Podobno ktoś na koniec zatrzasnął się w wieży na górze skoczni?

Thomas Thurnbichler: Na wieży sędziowskiej. Ktoś przyszedł i zamknął tam drzwi "Titusowi", czyli Krzysztofowi Miętusowi, mojemu asystentowi. Był przez chwilę zamknięty, przez co przedłużyła nam się końcówka treningu i przejazd do hotelu.

A jak z formą zawodników? Zwłaszcza Kamila, który dochodzi do siebie po małej infekcji, ale już z wami skakał.

- Ogólne wrażenia po treningu były dobre. Zawodnicy znaleźli odpowiedni rytm, a o to chodzi w Zakopanem. Bo wszystko tu dzieje się o wiele szybciej niż w Bischofshofen. Jest krótkie przejście z progu do pierwszej fazy lotu, jest mało czasu na odbicie. Forma całej czołowej czwórki wyglądała dobrze - Dawid, Piotrek, Kamil i Paweł skakali na naprawdę niezłym poziomie. Janek i Olek oddawali solidne skoki, więc możemy być zadowoleni.

Trenowaliście już z tą "dziwną", drewnianą belką, którą będziecie mieli na zawodach, czy zwykłymi metalowymi, które po odepchnięciu się zawodnika idą w górę?

- Mieliśmy do dyspozycji te zwykłe belki, ale nie sądzę, żeby to miało duży wpływ na zawodników.

A czujesz, że to, jak rzadko skakaliście na Wielkiej Krokwi w tym sezonie i podczas przygotowań, że nie mogliście tu trenować, będzie dużym problemem przed zawodami?

- Nie jest to ani wielka wada, ale też nie zaleta okoliczności i obecnej sytuacji. Przecież nikt inny też tu nie trenował, więc nie zyskał nad nami przewagi w ten sposób. Cieszę się tym, że w czwartek udało się sporo nadrobić, bo warunki na skoczni były perfekcyjne i wykonaliśmy dobrą robotę. Skakaliśmy razem z Czechami i Bułgarami, wydaje mi się, że już złapaliśmy trochę z tego, co czasem nazywa się "grą u siebie", a z kibicami będzie jeszcze lepiej.

Na Bergisel mówiłeś, że nawet domowy konkurs w Innsbrucku nie jest dla ciebie tak ważny i wyjątkowy, jak ten w Zakopanem. Że chcesz go doświadczyć na własnej skórze. To jak się czujesz tuż przed tym, jak twoi zawodnicy będą skakać przed tłumami polskich kibiców?

- Mam wobec nich spore oczekiwania, bo wiem, jak dobrze sprzedawały się bilety i że pod skocznią rzeczywiście będzie ogromnie dużo fanów. To przypomina mi myśli z czasów, gdy byłem młodym zawodnikiem. Wtedy oczekujesz właśnie tych tłumów, dokładnie tego, czego my będziemy świadkami w kolejnych dniach. Obiekt u siebie pełny kibiców. To dlatego nie mogę się już doczekać.

Masz jakieś wspomnienia z Zakopanego? Nie skakałeś tu w Pucharze Świata, ale pewnie i tak coś zapadło ci w pamięci z innych wyjazdów.

- Tak, choćby z zeszłego roku, gdy przyjechałem tu jeszcze ze sztabem austriackiej kadry. Zapamiętałem atmosferę, którą tworzyli kibice. Oprawa konkursu i ich doping dotyczył nie tylko Polaków, wspierali też pozostałe kadry. Zrozumiałem, że polscy kibice są fair. Jeśli widzą, że ktoś skacze pięknie i daleko, to wspierają go, doceniają jego styl i wynik.

Dawid Kubacki ma serię podiów, Kamil Stoch zbliża się do ścisłej czołówki, a przed niedzielnym konkursem indywidualnym czeka nas jeszcze drużynówka. Według statystyk w ostatnich konkursach, gdyby je tak liczyć, nieco wyprzedzaliby was Austriacy. Liczycie na coś konkretnego w ten weekend, postawiłeś przed sobą i grupą jakiś cel?

- Chciałbym, żeby chociaż jeden raz w te dni kibice pod Wielką Krokwią zaśpiewali "Mazurka Dąbrowskiego". Celem jest co najmniej jedno zwycięstwo, to na pewno. Pracujemy nad szczegółami w skokach chłopaków, ale jesteśmy bardzo silnym zespołem. Wiemy, że gdy nasi najlepsi zawodnicy oddają swoje najlepsze skoki, jesteśmy w stanie ograć Austriaków.

Pogoda wam nie przeszkodzi?

- Musimy przyjąć taką, jaka będzie, nic z nią nie zrobimy. Wiem, że prognozy nie wyglądają obiecująco, ale oby ostatecznie nieco się zmieniły, poprawiły. W czwartek też miało mocno wiać, a ostatecznie warunki były w porządku, więc na to liczymy.

Więcej o: