W 1996 roku moja żona była we francuskiej miejscowości Gavarnie - mówi Krzysztof Janecki, utytułowany polski maszer. - To miasto opanowane przez psy husky. Wysłała mi i synowi widokówkę z dwoma niebieskookimi husky, napisała na odwrocie: „Życzę wam chłopcy, żebyście kiedyś mieli przynajmniej jednego takiego.” W 1997 mieliśmy jednego. Po dwudziestu latach od odebrania pocztówki mamy 24, wszystkie rasy syberian husky - dodaje ze śmiechem Janecki.
Ekipa EkstRemalna to sześć osób, które ruszają w Polskę, by przeżyć niezwykłe, ekstremalne przygody. Tym razem Ekipa z Frankiem i Michałem w Renault Kadjar postanowiła przetestować dla Was psie zaprzęgi.
***
Wycie i nerwowe ujadanie psów słychać z daleka. Spokojne do tej pory zwierzęta podrywają się ze swoich miejsc kiedy tylko zobaczą ruch ludzi przy zaprzęgu. Ich podniecenie rośnie, gdy przypięte do liny głównej wózka czekają na start.
podniecenie tuż przed biegiem fot. Franek Przeradzki
Opanowanie zespołu, składającego się z kilkunastu psów, przez jednego człowieka jest praktycznie niemożliwe. Na początku wózek przypięty jest liną poprowadzoną wokół drzewa, psy trzymane są też za obroże przez cztery osoby.
pomocnicy pomagają utrzymać zaprzęg w miejscu fot. Franek Przeradzki
Po odpięciu wózka od drzewa zaprzęg, wśród psich szczeków i wycia, odprowadzany jest na miejsce startu. Tam napięcie sięga zenitu. Psy rwą się do biegu. Maszer, człowiek powożący zaprzęgiem, wbija w ziemię specjalną kotwę, którą próbuje utrzymać zaprzęg w miejscu - zwykłe hamulce nic tutaj nie dają - koła nie muszą się kręcić, by psy ruszyły. Wreszcie słychać odliczanie - 5, 4, 3 - zwierzęta dostają amoku, niektóre skaczą do góry, inne szarpią do przodu, jakby próbując wyrwać się z szelek - 2, 1 - pomocnicy trzymający psy za obroże puszczają je i odsuwają się na bok - GO!!
start zaprzęgu Krzysztofa Janeckiego z 15 psami fot. Franek Przeradzki
Zaprzęg rusza ile sił w 60 łapach, sypiąc piachem prosto w oczy maszera. Teraz cała psia siła, całe skupienie, cała energia przeniesiona jest tylko i wyłącznie na pracę wkładaną w wysiłek ciągnięcia wózka. Z psich gardeł nie dobywa się ani jeden dźwięk, cisza przerywana jest tylko przez komendy maszera.
Maszer to nie tylko przewodnik psiego zaprzęgu, ale fascynat, osoba poświęcająca całe swoje życie psom, spełniająca się w swojej pasji i miłości do zwierząt. Tylko takich ludzi spotykamy w Witowie, w gminie Piątek, gdzie już po raz dziewiąty odbywają się Wyścigi Psich Zaprzęgów. Baza wyścigów zlokalizowana jest na skraju dużego kompleksu leśnego - Lasów Witowskich. Już z daleka słychać szczekanie psów, które przywiezione tu zostały w specjalnych samochodach lub przyczepach przystosowanych do ich transportu. Jednym z maszerów jest Jacek Karasiński z Aleksandrowa Łódzkiego, prowadzący hodowlę psów o wdzięcznej nazwie Mroźny Błękit. Pytam go jak trafiła tutaj taka duża liczba psów? - Psy przewożone są w specjalnie do tego przystosowanych samochodach lub przyczepach. W czasie transportu są odseparowane od siebie, ale w ten sposób jednak, że widzą się nawzajem. Każdy pies ma na tyle dużo miejsca, że może wstać, rozprostować się, przeciągnąć, ale większość czasu podróżuje zwinięty w kółeczko. Klatki muszą być rozdzielone, bo inaczej w czasie jazdy psy obijałyby się o siebie - dodaje.
