Nie milkną echa oburzającego zachowania Goncalo Feio po domowym remisie Legii Warszawa z kopenhaskim Broendby (1:1). Zwycięskim, bo dającym awans do IV rundy eliminacji Ligi Konferencji dzięki triumfowi 3:2 na wyjeździe. Dla warszawian był to niezwykle trudny mecz, zwłaszcza w pierwszej połowie zdominowany przez rywali. Jednak dzięki szybkiej odpowiedzi na gola Duńczyków, warszawianom udało się doprowadzić do remisu i dowieźć korzystny wynik do końca meczu.
Portugalski szkoleniowiec po ostatnim gwizdku oszalał wręcz z radości i dał się zdecydowanie za mocno ponieść emocjom. Feio pokazał w kierunku duńskich fanów dwa środkowe palce oraz "gest Kozakiewicza". Do tego bardzo nieelegancko zachował się względem sztabu szkoleniowego Broendby, uciszając ich i każąc im wracać do domu. Trener rywali Jesper Sorensen wprost nazwał jego postępowanie nienormalnym.
Wielu ekspertów oraz kibiców nie zostawiło na nim suchej nitki. "O jego wczorajszym wyczynie piszą europejskie media, a raczej nie tak klub chce być przedstawiany, to znaczy jako banda wieśniaków prowadzona przez wieśniaka do kwadratu" - pisał o Feio były piłkarz Legii Wojciech Kowalczyk. Wydawało się też jasne, że obok "popisu" trenera obojętnie nie przejdzie UEFA i Portugalczyk musi liczyć się z karą.
Tak też się stało. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez Legię, Goncalo Feio został ukarany zawieszeniem na jeden mecz w ramach rozgrywek UEFA. Przy czym w zawieszeniu na jeden rok. Oznacza to, że Portugalczyk będzie mógł poprowadzić zespół w obu starciach IV rundy eliminacji LK przeciwko Drita Gnjilane. Oczywiście zakładając, że utrzyma nerwy na wodzy. To jednak nie wszystko. Karę dostała także sama Legia, która musi zapłacić 10 000 euro. Jednak nie za zachowanie Feio, a za zablokowanie ciągów komunikacyjnych na jednej z trybun.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!