Nazywano go idiotą i wieśniakiem, a może dać pierwsze trofeum od lat! "Jeśli wygrają, będzie musiała interweniować policja"

W środę o 21:00 w finale Pucharu Włoch w Rzymie zmierzą się Juventus oraz Napoli. - Jeżeli gracze z Neapolu pokonają Juventus, to piłka nożna będzie odpowiedzią na traktowanie ich jako obywateli drugiej kategorii - mówi w rozmowie ze Sport.pl, dziennikarz Eleven Sports, Mateusz Święcicki.

Gennaro Gattuso i jego Napoli stają przed szansą na wywalczenie dla klubu pierwszego trofeum od sześciu lat. Wtedy Puchar Włoch wygrywał z nimi Rafael Benitez, a w środowy wieczór drużyna "Rino" stanie przed szansą na powtórzenie tego wyczynu. - Napoli może tylko zyskać, bo w przypadku zwycięstwa będzie euforia, a na przegraną z Juventusem ludzie już się nauczyli reagować. A mają teraz jeden ważny argument - jeden mecz. Juventus pokazał już, że potrafi przegrywać przy takiej sytuacji - wskazuje dziennikarz Eleven Sports, Mateusz Święcicki w rozmowie z naszym portalem. 

Zobacz wideo Zieliński dostał propozycje gry w czołowym klubie w Europie. Trwają negocjacje

Jakub Balcerski: “Śmieszy mnie trywializowanie problemów Milanu i sprowadzanie ich do jednej osoby - Gennaro Gattuso” - tak pisałeś kilka miesięcy temu. Mam wrażenie, że bez problemu można to teraz przenieść do sytuacji Gattuso w Napoli.

Mateusz Święcicki (Eleven Sports): Bardzo dużą krzywdę wyrządził Gattuso Andrea Pirlo. W swojej biografii przedstawił go trochę jako idiotę i wieśniaka. Później wielu reprezentantów Włoch, którzy zdobywali mistrzostwo świata w 2006 roku, wyżywało się na nim. Podkręcali narrację, że to jest gość, który biega za kolegami, policzkuje ich, nie ma żadnego dystansu i to jemu robimy kawały. Okazuje się, że to jest wielki gość, bo choćby w Grecji, gdy sytuacja w klubie była katastrofalna, składał się piłkarzom na pensje. Ma honor, odchodząc z Milanu, nie sądzi się z nim o pieniądze i twierdzi, że warunki są wyrównane. Przed objęciem pracy w Neapolu zadzwonił do Carlo Ancelottiego i pytał, czy powinien to robić. Na płaszczyźnie moralnej to wzór człowieka. Okazuje się także, że dobry trener. Krzyczy, wytwarza presję wokół piłkarzy. Jest jak pies spuszczony z łańcucha. Zawsze stara się być blisko piłkarzy, Milik mówił mi, że to trener, który wykazywał się dla niego największą empatią. W Neapolu trafił na trudny okres, bo musiał zmienić taktykę drużyny po Ancelottim. Nie wiadomo, czy klub nie przedłuży z nim umowy na dłuższy okres, bo on oddaje jej charakter.

Robiłeś wraz z Filipem Kapicą duży wywiad z Gattuso na wasz kanał na YouTube, 2AngryMenTV. Co z niego zapadło ci najbardziej w pamięć?

Strach, jaki budził wśród pracowników restauracji, w której go kręciliśmy. Jak on wchodzi, to wszyscy są na baczność. Gattuso jest bardzo surowy, ale sprawiedliwy. Nie znosi fuszerki i doskonale wiedział, że nie mając ogromnego talentu do gry w piłkę, musi nadrabiać zaangażowaniem. Już wtedy “off the record” pytaliśmy go o trenowanie, a on interesował się tym, jak zmieniała się Polska. Po latach pojawiła się przecież opcja, żeby przejął stery w Jagiellonii Białystok. Tłumaczył mi, że to jest tak, że agenci, albo ludzie z ich otoczenia wysyłają twoje CV do jakiegoś klubu, czując, że tam może być robota, a dopiero potem dzwonią do niego i mówią, że mogą załatwić ten klub. Więc on bezpośrednio go nie wysyłał i nie podniecałbym się tym, że mógł pracować w Polsce. Często inni ludzie liczą, że uda im się zrobić jakiś deal.

 

Czy Gattuso w ogóle pasuje do Napoli?

