Niemcy poszli po bandzie w Zakopanem. Horngacher gra va banque

Piotr Majchrzak
Atmosfera wokół Stefana Horngachera robi się coraz gęstsza. Kadra Niemiec zalicza najgorszy sezon od lat i przed Austriakiem kluczowe dla przyszłości tygodnie. Niemcy są rozczarowani formą skoczków, a brak wyników może oznaczać także problemy ze sponsorami, a już przed tym sezonem wygasła z wieloletnim partnerem - Audi. W Zakopanem Niemcy zagrali bardzo odważnie i wygląda na to, że na Wielkiej Krokwi pojawili się w bardzo dużych strojach.

 - Jeszcze nigdy nie przyjechałem na Turniej Czterech Skoczni z tak dobrą drużyną – powiedział kilkanaście dni temu trener reprezentacji Niemiec w skokach narciarskich. I te same słowa wróciły do niego jak bumerang po najgorszym Turnieju Czterech Skoczni dla Niemców od 2011 roku. Najlepszym Niemcem w świąteczno-noworocznym cyklu był 11. w klasyfikacji generalnej Andreas Wellinger, czym „wyrównał" niechlubny wynik Michaela Uhrmanna, który w 2011 roku również zajął 11. miejsce i był najlepszym z Niemców. Niewiele lepiej było w sezonie 2013/2014, gdy najlepszy był… także Andreas Wellinger (10. miejsce).

Zobacz wideo Thomas Thurnbichler zapowiada: Jesteśmy w stanie ograć Austriaków

Horngacher chce przełamania w Zakopanem. Niemcy poszli na całość 

Właśnie dlatego Horngacher musiał działać szybko i wydaje się, że kadra Niemiec na zawody Pucharu Świata w Zakopanem przywiozła zupełnie inny sprzęt. W tym sezonie wszystkie kombinezony skoczków są duże, ale na treningi w Zakopanem Niemcy wyciągnęli wręcz kolosalnie duże stroje, które wręcz zwijały się na belce startowej.

Warto przy tym zauważyć, że w treningach nie ma dyskwalifikacji i skoczkowie praktycznie mogą skakać w czym chcą. W przeszłości często bywało tak, że np. Norwegowie na treningi zakładali bardzo duże stroje, latali bardzo daleko straszyli rywali, a sobie dodawali pewności siebie. Być może podobnie zrobił Stefan Horngacher, który chciał, by jego skoczkowie zyskali nieco animuszu po nieudanym TCS-ie. Z drugiej strony ciekawe, czy w tak dużych strojach Niemcy pojawią się również w konkursie, bo trudno wierzyć, że przeszłyby one kontrole. Czy to pomogło? Nie wszystkim, ale Andreas Wellinger w piątek skakał świetnie i kwalifikacje skończył na 4. miejscu. W kwalifikacjach w dziesiąty był też Karl Geiger. 

Słowa Horngachera wróciły jak bumerang

Obecnie w polskim intrenecie można natknąć się na wiele memów i żartów ze słów Horngachera, który miał mocno przestrzelić z oceną sił swojej reprezentacji. Oceniając całą sytuację na chłodno, to może domniemywać, że Horngacher wcale nie przeszacował. On doskonale wiedział, że forma jego zawodników przed TCS-em nie jest najwyższa, a buńczuczne wydawałoby się wypowiedzi miały raczej podbudować morale jego zawodników. Forma jego skoczków została jednak brutalnie zweryfikowana. Znamienne były porażki parze KO Markusa Eisenbichlera z Faithem Ardą Ipcioglu w Oberstdorfie, a prawdziwym trzęsieniem ziemi musiał być brak awansu Karla Geigera do konkursu w Innsbrucku.

Oceniając karierę Stefana Horngachera w reprezentacji Niemiec można mieć ambiwalentne odczucia. Austriak pracuje w tej kadrze od kwietnia 2019 roku. Zaliczył już trzy pełne sezony, w których jego skoczkowie zaliczyli sporo sukcesów. Ich lista może budzić podziw, ale gdy przyjrzymy się bliżej, to widać pewne braki.   

