Mecz z Benfiką zaczął się dla Barcelony wręcz fatalnie. Wojciech Szczęsny już w drugiej minucie musiał wyciągać piłkę z siatki, po tym jak koledzy z defensywy kompletnie nie upilnowali w polu karnym Vangelisa Pavlidisa, który z kilku metrów nie dał Polakowi szans. Katalończycy musieli rzucić się do odrabiania strat, bo w przypadku porażki ich bezpośredni awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów, czyli miejsce w Top 8 fazy ligowej LM.
Pomogli im w tym rywale. W 13. minucie Barcelona otrzymała rzut karny za faul na Alejandro Balde. Sędzie początkowo tego nie dostrzegł, lecz po weryfikacji na VAR przyznał jedenastkę. Do piłki podszedł Robert Lewandowski i pewnym strzałem pokonał Anatolija Trubina, doprowadzając do remisu. To już 102. gol Polaka w historii Ligi Mistrzów, co umacnia go na trzecim miejscu w klasyfikacji wszech czasów, rzecz jasna za Leo Messim (129) i Cristiano Ronaldo (140).
Niestety gdzie jeden z naszych reprezentantów zabłysnął, tam dla drugiego zaczął się absolutny koszmar. Wojciech Szczęsny popełnił błędy jeszcze w pierwszej połowie. I to niestety nie jest literówka. Błędy, a nie błąd. Polak najpierw fatalnie wyszedł do piłki, wycinając po drodze Alejandro Balde, dzięki czemu Pavlidis strzelił na 2:1 do pustej bramki. Zaś w 30. minucie Grek skompletował hattricka, wykorzystując rzut karny. Kto go sprokurował? Szczęsny.
Mimo wpadek polskiego bramkarza, Barcelona niemalże cudem zwyciężyła. Katalończcy przegrywali 1:3 i 2:4, a mimo to po fenomenalnej końcówce i golu Raphinhi w doliczonym czasie gry wygrali w Lizbonie 5:4. Robert Lewandowski strzelił dwa gole z rzutów karnych.