przyczepa do transportu psów fot. Michał Brzozowski
Czy wszystkie psy w zaprzęgu robią to samo? Po prostu ciągną? - Oczywiście, że nie - odpowiada Jacek - Ten tutaj husky, o imieniu Aslan i czarnym umaszczeniu, jest przez nas promowany na lidera. Liderzy to psy, które biegną z przodu, w pierwszej parze. Czasem też pierwszą parę zestawia się z lidera i speeddoga. Lider kieruje zaprzęgiem, a speeddog nadaje mu prędkość. Z tyłu zaprzęgu biegną welldogi, czyli psy dysponujące największą siłą. W środku psiego zespołu znajdują się tzw. teamdogi, które uzupełniają zaprzęg i pomagają go ciągnąć - tłumaczy Karasiński.
zaprzęg Jacka Karasińskiego podróżującego z synem fot. Franek Przeradzki
Zaprzęg Jacka tworzy 10 psów, to dużo jak na nasze warunki. Posiadanie takiego stada to duży obowiązek i praktycznie całe życie maszera podporządkowane jest życiu psów. To zupełnie inne hobby niż te, które mamy my, czy nasi znajomi. - Grasz w golfa, tenisa czy bawisz się w jakikolwiek inny sport. Znudzisz się, albo gdzieś wyjeżdżasz, to odstawiasz „narzędzia” do garażu - mówi Jacek. - W moim przypadku każdy wyjazd, który nie wiąże się z psami, to przedsięwzięcie angażujące pół rodziny. Najlepiej gdyby ktoś zamieszkał podczas mojej nieobecności w domu i przejął opiekę nad psami. Na szczęście nie trzeba z nimi wychodzić na spacery, gdyż mają swój wybieg.
Psy Jacka na wybiegu fot. Jacek Karasiński
- Czy to im wystarczy na tydzień, dwa? - pytam. - Nie wiem - odpowiada Jacek - nigdy na dłużej niż tydzień nie wyjechałem.
Jacek miłością do psów zaraził także swoją rodzinę, o czym świadczy obecność dwóch młodych maszerów - Jakuba i Bartka, którzy nie tylko pomagają ojcu we wszystkich, nawet najbardziej odpowiedzialnych czynnościach związanych z obsługą psów, ale także sami startują w zawodach. Młodszy z rodzeństwa - Bartek jest jeszcze za młody na powożenie zaprzęgiem, ale ma już za sobą start w canicrossie - czyli biegu z jednym psem, który ciągnąc biegacza pomaga mu osiągnąć lepszy czas.
Bartek Karasiński tuż przed startem w canicrossie fot. Franek Przeradzki
Jakub natomiast samodzielnie powozi trzykołowym psim zaprzęgiem, ciągniętym przez dwóch pupili. To wyczerpujące i odpowiedzialne zajęcie, z którego nastoletni chłopak wywiązał się znakomicie, dojeżdżając z dobrym czasem do mety. Stara się o zdobycie licencji zawodniczej, do której potrzeba kilku takich startów.
Młodzi maszerzy fot. Franek Przeradzki
Chodzimy między zawodnikami, oglądamy sprzęt i psy. Psy są różne - od mieszańców pochodzących ze specjalnych hodowli specjalizujących się w „produkcji” psich sportowców, przez sprinterów, rasę eurodog,
różne psie rasy fot. Franek Przeradzki
do prawdziwych psów północy - malamutów, samojedów i syberian husky. Każdemu z nas wydaje się, że wie jak wygląda husky, tak naprawdę mając przed oczami puchatego, dużego, misiowatego psa rasy alaskan malamut. Syberian husky to pies często o niepozornym wyglądzie, który w porównaniu do malamuta może mieć wręcz „szczurzy” wygląd.
psi sportowiec - sybierian husky fot. Franek Przeradzki
Są co prawda wystawowi przedstawiciele psów tej rasy, którzy charakteryzują się wspaniałą maścią i gęstym futrem, ale to właśnie te bardziej niepozorne psiaki są prawdziwymi królami wśród psów pociągowych.
Za sportowy debiut tej rasy można przyjąć rok 1909 i wyścig „All Alaska Sweepstake” rozgrywany na dystansie 650 km. To wtedy rasę syberian husky okrzyknięto mianem „syberyjskich szczurów”, gdyż wyglądały mizernie w porównaniu do potężnych alaskańskich malamutów. Szybko jednak to przezwisko zostało odszczekane przez oszczerców po tym, jak zaprzęg syberianów przybiegł na metę tego morderczego wyścigu jako trzeci. Rok później inny zaprzęg ciągnięty przez psy tej rasy pobił rekord trasy, który został poprawiony dopiero w... 1983 roku.
