Jak wielu piłkarzy, tak i Robert Lewandowski lubi drogie, luksusowe i szybkie samochody. W jego garażu znajdują się takie auta jak m.in. Bentley Continental GT Convertible (cena: 1,5 mln złotych), czy Porsche 911 Speedster (1,35 mln złotych). Drugi z tych samochodów wyróżnia się tym, że do 100 km/h rozpędza się w zaledwie cztery sekundy dzięki koniom mechanicznym, których pod maską znajduje się aż 510. Jest to jeden z unikatowych egzemplarzy, których na świecie znajduje się niecałe dwa tysiące.
A czy Lewandowskiemu zdarza się łamać przepisy drogowe? W tej chwili trudno powiedzieć, ale w przeszłości jak najbardziej, co przyznał sam napastnik w wywiadzie dla Deutsche Welle z maja 2019 roku.
- W pierwszym tygodniu jak się przeprowadziłem do Niemiec, na odcinku dwóch kilometrów na tej samej trasie dostałem trzy mandaty. Limit wynosił 50 km/h, a ja jechałem 56, 59, 57. Myślałem, że jak jadę 60 czy nawet 65 to będzie OK, a trzy razy złapał mnie radar. To było trochę szokujące. W Polsce nawet jak radar stał, to te 20 km było dopuszczone - przyznał Lewandowski. Podkreślał, że wysokość mandatów nie była duża, a były bardziej jak za parkowanie.
- Ale sam fakt, że ktoś musi wysłać dokument, a papier i wysyłka kosztują, więc nie wiem, czy to w ogóle opłacalne. Niemiecki „Ordnung" jest znany nie tylko w Polsce, ale chyba na całym świecie. Czasami jest on moim zdaniem aż do przesady - oceniał wtedy kapitan reprezentacji Polski.
- To ewidentny przykład, dosyć lekkiego podejścia do przestrzegania prawa. Pojawia się w nas sarmackość, przepisy przepisami, ale my do nich podchodzimy elastycznie. Taka postawa powoduje, że już od dziecka spotykamy się z ambiwalentnym podejściem do prawa - tak wypowiedź Lewandowskiego skomentowała dr Aleksandra Peplińska, psycholożka transportu w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", której głównym tematem było łamanie przepisów drogowych przez Polaków, co skutkuje tak tragicznymi wypadkami jak te ostatnie na trasie S7 pod Gdańskiem czy z Trasy Łazienkowskiej.
- Nie raz słyszałam od kierowców podczas szkoleń, że znaki z ograniczeniem prędkości, to "tylko prędkość sugerowana". Występuje tu coś, co w psychologii nazywamy "społecznym dowodem słuszności", skoro inni tak jeżdżą, to jest na to przestrzeń do akceptacji. Paradoksalnie, kierowcy, którzy jeżdżą zgodnie z przepisami, doświadczają agresywnych zachowań ze strony innych kierowców, np. w postaci trąbienia, wyzwisk czy obraźliwych gestów - dodawała Peplińska.
Psycholożka przywołała w rozmowie przykład Lewandowskiego na skuteczność fotoradarów oraz odniosła się do tego, co mogą zmienić wysokie mandaty. - Wysoka kara pieniężna to fajny początek, który może przyczynić się do refleksji albo powstrzymania się przed pewnym zachowaniem. Dobrze, że są podejmowane takie inicjatywy, ale to nie wysokość kary, a nieuchronność ma znaczenie. Przywołany już przez nas przykład Roberta Lewandowskiego pokazuje, jak ważna jest skuteczność. U nas sprzeciwiano się fotoradarom, a one rzeczywiście poprawiają bezpieczeństwo. Choć długofalowo nie zmieni to mentalności ani kultury, to utemperuje lekkość w interpretacji przepisów - podsumowała.