 2019/2020

  • złoto - mistrzostwa świata w lotach - Karl Geiger
  • brązowy medal MŚwL - Markus Eisenbichler
  • srebro mistrzostw świata w lotach - Niemcy
  • 3. miejsce w klasyfikacji TCS - Karl Geiger  
  • 2. miejsce Karl Geiger klasyfikacja generalna Pucharu Świata
  • zdobycie Puchar Narodów 2019/2020

 2020/2021

  • 2. miejsce TCS - Karl Geiger
  • srebrny medal MŚ 2021 Karl Geiger
  • brązowy medal MŚ 2021 Karl Geiger
  • złoty medal drużyny Niemiec na MŚ w 2021 roku
  • 2. miejsce klasyfikacji generalnej Pucharu Świata - Markus Eisenbichler
  • Mała kryształowa kula za loty 2020/2021 - Karl Geiger
  • 3. miejsce w klasyfikacji za loty 2020/2021 - Markus Eisenbichler
  • 3. miejsce w klasyfikacji Pucharu Narodów 2020/2021

2021/2022

  • brązowy medal IO 2022 - Karl Geiger
  • brązowy medal drużyny Niemiec na IO 2022
  • 2. miejsce w klasyfikacji generalnej PŚ 2021/2022 - Karl Geiger
  • 2. miejsce w klasyfikacji turnieju Raw Air - Karl Geiger
  • 3. miejsce drużyny Niemiec w Pucharze Narodów 2021/2022

Czego brakuje? Ano najważniejszych osiągnięć i medali najcenniejszego kruszcu. Przez trzy lata żaden z niemieckich skoczków nie sięgnął po indywidualne złoto mistrzostw świata czy złoto olimpijskie. Niemiec nie wygrał też Kryształowej Kuli za klasyfikację generalną Pucharu Świata. Nie wygrali także najważniejszego (dla Niemców) Turnieju Czterech Skoczni.

Gdy w 2019 roku rozmawialiśmy z Martinem Schmittem o tym, co odchodzący z Polski Horngacher miałby dać Niemcom, bez wahania powiedział. - Największe ciśnienie jest oczywiście na wygranie Turnieju Czterech Skoczni po wielu latach przerwy, ale inne oczekiwania też są bardzo wysokie – mówił w rozmowie ze Sport.pl w czasie mistrzostw świata w Seefeld.

Niemcy czekają na zwycięstwo w TCS od pamiętnego sezonu 2001/2002 i wygranej Svena Hannavalda w czterech konkursach. W tym roku mięło już 21 lat od tamtego triumfu, a Niemcy nadal czekają.

Niemcy rozczarowani formą skoczków

Przeglądając niemieckie media po konkursie w Bischofshofen bez trudu można się było natknąć na liczne głosy krytyki.

 - Ten sezon skoków narciarskich jest wielkim rozczarowaniem dla wszystkich fanów.  Szczególnie nasi znakomici skoczkowie: Markus Eisenbichler (sześciokrotny mistrz świata), Karl Geiger i Constantin Schmid są totalnie bez formy. Eisenbicher jest w dołku trochę dłużej niż Geiger, ale od TCS obaj są psychicznie załamani.  Pozytywem jest, że złoty medalista olimpijski Andreas Wellinger rośnie po swoich problemach – mówi nam Florent Comtesse, dziennikarz „Sport Bild". Chyba najmocniejsze słowa i tak wylewały się z samej reprezentacji, bo na TCS Markus Eisenbichler przyznał, że atmosfera jest  "atmosfera w drużynie jest do gów***a".

Niemcy bez wielkiego sponsora. Może być trudniej o nowego

Uważni kibice mogli pewnie zauważyć, że w tym sezonie na ubraniach kadry Niemiec nie ma charakterystycznego logo firmy Audi. W czasie TCS na skoczniach też nie oglądaliśmy na arenach samochodu, które przez lata jednoznacznie kojarzyło się z imprezą, a na początku XXI wieku było nawet nagrodą dla zwycięzcy cyklu. Okazuje się, że przed tym sezonem zakończona została współpraca koncernu samochodowego z niemiecką federacją.

