Reprezentacja Polski w hokeju na lodzie w ubiegłym roku po raz pierwszy od 22 lat zagrała na mistrzostwach świata elity. Choć nie wygrała na nich ani jednego meczu, to jej gra była w naszym kraju odbierana bardzo pozytywnie. Niestety Polacy zajęli wówczas ostatnie ósme miejsce i spadli do niższej dywizji. Teraz mają okazję, by znów zapewnić sobie możliwość gry z najlepszymi.
Ekipa prowadzona przez Roberta Kalabera rozpoczęła w niedzielę mistrzostwa świata Dywizji 1A, w których dwie najlepsze drużyny awansują do przyszłorocznych mistrzostw świata elity. Nadzieje na dobry wynik w tej imprezie dały już dwa ostatnie sparingi. Polacy pokonali w nich reprezentację Włoch 3:1, z którą zmierzą się 30 kwietnia oraz będącą w elicie Słowenię 2:1. Teraz na inaugurację zmagań ich przeciwnikami byli Rumuni.
Nasz zespół rozpoczął mecz nieco gorzej. Nie mógł wyprowadzić groźnego ataku, a w bramce musiał uwijać się John Murray. Wszystko zmieniło się w siódmej minucie, gdy dwóch naszych zawodników ruszyło z kontrą. Sytuację postanowił indywidualnie zakończył Alan Łyszczarczyk, który wycelował idealnie w narożnik i otworzył wynik.
Polacy jeszcze przed zakończeniem pierwszej tercji próbowali pójść za ciosem. Dwie świetne okazje miał Filip Komorski, a gorąco zrobiło się także po strzale Kamila Górnego oraz dobitce Krystiana Dziubińskiego. Za każdym razem skutecznie w bramce interweniował jednak Attila Adorjan.
Na kolejne trafienie trzeba było czekać do drugiej tercji. Po podaniu Łyszczarczyka gola na 2:0 w 28. minucie strzelił Damian Tyczyński. Gdy wydawało się, że Polacy zaczną budować bezpieczną przewagę, Rumuni złapali kontakt. Siedem minut później polskiego bramkarza zaskoczył Roberto Gliga i było 2:1. Przed przerwą podwyższyć raz jeszcze próbowali Tyczyński i Górny, ale bez powodzenia.
Od startu ostatniej tercji nasz zespół całkowicie dominował na lodowisku. Niestety nie potrafił tego zamienić na bramkę. Niezłą okazję miał Krzysztof Maciaś, ale trafił wprost w bramkarza, a nieco później po strzale Patryka Krężołka Rumunię uratowała poprzeczka. Później do głosu zaczęli dochodzić rywale, a na domiar złego na ławkę kar za opóźnianie gry wyleciał Mikołaj Syty. Końcówka zrobiła się bardzo nerwowa. Mimo to bliżej gola byli Polacy. W końcu dopięli swego i na pięć minut przed końcem z bliskiej odległości tuż pod poprzeczkę krążek wpakował Patryk Krężołek. Na tym jednak nie poprzestali. Rumuni mocno rozpaczliwie ruszyli do ataku, co skrzętnie wykorzystał Alan Łyszczarczyk. Trafił na pustą bramkę i na dwie minuty przed końcem ustalił wynik na 4:1.
Dzięki wygranej Polska z trzema punktami na koncie zajmuje obecnie drugie miejsce w tabeli za Włochami, które wygrały pierwszy mecz z Japonią również 4:1. Ta ostatnia będzie naszym kolejnym przeciwnikiem w poniedziałek 28 kwietnia o godz. 15:00. Później Polaków czekają jeszcze mecze z Włochami, Ukrainą i Wielką Brytanią.