Apel polskich medalistek. "Wymiotować mi się chciało. Przestańcie linczować!"

Dominik Senkowski
Srebrne medalistki w wioślarstwie wierzą, że po ich sukcesie rozwiąże się worek z medalami dla naszej reprezentacji. Apelowały też do kibiców, by nie hejtować polskich sportowców.

Można zakrzyknąć: wreszcie! Wreszcie jest pierwszy medal dla Polski w Tokio. W szóstym dniu igrzysk, a piątym z finałami, srebro w wyścigu wioślarskim zdobyła czwórka podwójna kobiet w składzie: Agnieszka Kobus-Zawojska, Marta Wieliczko, Maria Sajdak i Katarzyna Zillmann.

Zobacz wideo Niehumanitarne warunki na IO w Tokio. "Organizatorzy powinni to zmienić"

Oby teraz poszło

Po zakończeniu wyścigu Polki były przeszczęśliwe. Kamień z serca spadł także pozostałych członkom naszej reprezentacji przebywającym w Tokio. Kibice odliczali już dni od rozpoczęcia igrzysk, a medale zdążyły zdobyć takie kraje jak m.in. Bermudy, Kosowo czy Mongolia. My do środy rano czasu tokijskiego byliśmy bez krążka.

- Mamy nadzieję, że teraz to pójdzie. Trzymamy kciuki za wszystkich! To jest sport, wszystko może wydarzyć. Nikogo nie możemy przekreślać ani pompować sztucznie, wywierać presję. Mijamy się w wiosce z Polakami i czujemy tę jedność. Każdy z nas walczy i jest tutaj w jednym celu. Wszyscy sportowcy czekali na to pięć lat - powiedziały nasze srebrne medalistki.

Inne podejście zaprezentował trener wioślarek, Jakub Urban. - Kompletnie mnie to nie interesuje, czy to pierwszy, czy 15. medal dla reprezentacji Polski. Ja zrobiłem swoje i tyle - stwierdził. Wielu sportowców wierzy jednak, że na igrzyskach pierwszy medal reprezentacji jest w stanie pociągnąć kolejne. Taki krążek stanowi dla pozostałych sportowców źródło wsparcia.

Nie hejtować

Wicemistrzynie olimpijskie zaapelowały też do kibiców, by nie hejtować sportowców, którzy nie zdobyli medali. - Pamiętajcie, że walczymy dla was - dodały. To kolejny głos w obronie polskich zawodników. Wcześniej Klaudia Zwolińska, która zajęła w Tokio piąte miejsce w kajakarstwie w konkurencji K-1 przyznała w rozmowie z Onetem: "Wymiotować mi się chciało, jak zobaczyłam komentarze dotyczące Igi Świątek czy siatkarzy. Przestańcie linczować sportowców!"

We wtorek o krok od medalu w taekwondo była Aleksandra Kowalczuk. Ostatecznie zajęła piąte miejsce. Kowalczuk była pełna emocji po walce o brązowy krążek. Jej trener Waldemar Łakomy pytany, jak dużo czasu będzie potrzebowała zawodniczka, by przetrawić żal z powodu utraconej szansy i docenić sukces, jaki osiągnęła, przyznał: "To zależy też, od tego, co ludzie będą pisali na Facebooku i w innych miejscach. Teraz popularne są social media. Sportowcy to młodzi ludzie, którzy często może za dużo czytają o sobie. Potem przejmują się tymi rzeczami".

Emocje kibiców można zrozumieć, ale są pewne granice, których nie wolno przekraczać. Tym bardziej, że trzeba mieć świadomość szans, jakie mają poszczególni polscy zawodnicy, którzy przylecieli do Japonii. Realnych szans, a nie tych widzianych oczami wyobraźni fanów.

Kto ma realne szanse na medal, a kto nie ma

Dobrym przykładem jest Hubert Hurkacz, który odpadł we wtorek w drugiej rundzie turnieju olimpijskiego w tenisie. Jak trudno zrozumieć jego porażkę z zawodnikiem znacznie niżej sklasyfikowanym (Hurkacz jest 12. na świecie, Liam Broady 143.), tak trzeba pamiętać, że 24-latek z Wrocławia nie był wśród faworytów do medali. Nie można mówić o zmarnowanej szansie na krążek, bo ta była mała.

Takie nadzieje czy oczekiwania mogą mieć serbscy kibice wobec Novaka Djokovicia, totalnego dominatora w ostatnich latach. Djoković pod nieobecność Rafaela Nadala ma zdecydowanie największe szanse na złoto. Do medali w męskim singlu typowano też m.in. Stefanosa Tstitsipasa, Alexandra Zvereva czy Daniła Miedwiediewa. To zawodnicy ze światowej czołówki, którzy od dawna utrzymuje wysoki poziom. Hurkacz zaprezentował się świetnie na ostatnim Wimbledonie, ale nadal brakuje mu sporo do wymienionych graczy. Przede wszystkim potrzebuje większej stabilności w osiąganych wynikach.

- Brak medali u Huberta i Igi to nie jest rozczarowanie. Trzeba jednak pamiętać, że w miarę wymiernie można oceniać tenisistów jedynie patrząc na ranking. Jeśli ktoś jest rozstawiony w turnieju tak, jak w Tokio Iga i Hubert, to zgodnie z tym rozstawieniem zawodnicy z numerami 1. - 16. powinni dojść co najmniej do 1/8 finału. Wtedy plan jest wykonany, nie można nic zarzucić - twierdzi Tomasz Wolfke, dziennikarz radia 357 i komentator Eurosportu, który przebywa obecnie w Japonii.

- Iga przegrała z rywalką, która grała znakomicie, a i sama zaprezentowała się lepiej niż w pierwszej rundzie z Moną Barthel. Do niej nie można mieć zastrzeżeń. Te w lekkiej formie można mieć zaś do Huberta - kończy Wolfke.

Więcej o: