Inter Mediolan i Atletico Madryt tworzyły teoretycznie najciekawszą parę 1/8 finału Ligi Mistrzów. Oba zespoły imponowały organizacją gry w defensywie, ale przez to trudno było o szaleństwo w ofensywie. Dlatego do przerwy był mały deszcz z dużej chmury. Dopiero w drugiej części mecz bardziej się otworzył, a Inter narzucił dużo większą intensywność.
Od pierwszych minut to Inter chciał grać piłką i dyktować tempo gry. Bardzo aktywni byli Lautaro Martinez i Marcus Thuram, zachęcali linię pomocy do grania wyżej i szybciej. Argentyńczyk i Francuz czuli, że można szybko wypracować odpowiednią przewagę nad Atletico.
Goście cierpliwie czekali na swoje okazje. Wszystkie akcje starał się napędzać Antoine Griezmann. Ale defensywa Interu potrafiła wyrosnąć przed własnym polem karnym jak gigantyczna ściana nie do przejścia.
W całej pierwszej połowie Inter oddał osiem strzałów, przy dwóch Atletico, tylko jeden strzał gospodarzy był wart zapamiętania. To głowka Lautaro Martineza z ostatnich minut pierwszej części, ale pewnie złapał ją Jan Oblak.
Generalnie oba zespoły imponowały organizacją gry w defensywie. Mądrze przesuwały się poszczególne formacje, umiejętnie operowały przestrzenią - w porę poszerzały pole gry lub zawężały. Trudno było wejść z piłką w pole karne, ale trudno też było o wprowadzenie elementu zaskoczenia.
Pierwsza połowa skończyła się bezbramkowym remisem. Można było czuć się nieco rozczarowanym, ale też należy docenić postawę Interu i Atletico w obronie, minimalizowały ryzyko, jak tylko się dało.
Na początku drugiej części spotkania gospodarze wrzucili jeszcze wyższy bieg. W pierwszym kwadransie rezerwowy Marko Arnautović miał aż trzy świetne sytuacje i przynajmniej jedna powinna skończyć się bramką. Dwa razy posłał piłkę wysoko nad poprzeczką, strzelając z kilku metrów, raz posłał piłkę głową obok słupka. Austriak ewidentnie miał rozregulowany celownik. Sporo piłek przechodziło przez Lautaro. On mógł mieć asystę.
Atletico też miało swoją okazję. Cierpliwie czekało, aż znajdzie się luka w defensywie mediolańczyków. Gdy udało się ją znaleźć, blisko bramki znalazł się Samuel Lino, ale przestrzelił z dość ostrego kąta.
Od mniej więcej 70. minuty Inter w pełni dominował na boisku. Zdołał zamknąć Atletico, choć musiał sporo się napocić, by się to udało. Madrytczycy potrafili grać wysoko, odważnie, twardo, a trudno tak nastawiony zespół zepchnąć do głębokiej defensywy.
Inter naciskał i zmusił do prostego błędu w rozegraniu w 79 minucie. Po przejęciu piłki na połowie gości lider Serie A wyprowadził zabójczą kontrę. Lautaro znalazł się w sytuacji sam na sam, ale kolejny raz przegrał pojedynek z Oblakiem. Słoweniec miał patent dzisiaj na Argentyńczyka, ale to był jedyny moment, gdy nie zachował pełnej ostrożności. Odbił piłkę prosto pod nogi Arnautovicia, który dobił strzał Martineza i dał Interowi upragnione prowadzenie.
W ostatnich kilkunastu minutach mieliśmy sporo chaosu na boisku. Obie strony zaczęły grać nerwowo, brakowało chłodnej głowy w okolicach pola karnego. Jedną dobrą sytuację miał Samuel Lino, ale przestrzelił z dystansu.
Inter wygrał 1:0 i trzeba przyznać, że wygrał zasłużenie. Atletico miało swój pomysł, ale nie wytrzymało naporu w kluczowym momencie. Jednak mediolańczycy mogą sobie pluć w brodę po zmarnowanych sytuacjach Arnautovicia w pierwszym kwadransie drugiej połowy.
Rewanż na Civitas Metropolitano w Madrycie 13 marca.
Inter Mediolan - Atletico Madryt 1:0 (0:0)
1:0 - Marko Arnautović 79'