O ile eurodogi i inne krzyżówki na krótkich dystansach są szybsze o kilka km/h - co obserwując wyścig daje się od razu zauważyć, o tyle to psy północy są bardziej wytrzymałe. Średni dystans to dla psów husky 30-60 km, a długa trasa liczy od 60 do 120 km. Sportowe krzyżówki nie dałyby rady przebiec takich odległości. Dłuższa trasa w Witowie liczy jedynie 6 kilometrów, więc liderami wyścigów stają się, nijako z automatu, sportowe krzyżówki psów.
Zawody w Witowie odbywają się w kilku różnych klasach, w zależności od liczby psów oraz tego co za sobą ciągną. Ciekawostką jest to, że nie ma podziału na płeć maszerów, gdyż ta nie odgrywa tu większej roli w osiąganiu lepszych czasów. Już mając zwykły rower, przystosowany do jazdy po lesie, i jednego psa można uczestniczyć w zawodach - to bikejoring.
Bikejoring fot. Franek Przeradzki
Canicross to z kolei bieg przełajowy z psem, gdzie biegacz ubrany w specjalne szelki, ciągnięty jest przez psa.
canicross fot. Franek Przeradzki
Psy ciągną też hulajnogi, czy wózki trzy- i czterokołowe. Te ostatnie są absolutnie przeróżne - od najlżejszych wózków sportowych, przez takie wyposażone w platformy do przewozu psów, czy pasażerów, po ciężkie, nawet 200-kilogramowe konstrukcje, spawane ze złomu metodą chałupniczą. Ciężar wózka daje stabilność jazdy, a dla dużego zaprzęgu nie jest wielką przeszkodą, w końcu każdy z psów potrafiłby ruszyć z miejsca wóz ważący 1,5 tony...
Jednym z najciekawszych wózków ciągniętych przez psy jest specjalnie przerobiony w tym celu quad. Pojazd pozbawiony jest silnika, w jego miejsce wstawiony jest duży, samochodowy akumulator, który zasila mocne, ledowe oświetlenie, a jego ciężar dodatkowo stabilizuje pojazd.
quad ciągnięty przez psy Krzysztofa Janeckiego fot. Franek Przeradzki
To "wózek" należący do Krzysztofa Janeckiego, reprezentującego klub Huksy Fun z Katowic. Jego zaprzęg jest też największy ze wszystkich startujących w Witowie, bo biegnie w nim aż 15 psów - wszystkie rasy syberian husky. - Mamy z żoną 24 psy - mówi Krzysztof. - 15 z nich jest trenowanych do ciągnięcia zaprzęgu, a pozostałe 9 to psy na sportowej emeryturze. U nas psy są do samego końca, mają u mnie dożywocie. Najmłodszy emeryt ma 11, najstarszy 15 lat - dodaje.
Takie hobby kosztuje i to całkiem sporo, dlatego w Polsce mówi się, że dużymi zaprzęgami jeżdżą bogaci i snoby. - Nie zawsze tak jest, ale musi być w tym ziarno prawdy - informuje maszer. - Rzadko zdarza się, żeby dużymi zaprzęgami jeździli młodzi ludzie, a to z kilku względów: rodzinnych i finansowych, ale też dochodzi jeszcze jeden czynnik. Młodzi są w stanie sami się wykazać fizycznie przy mniejszej liczbie psów. Ja mam już prawie 60 lat i w czasie wyścigu nie jestem w stanie pomóc moim psom - odpychać się, dobiegać. Dlatego musi być ich więcej. Ale to też nie jest dla mnie jakiś przymus, takie duże zaprzęgi po prostu mnie fascynują - uzupełnia.
zaprzęg prowadzony przez Krzysztofa Janeckiego fot. Franek Przeradzki
Krzysztof Janecki to utytułowany zawodnik, na swoim i swoich psów sportowym koncie ma tytuł wicemistrza świata, jest medalistą mistrzostw Europy, a w poprzednich mistrzostwach świata zajął 5 miejsce w kategorii open. Od ośmiu lat jest w ścisłej czołówce światowej i europejskiej. Pytam o koszty uprawiania tego sportu. Jednym z nich jest sen - W sezonie startowym, czyli od września do końca kwietnia robię dwa treningi w dni powszednie i dwa w weekendy - odpowiada Krzysztof - czyli pobudka o 4 rano, pojenie psów, wyjazd na trening, powrót do domu, higiena psów i dopiero wyjeżdżam do pracy, w której jestem o 9:30. - dodaje Janecki. O maszerach mówi się, że się nie starzeją. Po prostu nie mają na to czasu - gdy mają trening wstają o 4 rano, gdy nie ma treningu - mogą pospać... godzinę dłużej.
