Mało kto przed sezonem by uwierzył, że mecz Bruk-Betu Termaliki Nieciecza z Legią Warszawa będzie spotkaniem na samym dnie ekstraklasy. Spotkały się ze sobą dwie ostatnie drużyny w tabeli. I obie niestety udowodniły, że zasługują na te pozycje. W pierwszej części spotkania nie oglądaliśmy ciekawych akcji (padł tylko jeden celny strzał). W drugiej połowie nie było wiele lepiej. Czerwoną kartkę obejrzał co prawda Rafael Lopes, ale mecz zakończył się bezbramkowym remisem.
"Dno dna - tak najkrócej można podsumować mecz przedostatniej w tabeli Legii Warszawa z ostatnią Termaliką (0:0). Mistrzowie Polski w meczu z ostatnią drużyną w tabeli mieli 38 proc. posiadania piłki i bramkarza za bohatera. Spadek staje się coraz bardziej realny. I chyba nic nie podkreśla tego bardziej niż słowa Aleksandra Vukovicia, że trzeba szanować ten punkt" – pisał na Sport.pl Dawid Szymczak.
Więcej treści sportowych znajdziesz również na Gazeta.pl
Ciekawsze było to, co działo się wokół spotkania. Hitem stało się nagranie, na którym ktoś próbuje ukraść czapkę Mai Strzelczyk. Reporterka Canal+Sport rozmawiała z Tomaszem Sokołowskim, a nad jej głową pojawiła się tajemnicza ręka, która próbowała zdjąć nakrycie głowy.
Zabawnie było również przed meczem. Ekstraklasa na Facebooku opublikowała nagranie z przywitania kapitanów, do którego w sumie nie doszło. Sędzia Damian Sylwestrzak rzucił monetą, po czym kapitan Bruk-Betu Piotr Wlazło wybrał stronę boiska. Zarówno on, jak i Mateusz Wieteska, który nosił opaskę kapitańską w drużynie Legii, zaczęli przybijać piątki z sędziami. Na koniec tradycyjnie ręce podają sobie również kapitanowie. Ale Wieteska najwyraźniej o tym zapomniał, bo po przywitaniu się z sędziami po prostu się ulotnił. Wlazło po wymianie uprzejmości z arbitrami odwrócił się w kierunku Wieteski. Legionisty już tam jednak nie było. Wlazło machnął więc tylko ręką i pobiegł w swoją stronę. "Wieteska nie poczekał" – napisała Ekstraklasa w komentarzu do filmu.