Za nami kwalifikacje do Grand Prix Singapuru. Najlepszy okazał się w nich kierowca McLarena Lando Norris, który o nieco ponad 0,2 sekundy wyprzedził Maxa Verstappena i wystartuje z pole position. Podium uzupełnił Lewis Hamilton z Mercedesa. Ostatnią sesję kwalifikacyjną kompletnie zawaliło Ferrari. Charlesowi Leclerc'owi nie zaliczono czasu, natomiast Carlos Sainz rozbił bolid o bandę.
Wracając do Verstappena, to była kolejny raz w ostatnim czasie, gdy Holender męczył się i miał kłopoty. Zwłaszcza w Q2, gdy przez większość czasu był poza miejscem dającym awans do Q3 i dopiero w ostatniej możliwej chwili udało mu się wskoczyć do czasówki. Mistrz świata sporo narzekał na swój bolid po nieudanym Grand Prix Azerbejdżanu (piąte miejsce). Na czwartkowej konferencji prasowej powiedział, że balans w jego maszynie był "zje****y". To określenie nie spodobało się międzynarodowej federacji.
FIA, która jest bardzo wyczulona na punkcie przekleństw podczas konferencji, ukarała Holendra za jego występek. Verstappenowi nakazano wykonanie prac społecznych. Mistrz świata bardzo się z tego powodu zdenerwował, czego na konferencji po kwalifikacjach nawet nie próbował ukrywać. Telewizja ESPN relacjonuje, że Holender bardzo zdawkowo odpowiadał na pytania prowadzącego Toma Clarksona. "Może", "zobaczymy jutro", tego typu odpowiedzi to jedyne, co udawało się z niego wyciągnąć.
Gdy przyszedł czas na pytania od dziennikarzy, Verstappen powiedział, że takie rozmowy będzie prowadzić poza salą. Według ESPN przedstawiciel FIA zabronił kierowcy rozmów z dziennikarzami poza salą, ale ten i tak to zrobił. Na schodach wyjściowych. - Skoro tak łatwo tutaj dostać za to karę czy coś takiego, to po co mam tam udzielać pełnych odpowiedzi? Wolę w takim razie nie mówić, oszczędzać głos. A wywiadu przecież mogę udzielić gdziekolwiek indziej - stwierdził mistrz świata.