Tak, pamiętajmy, że grał piłkę z największymi. Nie można mu też odmówić ogromnego zaangażowania i chęci poprawy. Wielka etyka, którą stosował w swojej karierze zawodniczej, teraz pomaga mu jako trenerowi, bo on po prostu chce pracować. Musi w jakiś sposób zniwelować tę gombrowiczowską gębę wieśniaka, co pewnie przyjdzie, gdy zdobędzie jakieś tytuły. Będzie mu łatwiej, chociaż ludzie nadal będą poszukiwać po meczach jego obrazków, na których krzyczy, albo uderza zawodników po głowie. Temperamentu nie zmieni, chociaż pewnie będzie się starał być coraz spokojniejszym trenerem, bo każdy z nich przez taką fazę w swojej pracy przechodził.

Gdyby Napoli wygrało finał Pucharu Włoch z Juventusem, miałby szansę stać się bogiem w Neapolu?

On ma już na koncie pokonanie Juventusu na własnym stadionie, czego nie był w stanie zrobić m.in. Maurizio Sarri, więc jest w jakimś stopniu doceniany. Jestem za różnorodnością, więc mając świadomość, że Juventus jest bliski zdobycia kolejnego scudetto, chciałbym, żeby Napoli wywalczyło ten puchar. Dla nich byłaby to wielka sprawa, bo ostatni raz zrobili to w 2014 roku za Beniteza. Finał dla Gattuso przytrafia się też chwilę po śmierci jego siostry, którą mocno przeżył. Wrócił do rodziny, która jest specyficzna. Dla Gattuso nie ma jednak nic ważniejszego niż więzy rodzinne. Dziadek Gennaro Gattuso chodził na mecze jego ojca, który przeszedł do drużyny największych rywali tego zespołu, któremu kibicował. Gattuso siadał, a jego dziadek wrzeszczał do sędziego, żeby wyrzucił syna z boiska. Jest jego oponentem na trybunach. Gattuso mówi o sobie, że jest dzieckiem chleba i piłki - po prostu jadł chleb i grał w piłkę. Chciał być konstruktorem łodzi, bo to rodzinna tradycja. Przejął zresztą wszystkie inne nawiązujące do kalabryjskich wartości - zamiłowanie do pracy, futbolu i rodziny. Podobny temperament do niego ma Antonio Conte. Nie zachowuje się inaczej na ławce, też jest owładnięty różnymi obsesjami. Można ich porównać, są ludźmi z południa, ukształtowanymi przez północ, bo szybko tam wyemigrowali.

Masz wrażenie, że poprzedni triumf w pucharze z 2014 roku został trochę przemilczany?

Dla Neapolu puchar to przecież “quasi scudetto”, a trenera tamtej drużyny, Rafaela Beniteza faktycznie za tamto osiągnięcie i budowę ówczesnej drużyny się nie docenia. A on ściągnął do Neapolu Raula Albiola, za którym się tęskni, Kalidou Koulibaly’ego, czy uwielbianego Driesa Mertensa. W klubie i środowisku kibiców często zapomina się o Benitezie przez jego konflikt z Hamsikiem, a miał ogromny wpływ na drużynę. Benitez był trenerem, który poza Coppa Italia niczego nie wywalczył i nie rzucił wielkiego wyzwania Juventusowi. A tego oczekiwali fani Napoli. To było dla niego o tyle niefortunne, że nie zrobił nic więcej od Mazzariego. To on odbudował Napoli, nadał mu blask i dał mu nawet 1/8 finału Ligi Mistrzów. Sprowadził też wielką gwiazdę z Realu Madryt, Gonzalo Higuaina. Mówiło się o trzech tenorach - kulcie Cavaniego i legendy, czyli Hamsika, ale też o dość zapomnianym Lavezzim. Ciekawie wyglądały negocjacje w sprawie jego transferu z emirem Kataru. De Lautrentiis wyczuł, że on ma dużo pieniędzy i drogich nieruchomości, np. apartamenty One Hyde Park w Londynie. Emir chciał kupić Lavezziego za 30 milionów euro, a właściciel Napoli spytał, czy nie może dostać w zamian 15 milionów i jednego apartamentu. Nie przewidział, że zawodnik był wart mniej niż całe, pewnie kilkusetmetrowe, luksusowe mieszkanie i musiał przystać na propozycję emira.

Co w Neapolu zmieniłoby zdobycie Pucharu Włoch?

