Przed tym meczem obie drużyny notowały negatywne serie rozpoczynające się od 29 sierpnia. Wtedy to Wisła Kraków po raz ostatni wygrała na własnym stadionie, pokonując Legię Warszawa 1:0, a Śląsk Wrocław wygrał ostatni mecz na boisku rywali, zwyciężając w derbach z Zagłębiem Lubin 3:1.
Na stadionie przy ulicy Reymonta w Krakowie bardzo szybko okazało się, która z drużyn przerwie swoją złą serię. Już po 12 minutach gry Śląsk Wrocław prowadził 2:0 po dwóch golach Erika Exposito, który najpierw wykorzystał sytuację sam na sam z Mikołajem Biegańskim, a następnie popisał się znakomitym uderzeniem zza pola karnego, nie do obrony dla młodego bramkarza Wisły.
Choć Wisła też miała swoje groźne akcje, po których brakowało tylko strzału z najbliższej odległości, to nie minęło pół godziny, a Śląsk strzelił trzeciego gola. Tym razem, w 27. minucie piłkę po rzucie wolnym skierował do siatki głową Diogo Verdasca.
Śląsk mógł prowadzić jeszcze wyżej, ale kilka dobrych interwencji zaliczył Mikołaj Biegański. Po zmianie stron z kolei piłkarze Jacka Magiery nie forsowali tempa, a po groźnych akcjach Yawa Yeboaha Wisła była bliska gola honorowego.
To był jednak dzień, w którym piłkarzom Adriana Guli zupełnie nic nie wychodziło. Na kwadrans przed końcem Alan Uryga w bezsensowny sposób sfaulował Erika Exposito w polu karnym, a sam poszkodowany zamienił jedenastkę na gola, kompletując hattricka w tym spotkaniu. Żeby tego było mało, w doliczonym czasie "manitę" wrocławian (zwycięstwo ze zdobyciem pięciu goli) dokończył Marcel Zylla i Wisła Kraków została zdemolowana przez Śląsk Wrocław aż 0:5.
Dzięki tej wygranej Śląsk Wrocław ma na koncie 20 punktów i umocnił się na 5. miejscu w tabeli, z kolei Wisła Kraków z 14 punktami spadła na 13. miejsce.