- Audi dokonało strategicznej aktualizacji w zakresie sponsorowania sportów zimowych i partnerstwo w Turnieju Czterech Skoczni nie zostało przedłużone. Jeśli chodzi o niemiecką drużynę skoków narciarskich, partnerstwo również wygasło. W przyszłości skupimy się na Alpach. Audi sponsorowało skoki narciarskie od sezonu 13/14 i Turniej Czterech Skoczni od 14/15 - przekazało nam biuro prasowe niemieckiego Audi.

Trudno powiedzieć, dlaczego współpraca została zakończona, wszak według naszych informacji ze strony Audi była chęć dalszej współpracy. Później mówiło się o tym, że może sponsorem związku zostanie inna niemiecka marka samochodów, ale jak na razie Niemcy pozostają bez tak dużego sponsora. Słaby sezon niemieckich skoczków może być też złą informacją dla związku, bo wiadomo, że największe zainteresowanie sponsorów zawsze pojawia się w momencie największych sukcesów. A gdy przychodzą porażki o sponsorów może być dużo trudniej.

Czarne chmury nad Horngacherem? Mistrzostwa świata mogą być decydujące

W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata Niemcy są bardzo daleko i trudno będzie im powalczyć o choćby miejsce na podium. Turniej Czterech Skoczni był dla nich wielką porażką, dlatego mistrzostwa świata mogą być kluczowe dla Stefana Horngachera. W tym momencie w DSV nikt pewnie nawet nie bierze pod uwagę zwolnienia trenera, ale nawet dyrektor sportowy kadry Horst Huettel między słowami przyznał, że przed kadrą Niemiec kluczowy czas w sezonie. - Nie jesteśmy w tym miejscu, w którym chcielibyśmy być. Jest jeszcze trochę do zrobienia. Nie będziemy jednak tracić nerwów. Na pewno decydujące znaczenie będzie miało to, co się wydarzy w kolejnych tygodniach po Turnieju Czterech Skoczni aż do mistrzostw świata w Planicy – mówił kilka dni temu w ARD.

Do tej pory w karierze trenerskiej Horngacher nigdy nie prowadził najważniejszej seniorskiej grupy przez więcej niż trzy sezony (w Polsce). W Niemczech trwa dla niego właśnie czwarty rok pracy i być może skoczkowie są już nieco zmęczeni tym trybem pracy. To całkowicie normalne w sporcie, a jak dodamy do tego fakt, że Horngacher rządzi twardą ręką i zawodnicy nie mają zbyt dużo swobody, to uczucie zmęczenia może być jeszcze wyraźniejsze. Wydaje się, że sam Horngacher nie pomaga kadrze swoim często ekscentrycznym zachowaniem. Zabawne sceny można oglądać m.in. w gnieździe trenerskim, gdy praktycznie zawsze sztab Niemców staje z boku, szczelnie zasłaniając komputer, na którym analizowane są skoki. Sprawiają wrażenie, jakby na nowo chcieli wymyślić skoki narciarskie nie dzieląc się przy tym nawet odrobiną wiedzy. Austriak w ogóle nie rozmawia z polskimi dziennikarzami, podobnie jest z Michalem Dolezalem, który na skoczni nie chce rozmawiać z Polakami.

Stefan Horngacher zawsze słynął z nieco dziwnych zachowań (jak wtedy gdy w 2018 zakazał naszym skoczkom witania się poprzez podanie ręki, by unikać infekcji przed igrzyskami) Jednak niezależnie czy w reprezentacji Polski czy w reprezentacji Niemiec robi to, co najważniejsze, czyli osiągał wyniki. A z najważniejszych imprez przywozi medale. Gdyby MŚ w Planicy były dla jego kadry sukcesem, to pewnie każdy zapomniałby o gorszym sezonie. Ale gdyby znowu Niemcy nie byli w stanie powalczyć o medale, to w niemieckim środowisku może zrobić się gorąco.

