W pierwszych trzech rundach pięściarze raczej się badali, boksowali dość ostrożne, tempo nie było szalone. Dziać się zaczęło dopiero w czwartej rundzie, gdy Dillian Whyte lewym sierpem posłał Aleksandra Powietkina na deski, ale mistrz olimpijski z 2004 roku szybko wstał. Chwilę później Rosjanin jednak znowu był liczony. Tym razem Whyte poczęstował go lewym podbródkowym.
Kiedy wydawało się, że Brytyjczyk jamajskiego pochodzenia zacznie przeważać, to na samym początku piątej rundzie Powietkin znokautował Whyte'a potężnym podbródkowym ciosem z lewej ręki. Sędzia zakończył walkę, zanim doliczył do dziesięciu. Whyte stracił przytomność. Wstał dopiero po kilku minutach.
Dla Brytyjczyka była to druga porażka w karierze, wcześniej pokonał go Anthony Joshua, który w przeszłości zwyciężył także z Powietkinem.
Rosjanin za 37. wygraną w karierze zarobi około 3,5 miliona funtów. Na konto przegranego Eddie Hearn, promotor bokserski, przeleje o 500 tysięcy funtów więcej. Była to pierwsza duża walka bokserska wagi ciężkiej po przerwie spowodowanej pandemią. Co teraz czeka Powietkina? Prawdopodobnie zmierzy się ze zwycięzcą trylogii Tyson Fury - Deontay Wilder.
- Leżałem dwa razy, ale czułem się dobrze. Byłem gotowy dalej walczyć. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że go znokautuje tym ciosem - powiedział po walce Powietkin.
Przeczytaj też: