Kiedy jeszcze w lutym Nick Kyrgios zajmował 19. lokatę w rankingu ATP, nikt nie spodziewał się, że przez cały rok pojawi się na korcie tylko raz. Po rozegranej w grudniu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich WTL dokuczały mu spore problemy z kolanem, które finalnie musiało zostać zoperowane. Tym samym był zmuszony wycofać się m.in. z Australian Open. 28-latek planował powrócić na kort w lipcu, a konkretniej w Wimbledonie, w którym w ubiegłym roku poległ dopiero w finale z Novakiem Djokoviciem (1. ATP).6:4, 3:6, 4:6, 6:7(3).
Jego plany pokrzyżował jednak uraz nadgarstka, który do tej pory nie pozwolił mu wrócić do rywalizacji. Jakiś czas temu informowaliśmy o tym, że długa nieobecność spowodowała, że Australijczyk wypadł z czołowej "setki" rankingu ATP. To jednak wcale nie koniec złych informacji.
Ostatnie punkty Kyrgios zdobył podczas ubiegłorocznego Japan Open, w którym pokonał w II rundzie Kamila Majchrzaka 3:6, 6:2, 6:2. Następnie w ćwierćfinale miał zmierzyć się z Taylorem Fritzem, ale oddał ten mecz walkowerem. Minął zatem rok, podczas którego Australijczykowi nie udało się zdobyć żadnych punktów w rankingu, co oznacza, że w poniedziałek został oficjalnie usunięty z zestawienia. Taka sytuacja nie przytrafiła mu się od ponad dekady.
11 października opublikował na Instagramie materiał przedstawiający jeden z jego treningów. Można zatem wnioskować, że już niebawem powróci do rywalizacji. Sam chciałby to zrobić w styczniowym AO, w którym może wystąpić dzięki punktom z ATP Protected Ranking, zajmującym się ochroną notowanych, niemogących grać z powodu kontuzji dłuższej niż sześć miesięcy zawodników.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Kyrgios nie jest jedynym czołowym tenisistą w takiej sytuacji. Były lider zestawienia Rafael Nadal po raz ostatni wystąpił na korcie właśnie w pierwszym tegorocznym Wielkim Szlemie, czyli ma niespełna trzy miesiące, aby wrócić do gry i pozostać wśród notowanych graczy.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!