"Podczas czwartkowego wieczoru doszło do rozmów pomiędzy F1, FIA oraz zespołami i wszystkie strony doszły do wniosku, że w obecnych okolicznościach niemożliwa jest organizacja Grand Prix Rosji" - dodaje Formuła 1. Na ten moment władze nie poinformowały wprost, czy ta decyzja dotyczy wyłącznie tegorocznej edycji, czy też Rosja zniknie z kalendarza F1 na dłużej bądź na stałe.
Swoją wersję wydarzeń przedstawiły za to rosyjskie władze. Serafim Timczenko, minister sportu w Kraju Krasnodarskim, w którym leży Soczi (miasto, w którym odbywa się GP), podkreślił, że Formuła 1 tak naprawdę niczego nie odwołała. Uznała jedynie za "niemożliwe" zorganizowanie Grand Prix Rosji w "obecnych okolicznościach". Dlatego władze nie zdecydowały się jeszcze na zwrot kosztów kibicom, którzy zakupili bilety.
Najnowsze informacje ws. rosyjskiej inwazji na Ukrainę >>
- W tej chwili ministerstwo nie otrzymało żadnych oficjalnych pism o odwołaniu wyścigów - powiedział Timczenko w rozmowie z agencją TASS. - Możemy więc polegać jedynie na oficjalnych wypowiedziach w mediach. Miejmy nadzieję, że do września sytuacja się zmieni i będziemy mogli, jak zwykle, zanurzyć się w świecie Formuły 1 - dodał minister.
- Odwołanie wyścigu to właściwa decyzja i uważam, że wszyscy kierowcy się ze mną zgodzą. To straszne, co się dzieje na świecie - powiedział Valtteri Bottas, kierowca Alfy Romeo Racing Orlen. - Byłoby mi ciężko wsiąść do samolotu i wylądować w kraju, w którym trwa wojna - dodał Carlos Sainz, kierowca Ferrari.
Wojna na Ukrainie wybuchał ponownie w czwartek, 17 lutego. W godzinach porannych wojska rosyjskie przeprowadziły zbrojny atak. Dzisiaj walki trwają na terytorium niemal całego kraju. Sytuacja sprawiła, że konsekwencje wyciągane wobec Rosji dotyczą także sportu. Federacje, związki i drużyny sprzeciwiają się agresji.