Imponujący Lech Poznań rozbił kolejnego rywala! Odjechali Legii na mnóstwo punktów

Lech Poznań pokonał Wisłę Płock 4:1 w piątkowym meczu 12. kolejki ekstraklasy. Piłkarze Macieja Skorży w efektowny sposób umocnili się na prowadzeniu w tabeli. "Nafciarze" z Płocka na wyjazdach są jak James Bond - ich bilans to 0-0-7. Z kolei obecny mistrz Polski Legia Warszawa traci w tym momencie już 18 punktów, choć ma do rozegrania trzy mecze więcej.

Po zwycięstwie przy Łazienkowskiej z Legią Warszawa, lider ekstraklasy Lech Poznań miał w piątek wieczorem w teorii zdecydowanie łatwiejsze zadanie. Piłkarze Macieja Skorży podejmowali na własnym stadionie fatalną na wyjazdach Wisłę Płock, która w sześciu meczach na obcych stadionach nie zdobyła ani jednego punktu. W dodatku goście przystępowali do tego spotkania bardzo osłabieni - do Poznania nie przyjechali Jakub Rzeźniczak (kartki) i Rafał Wolski (drobna kontuzja), a już na rozgrzewce urazu doznał Dominik Furman. Trener gospodarzy Maciej Skorża z kolei zdecydował się na dokonanie czterech zmian w swoim zespole, sadzając m.in. Joao Amarala. Jak sam stwierdził, "chciał dać nowy impuls drużynie", która w ostatnim czasie dominowała na boiskach ekstraklasy.

Zobacz wideo

Pierwsza połowa na remis

Mecz nie rozpoczął się od huraganowych ataków Lecha, ale ten i tak szybko wyszedł na prowadzenie. W 14. minucie z rzutu rożnego dobrze dośrodkował Dani Ramirez, a Bartosz Salamon wygrał walkę o pozycję z Damianem Zbozieniem i głową z bliska pokonał Krzysztofa Kamińskiego.

Gospodarze utrzymywali się na prowadzeniu jednak zaledwie przez dwie minuty. Tym razem Zbozień pokazał się z dobrej strony. Wrzucił piłkę z autu w pole karne, gdzie w zamieszaniu Damian Michalski zagrał ją przed bramkę do Dusana Lagatora, a ten wygrał pojedynek z Filipem Bednarkiem i było 1:1.

W kolejnych minutach Lech miał przewagę, ale z tej przewagi niewiele wynikało. Pod bramką Wisły zagotowało się tak naprawdę tylko raz - gdy po indywidualnej akcji strzał Jakuba Kamińskiego odbił Krzysztof Kamiński, a dobitka Adriela Ba Louy wylądowała na słupku bramki Nafciarzy. 

Lech dominował i dopiął swego

Do przerwy przy Bułgarskiej był remis, a w drugiej połowie "Kolejorz" zdołał zdominować swojego przeciwnika i już po ośmiu minutach znów był na prowadzeniu. Do bezpańskiej piłki przy linii końcowej dopadł Mikael Ishak, po jego zagraniu przed bramkę źle interweniował Lagator, a z kilku metrów do siatki trafił Radosław Murawski.

W kolejnych minutach piłkarze Lecha Poznań ostrzeliwali bramkę Krzysztofa Kamińskiego, jednak te próby poza wyjątkami, jak strzał z dystansu Barry'ego Douglasa, nie były najwyższej jakości, a próbowali Dani Ramirez, Antonio Milić, Adriel Ba Loua, Nika Kwekweskiri czy Jakub Kamiński. 

W 72. minucie do siatki trafili goście, ale trafienie Łukasza Sekulskiego słusznie nie zostało uznane. Wynik pod drugą bramką w końcu podwyższył Jakub Kamiński, który w indywidualnej akcji zwiódł w polu karnym Zbozienia i precyzyjnym technicznym w długi róg bramki trafił na 3:1. Wynik ustalił w samej końcówce Joao Amaral. Portugalczyk po błędzie Mateusza Szwocha popędził sam na sam z Kamińskim i mocnym strzałem w długi róg pokonał bramkarza Wisły.

Lech Poznań pokonał Wisłę Płock 4:1 i umocnił się na prowadzeniu w tabeli ekstraklasy. Zespół z Poznania zdobył w 12 kolejkach aż 27 punktów i w następnej kolejce zagra na wyjeździe ze Stalą Mielec. Wisła Płock z kolei na wyjazdach nawiązuje do Jamesa Bonda - jej bilans wyjazdowy to 0-0-7.

Więcej o:
Copyright © Agora SA