psy na tzw. stake out'cie fot. Franek Przeradzki
Druga sprawa to finanse. Utrzymanie jednego psa w sezonie startowym kosztuje od 200 do 300 złotych. Przy dużej liczbie psów wychodzi kosmiczny wynik. Trzeci koszt to życie, które musi być całkowicie podporządkowane psom. 24 psy? Czy ktoś jest w stanie zapamiętać tyle psich imion? Dla Krzysztofa nie stanowi to problemu - Dora, Elise, Veyron, Fredzia, Chanell, Sól, Tanya, Tatoo, Iris, Faith, Enzo, Eset, Zuzia, Jade, Anubis oraz Etna, emerytka, która przyjechała razem ze sportowcami z braku miejsca w psim hotelu, w którym zostały: Strzała, Tuki, Tent, Guśka, Tisan, Twister, Akaja i Stine - w wieku 12-14 lat. Solidnie zapracowały na spokojną emeryturę - kończy wyliczanie Krzysztof.
Nie trzeba mieszkać w domu z ogrodem i mieć kilkanaście, czy kilkadziesiąt psów, by być wiernym fanem rasy husky. Potwierdzeniem tego jest spotkany w Witowie Andrzej Dębski, aktor znany z serialowych produkcji telewizyjnych, który ze swoim psem o imieniu Balto mieszka w Warszawie, w mieszkaniu. Pytam czy husky nie męczy się na małej powierzchni. - Zacznijmy od temperatury - odpowiada Andrzej - Pies potrafi regulować temperaturę swojego otoczenia. Jeżeli jest mu za gorąco, staje pod balkonem i prosi o to, żeby go wypuścić lub leży na chłodnej kamiennej posadzce. Nawet na mrozie potrafi przespać tak pół nocy. Równie często też zdarza się, że śpi z nami w łóżku. - śmieje się Andrzej. - To, że ta rasa psów musi być koniecznie wychowywana w domu z ogrodem to mit. Psy północy, do których należą takie rasy jak husky, malamuty, samojedy, to psy hodowane także do przebywania w ciasnych pomieszczeniach, mają to w genach. W dawnych czasach często były używane przez troskliwych rodziców jako kaloryferki dla dzieci - spały z nimi w łóżkach i grzały je swoimi ciałami.
Andrzej, Balto i Michał fot. Franek Przeradzki
Balto bardzo dobrze czuje się w mieszkaniu, ale wiadomo, jak każdego młodego psiaka roznosi go energia i najchętniej w ogóle nie wracałby ze spaceru. - mówi Andrzej. - Posiadanie psa, trenowanie z nim, to fantastyczna motywacja do ruchu. Dwa lata temu, mając 58 lat, chodziłem o kulach, gdyż miałem problemy z kręgosłupem. Pojawił się Batlo i postawił mnie na nogi, zaktywizował. Jeżeli jest to tylko możliwe bierzemy razem udział w zawodach bikejoringu. To sprawia mu ogromną frajdę. Ja dzięki Balto na nowo odkrywam przyrodę, cieszę się tym, że on się cieszy, nam obu obcowanie z naturą sprawia wielką przyjemność - dodaje. Andrzej tym razem przyjechał na zawody towarzysko, nie startował, ale i tak nie powstrzymał się, żeby całą ponadszeciokilometrową trasę przejechać rowerem, który oczywiście napędzać pomagał Balto.
Wyścigi psich zaprzęgów to rzecz naprawdę niesamowita, bardzo widowiskowa i spektakularna. Sport, który sprawia frajdę ludziom, ale przede wszystkim zwierzętom. Psy zaprzęgowe najszczęśliwsze są nie wtedy gdy jedzą, czy odpoczywają, ale gdy w pełnym pędzie, pracując w grupie ciągną sanie lub zaprzęg. To naprawdę widać, słychać i czuć...