Szansę pójścia w ślady Dariusza Michalczewskiego, Tomasza Adamka i Krzysztofa Włodarczyka, jedynych do tej pory polskich championów boksu zawodowego, popularny "Wojownik" otrzyma na początku przyszłego roku. Rywalem Polaka będzie zwycięzca starcia pomiędzy reprezentantem RPA Isaakiem Hlatshwayo a Słoweńcem Janem Zaveckiem i wydaje się, że jeśli pięściarz grupy Bullit KnockOut Promotions pokaże taki boks i serce do walki jak w piątkowy wieczór, nie ma możliwości, by na jego biodrach nie zawisł mistrzowski pas prestiżowej International Boxing Federation.
Takiej walki w Polsce, jak ta rozegrana w hali ełckiego MOSiRu chyba jeszcze nie było. Nie zabrakło niczego, czego polski kibic boksu mógłby sobie zażyczyć - było szybkie tempo, celne mocne ciosy, nagłe i dramatyczne zwroty akcji, a to wszystko okraszone zwycięstwem biało-czerwonego "Wojownika".
Piątkowy eliminator zaczął się dla Rafała Jackiewicza bardzo pomyślnie- pierwsze sześć minut stało pod znakiem jego wyraźnej dominacji. Polak doskonale przepuszczał lewy prosty Rodrigueza i po odchyleniu bezpośrednim prawym prostym raz po raz ranił dominikańskiego rywala. Rodriguez wyciągnął jednak w końcu wnioski z dwóch przegranych starć i w rundzie trzeciej oraz czwartej pojedynek się wyrównał. Bokserzy tworzyli wielkie show, ale najlepsze dopiero nadchodziło
Gdy w piątym starciu kolejny bezpośredni Jackiewicza zamroczył Rodrigueza. "Wojownik" z Mińska Mazowieckiego był już o krok od wygranej przez nokaut, jednak zabrakło mu czasu na dokończenie dzieła zniszczenia. Niewykorzystane okazje lubią się mścić, o czym boleśnie za chwilę przekonać miał się toczący do tej pory znakomity bój Polak.
W szóstej rundzie Jackiewicz w wymianie ciosów nadział się na straszliwy prawy prosty Rodrigueza i nieprzytomny poleciał na liny, gdzie zainkasował kolejnych kilka mocnych uderzeń, po czym bezwładnie osunął się na matę. Gdy doświadczony sędzia Eddie Cotton doliczył do ośmiu, Jackiewicz równowagę złapał z wielkim trudem, a do gongu pozostawało jeszcze 90 sekund.... Było to z pewnością najdłuższe 90 sekund w karierze naszego wojownika. Jackiewicz pokazał jednak olbrzymi hart ducha i bohatersko zdołał dotrwał do przerwy, rozpaczliwie ratując się kolejnymi klinczami.
Nieoczekiwanie w siódmej i ósmej rundzie Polak "wrócił do gry" i znów jak na początku walki zaczął dyktować warunki w ringu. Na tym etapie walki doskonale funkcjonował jego lewy prosty, i to pomimo aż dziesięciu centymetrów różnicy wzrostu na korzyść rywala. Nieco słabsza była w wykonaniu Polaka runda dziesiąta, ale w następnej odsłonie znów udało mu się wrócić do skutecznego boksu. Ostatnie minuty walki to prawdziwa ringowa wojna, w której żaden z bokserów nie osiągnął szczególnie wyraźnej przewagi.
Gdy zabrzmiał ostatni gong, chyba żaden z kibiców w hali ełckiego MOSiRUu, nie brał pod uwagę ogłoszenia innego werdyktu jak wygrana Jackiewicza. Jak się okazało słusznie- sędziowie punktowali: Polak Mirosła Brozio 116-112, Anglik Dave Parris 115-112, Amerykanin Larry Hazzard Jr 114-112- wszyscy na korzyść "Wojownika", od soboty oficjalnego pretendenta do tytułu mistrza świata wagi półśredniej federacji IBF.
Więcej informacji o - boksie na bokser.org ?