- Werner Schuster (poprzedni trener kadry Niemiec) pozostawił po sobie ogromną spuściznę. Miał wiele sukcesów i skoczków, którzy byli u szczytu kariery.  Schuster miał Freunda, Wellingera, Freitaga i Eisenbichlera i zrobił z nich światowej klasy sportowców.  Osobiście uważam, że był bardziej skoncentrowany na mentalnym i technicznym aspekcie skoczków. Nie tylko na turniejach czy wynikach.  Gdy Horngacher przejął drużynę w 2019 roku, miał kompletnych skoczków i mniej talentów niż Schuster w 2008 roku. I może to jest największa różnica.  Ale jak widać, może są jakieś niezłe talenty (jak Raimund), które mogą przywrócić nas do światowej elity – dodaje Florent Comtesse, dziennikarz „Sport Bild".

Dwa plusy kadry Niemiec. Nie wszystko jest źle

Forma liderów kadry Niemiec, czyli Karla Geigera i Markusa Eisenbichlera jest w tym sezonie rozczarowująca. Constantin Schmid tez nie zrobił wielkiego postępu, a coraz słabiej skacze także niemiecki weteran Pius Paschke.

Ale nie wszystko jest złe. Ba, Stefan Horngacher wreszcie może pochwalić się skoczkiem, którego w pełni odbudował. I wreszcie zrobił to, co nigdy nie udało mu się z Maciejem Kotem, który w sezonie 2016/2017 stawał na podium i wygrywał zawody PŚ, a potem jego technika się rozsypała. Przy odejściu z Polski Austriak mówił, że najbardziej żałuje właśnie tego, że nie udało mu się odbudować skoczka. Ale w Niemczech udało mu się z Andreasem Wellingerem, który przecież w 2018 roku zdobył indywidualne złoto olimpijskie, potem jego forma spadła, zerwał więzadła krzyżowe, a wracając do formy przegrywał nawet z zupełnie nieznanymi skoczkami w FIS Cupie (trzecia liga skoków). Ale Horngacher Wellingera odbudowywał krok po kroku. Znalazł na niego plan i już w czasie Letniego Grand Prix stało się jasne, że Wellinger może wrócić do czołówki Pucharu Świata. I tak też się w tym sezonie stało.

Drugi pozytyw to forma Philippa Raimunda, choć w tym przypadku jest to raczej zła informacja dla samego Stefana Horngachera. Dlaczego? Bo choćby w konkursie w Bischofshofen to właśnie Raimund był najlepszym niemieckim skoczkiem. A przecież jego trenerem na co dzień nie jest Horngacher, a Andreas Mitter w kadrze B. Przypomina się więc sytuacja z sezonu 2015/2016, gdy w słabej formie byli skoczkowie Łukasza Kruczka, a sezon ratowali skoczkowie przygotowywani przez Macieja Maciusiaka. Dobre skoki młodego Niemca powinny być dobrą informacją dla kibiców tej kadry. Niemcy to też niezwykle doświadczona ekipa. Karl Geiger,  Markus Einsenbiochler czy Pius Paschke są już po trzydziestce, a Niemcy podobnie jak Polacy też mają problemy z młodymi skoczkami.  

- Philipp Raimund jest naszą jedyną „gwiazdą" turnieju i sezonu. Ma 22 lata i zaskoczył wszystkich bardzo mocnym 13. miejscem w turnieju. Myślę, że będzie nadzieją niemieckiej sceny skoków narciarskich. Ale w sumie nie ma w Niemczech wielkiej euforii w skokach narciarskich w porównaniu z czasami Hannawalda, Schmitta, Freunda czy Freitaga.  Mamy świadomość, że Polska, Norwegia i Słowenia są daleko przed nami - twierdzi Florent Comtesse, dziennikarz „Sport Bild".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.