Pora na twarz Antoine'a Griezmanna na Łuku Triumfalnym, na paradę na Polach Elizejskich i jakieś skromne "dziękuję" dla tego, kto je słyszy najrzadziej: Didiera Deschampsa, mistrza świata z boiska i z ławki trenerskiej. Francja właśnie się stała największą mundialową potęgą ostatniego dwudziestolecia: z dwoma Pucharami Świata i trzema finałami. Zrobiła to mając jedną z najmłodszych drużyn w mundialu. I niesamowitą siłę w ofensywie.
Ale nie grała jak młoda drużyna. A i z ofensywy korzystała tylko, gdy to uznała za konieczne. I gdy pozwolił trener. Symboliczna była scena z ostatnich minut finału: jest 4:2, właściwie wszystko już jasne, do kontry biegnie trzech Francuzów. A Antoine Griezmann zostaje na własnej połowie i już ustawia pozostałą ósemkę do obrony na wypadek straty piłki. Nie biegnie szukać gola, choć tylko jednego mu ostatecznie zabrakło, by zrównać się z królem strzelców Harry'm Kane'em.
Francja - Chorwacja. Nestor Pitana popełnił wielki błąd przy pierwszym golu
To był turniej Griezmanna, mądrego lidera. Nie grał w takim transie jak Luka Modrić, wybrany najlepszym piłkarzem mundialu, ale był świetnym przywódcą. Wiedział kiedy popchnąć drużynę do przodu, kiedy ją powstrzymać, kiedy skorygować ustawienie. Wyrastał w kluczowych momentach każdej rundy: karny z Argentyną, asysta i gol z Urugwajem, asysta z Belgią, asysta i gol z karnego w finale. On nie ma gracji Zinedine'a Zidane'a, więc pewnie go Francuzi w noc po finale nie wezwą na prezydenta. Ale Griezmann dla mistrzowskiej Francji zrobił więcej niż Zidane dla mistrzów z 1998. Był niezawodny. Różnią ich z Zidane'em mistrzostwa Europy: te w 2000 były popisem Zidane'a i triumfem Francji. Te w 2016 popisem Griezmanna, ale bez triumfu drużyny. I może tamten przegrany finał ze Stade de France 2016 wpłynął na to, jaka Francja wyszła na Łużniki. Przygnieciona wyzwaniem, jak to się jej wcześniej w Rosji nie zdarzało.
Nastawiła się na obronę i czekanie co robi rywal - jak zwykle. Czekała na stały fragment gry - jak zwykle. Tak strzelała gole w ćwierćfinale, półfinale i finale, a i finałowy karny był podyktowany po rzucie rożnym w którym Francja ustawiła piłkarzy w pięcioosobowy pociąg, z którego słynęła tutaj Anglia. Ale niezwykłe dla Francji było to, że przy takim nastawieniu jak we wcześniejszych meczach, długo nie była w stanie kontrolować finału. W pierwszej połowie Francja pierwszy raz w tym turnieju prowadziła mimo N'golo Konte, a nie dzięki jego pracy. Nie była w stanie postraszyć rywali Kylianem Mbappe. Nie mogła wyciągnąć tego co najlepsze z Paula Pogby. I za to ukłon dla Chorwacji. Przegrała finał dotkliwie. Ale pozostanie, mimo nieudanej drugiej połowy, ładnym pokonanym. Z wielkimi finałowymi pechowcami, którzy byli bohaterami półfinału: Mario Mandżukiciem, który podbił piłkę do własnej bramki przy dośrodkowaniu Griezmanna z rzutu wolnego (mocno wymuszonego przez Francuza). I Ivanem Perisiciem, który chwilę po zdobyciu gola na 1:1 dotknął piłki ręką w polu karnym i Nestor Pitana po obejrzeniu powtórek podyktował jedenastkę.
Francja - Chorwacja. Mario Mandzukić strzelił samobója. Pierwszego w historii
VAR, gol z wolnego, do tego samobójczy, gol z karnego - ten mundial się takiego finału nie wyprze. Ale pierwsza połowa się wymykała logice: Francja zdobyła prowadzenie po pierwszej akcji, w której była w stanie zapanować nad Chorwatami (wcześniej Perisić miał dwie okazje, które lepiej rozwiązane mogły się skończyć golami). Potem łatwo straciła prowadzenie, choć wydawało się że w pilnowaniu przewag jest niezrównana. A Chorwacji podbudowanej wyrównaniem - zawsze w rundach pucharowych pierwsi tracili, wyrównywali, i wygrywali - szybko zdarzyła się ręka Perisicia. W drugiej połowie Chorwaci w pogoni za wyrównaniem zostawili Francuzom za dużo miejsca. Skorzystali Paul Pogba i Kylian Mbappe, Chorwacja odpowiedziała jeszcze golem Mandżukicia, a właściwie Llorisa. Skończyły się emocje, potem mecz. A zaczęła ulewa w której dekorowano bohaterów.
20 lat temu mistrzostwo zdobywała Francja black, blanc, beur: czarna, biała, arabska. Francja 2018 jest black, blanc, banlieue, bo ukształtowały ją przedmieścia dużych miast. Dzielnice, gdzie się jeszcze gra w piłkę do wieczora, gdzie jest dotowany z publicznej kasy klub, z dobrym boiskiem i dobrymi trenerami, a członkostwo jest tańsze niż w polskiej akademii piłkarskiej. I gdzie wielkie kluby jeszcze w czasach Zinedine'a Zidane'a nie zaglądały, bo czekały aż dzieci z banlieu same przyjdą. A teraz już wiedzą, jakie skarby można tam wyłowić. W samym wianku dzielnic wokół Paryża wychowali się Mbappe, Pogba, Kante, Steven N'Zonzi (dał bardzo dobrą zmianę za niepewnego Kante), nie wspominając o kilku reprezentantach Senegalu i Maroka. Stamtąd bierze siłę reprezentacja, która w Rosji znakomicie wykorzystała swój moment, niczego nie odkładając na później. Może mógł to być, patrząc na skalę talentu, nieco piękniejszy mistrz. Ale skrojony na miarę tego turnieju był na pewno.