Nic. Właściwie Napoli może tylko zyskać, bo w przypadku zwycięstwa będzie euforia, a na przegraną z Juventusem ludzie już się nauczyli reagować. Wiedzą, że to normalność. A mają teraz jeden ważny argument - jeden mecz. Juventus pokazał już, że potrafi przegrywać przy takiej sytuacji. To największa szansa każdej drużyny na pokonanie Juve, choćby w superpucharze z Lazio. W przypadku zmian w klubie Napoli ma dobrą kondycję finansową, choć mam informacje, że Napoli od trzech miesięcy nie zapłaciło piłkarzom. Ale to jest do dogadania i raczej nie ma możliwości, żeby pozostali z tym na koniec sezonu. A De Laurentiis tak konstruuje klub, że zawsze ma kogoś do sprzedania. Jednocześnie to raczej nie zagrozi Gattuso, bo na rynku właściwie nie ma w tym momencie lepszej możliwości na stanowisko trenera. Musieliby pomyśleć nad Luciano Spalettim, co obecnie nie wydaje się raczej możliwe. A Gattuso ma zawsze przygotowany plan pod konkretny mecz i teraz też na pewno coś wymyśli. Każdy w Napoli w końcu dostaje szansę na zdobycie trofeum, co może wykorzystać choćby Dries Mertens. Chociaż on pisze w zasadzie swoją własną. Piłkarze Napoli mówią o nim, jako o tym, który jako pierwszy zwraca się do ciebie, gdy przychodzisz do klubu. Przyjeżdża do domu, pomaga oswoić się z miastem i klubem i przyjaźni się w trakcie sezonu, nawet gdy spada na niego dużo presji, pozostaje otwarty. Tutaj uważa się go za jednego z zawodników, którzy przesiąknęli Neapolem. Jest jedna świetna historia o Mertensie: szedł plażą i minął go chłopiec z babcią, który zaczął ją ściskać, bo go zauważył. Krzyczał do niego i Mertens się wrócił. Babcia powiedziała do niego: “Dries zagrałeś świetny mecz, ten klub cię potrzebuje”. Problem w tym, że była niewidoma. Mertens dopytywał, w jaki sposób o tym wie, skoro nie miała, jak go widzieć w trakcie meczu. “Spokojnie, słuchałam transmisji w radiu i wiem, że szło ci dobrze. Będę cię obserwowała” - odpowiedziała Belgowi.

Myśląc o triumfie Napoli w dobie epidemii, zastanawiam się: czy w mieście wybuchnie jak zwykle ogromne świętowanie, czy będzie z tym problem ze względu na ewentualne obostrzenia?

Jeśli ktoś myśli, że powstrzyma Neapolitańczyków zewnętrznie, to nie zna mentalności i indywidualności, jaką się cechują. Pracujący obecnie w Chinach, Fabio Cannavaro zadzwonił do swojego ojca przebywającego w Neapolu, mówiąc: “Tato, musisz uważać i nie wychodzić z domu, bo wirus dotyka ludzi starszych i chorych, narazisz się”. Odpowiedział, że jeśli myśli, że zrezygnuje z 50 lat codziennej rutyny śniadań w kawiarni rano i wychodzenia do tabaccherii po papierosy tylko ze względu na jakiegoś wirusa, to się grubo myli. Myślę, że w takiej sytuacji będzie musiała tam interweniować policja. Tak, jak niedawno robiła to w Monachium, gdy ludzie zebrali się nad wodą blisko siebie, zapominając o jakichkolwiek standardach bezpieczeństwa. Gdy byłem pierwszy raz w Neapolu, zadzwoniłem do przewodniczki, która oprowadziła mnie po mieście. Starsza Polka, powiedziała piękne zdanie: Kocha to miejsce, bo ono jej nie ocenia. To miasto wolności, otwarte na osoby z różną przeszłością czy pochodzeniem. Ludzie nie wymagają tu, żebyś był najlepszy, nie są nienaturalni i nie chcą widzieć fałszywej strony człowieka na zewnątrz. Są szczerzy i autentyczni. To najbardziej nieoczywista społeczność we Włoszech, choć pełna wad, bo dziś kreują się na świętszych od papieża w sprawie rasizmu, a sami kiedyś obrażali Mario Balotelliego. Dla nich każdy sukces sportowy jest czymś wywyższającym nad północ, w tym przypadku Turyn i Juventus. Maradona o tytule zdobytym po pokonaniu Juventusu mówił, że “czuł się, jakby ukradł bogatemu portfel”. Jeżeli pokonają Juventus, to piłka nożna będzie odpowiedzią na traktowanie ich jako obywateli drugiej kategorii, o czym często słyszą.

Przeczytaj także:

Więcej o:
Copyright © Agora SA