41-letni Daniel Omielańczuk był kiedyś w TOP 15 królewskiej dywizji UFC, ale od tego czasu dużo się zmieniło. Zawodnik WCA Fight Team zniszczony przez liczne kontuzje przegrał aż cztery z pięciu ostatnich walk. Na poważny sport już się nie nadawał, więc zdecydował się na zarabianie we freakach. Tym bardziej że rehabilitacja jego chorej córki kosztuje fortunę (możesz wesprzeć Polę Omielańczuk TUTAJ). Na sobotniej gali Clout MMA 2 rywalem Daniela był Denis Załęcki, kontrowersyjny freak fighter, który wyzywa zawodowców.
A że Załęcki łamał zasady w walkach z Arturem Szpilką i Pawłem Tyburskim, to starcie z Omielańczukiem odbyło się na bardzo nietypowych zasadach. Walczyli w małych rękawicach na zasadach bokserskich. Jednak po dwóch faulach Denisa, sędzia miał zmienić reguły na MMA, co znacząco promowałoby Omielańczuka, który świetnie się czuje w parterze i w zapasach.
No i nikt się nie zdziwił, że Denis zaczął przekraczać przepisy. Próbował uderzyć weterana łokciami, a także go obalać. Mało tego! Nawet go kopnął w brzuch. Ale gdy sędzia zmienił zasady na MMA, to Załęcki opuścił klatkę, przegrywając przez dyskwalifikację.
- Niech sam się wypowie na te tematy, bo to trudny temat. Pierwszej rundy nie widziałem całej, przyszedłem dopiero na końcówkę, bo zabłądziłem w tym wielkim obiekcie. Widziałem tylko, jak leżał, po jakimś faulu. A potem było, jak było. Byłem zaskoczony, że Denis nie wyszedł do walki na zasadach MMA. Nie wiem, co mu wpadło do głowy - komentował występ syna Dawid Załęcki, który też bił się na gali Clout. No i zaskoczył wszystkich, remisując z Tomaszem Sararą.