Dla Gikiewicza obecny sezon to juz dziewiąty rok w Niemczech. Zaczynał w II-ligowym Braunschweig, by później przenieść się do Freiburga, a następnie do Unionu Berlin. Dwa ostatnie lata bramkarz spędził w Augsburgu, gdzie cieszy się wielka renomą. Ale to nic dziwnego. Wystarczy przypomnieć derby Bawarii, gdzie niemal w pojedynkę zatrzymał Bayern Monachium, a niemieckie media zgodnie okrzyknęły go bohaterem kolejki.
"Manuel Neuer w końcówce spotkania uderzył głową na bramkę, ale piękną parada popisał się Polak. Niemiec docenił występ Gikiewicza i wysłała mu swoją koszulkę - donosi "Sueddeutsche Zeitung". 34-letni bramkarz pokazywał wysoką formę już w sierpniu. Wystarczy przypomnieć mecz z Bayerem Leverkusen, gdy obronił dziewięć strzałów, a "Kicker" wybrał go także piłkarzem tygodnia.
Ale o Gikiewiczu nie mówi się tylko ze względu na wysoki poziom sportowy. To kolorowy ptak, który nie gryzie się w język. Czasem lubi nieco podgrzać atmosferę, jak np. mecz z Werderem. W końcówce spotkania Gikiewicz efektownie obronił karnego, a później zaczął prowokować kibiców Werderu, którzy ze złością na niego ruszyli. Polaka uchroniła... banda reklamowa i stewardzi z ochroną. Ale "Bild" i tak docenił postawę Polaka. - Ten gość ma jaja" - skwitował niemiecki dziennik.
34-letni bramkarz co prawda znalazł się w szerokiej kadrze na wrześniowe zgrupowanie, ale jak przyznał w "Kanale Sportowym", nikt ze sztabu szkoleniowego reprezentacji go o tym nie poinformował. Dodał też, że to "trochę dziwne".
Na konferencji prasowej odpowiedział mu Czesław Michniewicz. - Dla mnie to nie jest to dziwne. Jest w kręgu zainteresowań. Obserwowaliśmy jego mecze na żywo. Nie został powołany, bo wybraliśmy kogoś innego. Nie możemy powołać dziesięciu bramkarzy na zgrupowanie - uciął twardo selekcjoner reprezentacji Polski.
Przypomnijmy, że na zgrupowanie przed meczami z Holandią i Walią w Lidze Narodów powołania otrzymało aż czterech bramkarzy: Wojciech Szczęsny, Łukasz Skorupski, Bartłomiej Drągowski i Radosław Majecki.