Jeszcze nigdy Lewandowski nie grał meczu przy takim hałasie. I nawet nie o komplet publiczności na stadionie Augsburga tutaj chodzi, a o wszystko, co w ostatnich dniach zostało wykrzyczane na zewnątrz - że kompletnie zawiódł reprezentację Polski, bo odpoczywał w niewłaściwym meczu, podczas zgrupowania wybrał się na urodziny znajomego, w dniu meczu z Węgrami kręcił z "Amazonem" film, a dwa dni później opublikował oświadczenie, które było jak gaszenie pożaru benzyną.
- O moich występach z trenerem Paulo Sousą rozmawialiśmy jeszcze przed zgrupowaniem. Sygnalizowałem, że grając tak dużo spotkań i znając swój organizm, mogę nie być w optymalnej dyspozycji w obu meczach - napisał Lewandowski, a w Sport.pl komentowaliśmy: "Kibicom reprezentacji może nie podobać się, że kapitan prosi o odpoczynek Paulo Sousę, a nie Juliana Nagelsmanna".
Boiskowe oświadczenie w meczu z Augsburgiem mogło być tylko lepsze. Rywal - trapiony kryzysem, 16. w tabeli, mający w sumie cztery gole strzelone mniej niż sam Lewandowski. Oczywiście, czego by w tym meczu nie zrobił, i tak nie uzasadniłby odpoczynku w kluczowym dla rozstawienia spotkaniu reprezentacji, ale kilkoma golami Lewandowski mógł przynajmniej podrzucić inne tematy do dyskusji. I na pewno miał świadomość, że polscy kibice obejrzą ten mecz przede wszystkim po to, by sprawdzić, czy ten reset z Węgrami coś mu chociaż dał. Odpowiedź brzmi - nie. Przynajmniej na razie nie widać absolutnie żadnych korzyści. Lewandowski co prawda strzelił gola w 38. minucie, ale mimo to jego zespół sensacyjnie przegrał 1:2, a on przez pozostałą część meczu pozostawał niewidoczny.
Dopiero w końcówce oddał drugi groźny strzał na bramkę Rafała Gikiewicza, ale bramkarz Augsburga obronił. Lewandowski nie był w tym meczu nawet najlepszym Robertem na boisku. Gumny bowiem, z wyjątkiem jednego błędu, po którym jednak Lewandowski uderzył bardzo niecelnie, zagrał perfekcyjnie. Był pewny w obronie (11 udanych interwencji) i znacznie aktywniejszy w ofensywie niż w poprzednich meczach.
Lewandowski nawet odrobinę nie zmazał plamy z początku tygodnia. Wynosi z tego meczu tylko gola - 14. w tym sezonie Bundesligi i już 38. w 2021 roku. Pobicie kolejnego rekordu jest w jego zasięgu, bo Gerd Mueller, do którego należy w Niemczech rekord strzelonych goli w roku kalendarzowym, miał ich 42. Polakowi zostało jeszcze pięć meczów - z Arminią Bielefeld, Borussią Dortmund, Mainz, VfB Stuttgartem i Wolfsburgiem. Ale na tym koniec korzyści.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Lewandowskiemu od kilku meczów dość trudno dochodzić do sytuacji bramkowych. Podczas zgrupowania reprezentacji Polski tłumaczył, że wynika to z dużej liczby piłkarzy, których Bayern angażuje w ataki, odkąd trenerem został Julian Nagelsmann. W większości akcji wokół Lewandowskiego jest kilku kolegów równie chętnych do przejęcia piłki jak on. - Rozglądam się i szukam wolnych przestrzeni na boisku, ale nie jest łatwo je znaleźć - wyjaśniał na konferencji prasowej kilkanaście dni temu.
W meczu z Augsburgiem było to aż nadto widoczne. Miejsca wokół pola karnego Rafała Gikiewicza właściwie nie było, bo gospodarze bronili się dość nisko, a Bayern, chociaż atakował wieloma piłkarzami, to cierpiał przez brak dynamiki i dobrego wyczucia. Brak zespołowych treningów podczas przerwy reprezentacyjnej dał się we znaki. - Brakowało ostatniego podania, brakowało wykończenia, brakowało timingu przy dośrodkowaniach i odpowiedniej jakości - narzekał Lewandowski po meczu w rozmowie z "Viaplay".
Mateusz Borek, który przeprowadzał pomeczowy wywiad z kapitanem reprezentacji Polski, pytał go nie tylko o zakończone spotkanie, ale też porażkę z Węgrami i całą otoczkę wokół niej. Oto najważniejsze wypowiedzi Lewandowskiego:
- W ostanim czasie zostało powiedzianych wiele rzeczy. Część z nich była nie do końca prawdziwa. Już przed zgrupowaniem byłem umówiony z Paulo Sousą, że przy wygraniu z Andorą i wywalczeniu play-offów nie będę brał udziału w meczu z Węgrami. Powiedziano dużo bzdurnych rzeczy wokół tego. Nie było żadnej sesji dla France Football. Poza tym, jeśli mam czas wolny, to mogę chyba robić swoje rzeczy. Nie ma co więcej mówić o tym meczu. Cóż, mądry Polak po szkodzie. Każdy z nas, wiedząc jak to się potoczy, podjąłby inne decyzje. Można to było rozegrać inaczej. Ale nie ma się co nad tym głowić, bo tego już nie naprawimy. Można jedynie żałować, że przegraliśmy z Węgrami i nie mamy nawet remisu. Po wyrównującej bramce z Węgrami mieliśmy szansę, ale ją straciliśmy. Musimy grać dalej w barażach i na tym się skupić - przygotować do nich mentalnie, fizycznie i taktycznie. Naprawić błędy z ostatnich meczów. Może przy odrobinie szczęścia w losowaniu zagramy w finale. Marzec nasz? Oby tak było! - powiedział.