Wojciech Szczęsny już w drugiej minucie meczu Benfica - FC Barcelona musiał wyciągać piłkę z siatki po strzale Vangelisa Pavlidisa. Ale to był dopiero przedsmak tego, co spotka go tego wyjątkowo nieudanego wieczoru.
W 22. minucie jeden z piłkarzy Benfiki posłał dalekie podanie na połowę Katalończyków. Piłkę opanował Alejandro Balde, który zupełnie nie spodziewał się wybiegającego z własnego pola karnego Polaka. Ten wpadł w klubowego kolegę, obaj się przewrócili i zwijali z bólu, a Pavlidis trafił do pustej bramki.
Sytuacja była łudząco podobna do tej z mistrzostw świata 2018 i meczu Polski z Senegalem (1:2). Wówczas po wybiciu piłki w górę przez Grzegorza Krychowiaka golkiper nie porozumiał się z Janem Bednarkiem, a do pustej siatki trafił M'Baye Niang.
Kilka minut później Szczęsny znów nie popisał się przy wyjściu do piłki. We własnym polu karnym wpadł w jednego z rywali, a sędzia Danny Makkelie zdecydował się podyktować rzut karny. 34-latkowi nie udało odkupić się win i obronić uderzenia Pavlidisa, który skompletował hat-trick.
Po takim występie trudno spodziewać się pozytywnych komentarzy pod adresem 34-latka. "30 minut koszmaru Szczęsnego" - skwitował Michał Kołodziejczyk, dyrektor Canal+Sport. A w innym wpisie podsumował wszystkie "wiekopomne" wyczyny golkipera. "Wojtek to Wojtek. Grecja, Senegal, Benfica" - dodał.
Zobacz też: Oto kandydat na dyrektora sportowego Legii. Bardzo bogate CV
Druga połowa również miała niesamowity przebieg, przez co spotkanie zakończyło się wynikiem 5:4 dla FC Barcelony. A Wojciech Szczęsny przyczynił się do tego, m.in. wygrywając pojedynek z Angelem di Marią.