"Cudowne dziecko słoweńskich skoków" rywalem Polaka w walce o złoto. "Cel"

Jakub Balcerski
Ma 18 lat i w Słowenii nazywają go cudownym dzieckiem skoków. W tym sezonie wrócił po groźnej kontuzji, stanął na podium w Pucharze Kontynentalnym i zadebiutował w Pucharze Świata w Zakopanem. Rok Masle ma szansę stać się czołowym skoczkiem świata. Na razie jako jeden z faworytów mistrzostw świata juniorów w Whistler powalczy o złoto z Polakiem Janem Habdasem.

Rok Masle ma tylko 18 lat, a już stał na podium zawodów Pucharu Kontynentalnego - kilka tygodni temu w Planicy. Ma już medal wielkiej juniorskiej imprezy - srebro mistrzostw świata w drużynie zdobył w 2021 roku, a zaraz zapewne powalczy o kolejny: jest jednym z faworytów kolejnego czempionatu, tegorocznej rywalizacji w Whistler. 

Na treningach cała kadra Słowenii zajmowała jednak dość odległe jak na siebie pozycje, a dominował Fin Vilho Paloosari. Eksperci cały czas widzą jednak Masle w roli kandydata co najmniej do medalu, jeśli nie tego, żeby udowodnić swoją wartość i w konkursie pokazać się lepiej nawet od najgroźniejszych rywali. A talentu zdecydowanie mu nie brakuje.

Zobacz wideo Kamil Stoch potrzebował specjalnej zgody. Tak wygląda jego zakopiańskie królestwo

Pechowy debiut w Zakopanem. Gorzej miał chyba tylko Kubacki

Masle niedawno zadebiutował w Pucharze Świata. Choć kwalifikacje i konkurs na Wielkiej Krokwi w Zakopanem zapewne wyobrażał sobie nieco inaczej. Sam awans do niedzielnego konkursu trzeba uznać za sukces młodego Słoweńca. Jednak to, co się w nim wydarzyło, sprawia, że można go nazwać niemal największym pechowcem tych zawodów obok Dawida Kubackiego.

Polak prowadził po pierwszej serii, ale został puszczony w niekorzystnych warunkach w finałowej rundzie i je stracił. Skończył jednak drugi, a słoweński skoczek nie mógł się cieszyć nawet z wywalczenia pierwszych punktów w karierze. Był 31., choć do wejścia do drugiej serii zabrakło mu zaledwie 2,1 punktu.

- Dwa skoki treningowe w piątek były naprawdę dobre, skakałem tak, jak powinienem. Jednak próba z kwalifikacji była już dość słaba, nie jestem z niej zadowolony - mówił Sport.pl Masle jeszcze przed występem w konkursie, oceniając swoje pierwsze trzy skoki na Wielkiej Krokwi. W treningach uzyskał dwa razy po 123,5 metra, co dało mu najpierw 15., a potem 20. miejsce. Skakał na poziomie zdobycia punktów w swoim debiucie w Pucharze Świata. W kwalifikacjach osiągnął jednak tylko 115,5 metra, co dało mu 34. pozycję, więc łatwo zrozumieć jego rozczarowanie. - Może poczułem trochę presji związanej z tymi zawodami i sporym tłumem kibiców na skoczni. Zresztą, ona jest dość trudna, zwłaszcza to, jak trzeba dostosować do niej swoją pozycję najazdową - tłumaczył Słoweniec.

W niedzielę skoczył jednak bardzo podobnie jak w ostatniej piątkowej próbie. 115 metrów w trudnych warunkach - prawie metrze na sekundę wiatru z tyłu skoczni - tym razem przyniosło nieco lepszy rezultat, ale 31. miejsce i tak nie dało mu wejścia do drugiej serii. To musiało nieco zaboleć ambitnego Słoweńca. I choć skala jego talentu pozwoli mu pewnie jeszcze wielokrotnie zjawić się na zawodach najwyższej rangi, to teraz może żałować zmarnowanej szansy.

"Cudowne dziecko słoweńskich skoków" wychowane w stolicy

Masle w Słowenii już od dawna uważany jest za wielki talent. - Wszyscy mówią tu o nim odkąd miał 14 lat. To cudowne dziecko słoweńskich skoków - mówi Sport.pl dziennikarz radia Val 202, Bostjan Rebersak. - Wygrywał wiele krajowych zawodów, czy mistrzostw Słowenii kadetów i juniorów. W tym sezonie po wielu startach w konkursach FIS Cup i lokalnych zawodach trenerzy powiedzieli, że to odpowiedni czas, żeby udowodnił swoją jakość w Pucharze Kontynentalnym. Tam po kilku startach ostatnio stanął na podium, był trzeci i piąty w konkursach w Planicy, więc szybko dali mu szansę także w Pucharze Świata. Tak przyjechał do Zakopanego - opisuje Słoweniec.

Co ciekawe, Masle wcale nie wychował się w jednym z największych ośrodków w Słowenii: Kranju czy Planicy. To członek klubu Ilirija z Lublany, stolicy kraju. - Wszyscy zawodnicy w słoweńskiej kadrze są z gór. Tylko Lovro Kos jest z Iliriji. Ludzie nie spodziewają się, że ze stolicy można wskoczyć do światowej czołówki w skokach, ale staramy się to udowadniać. Dla nas to nie ma wielkiego znaczenia - przyznaje nam Masle.

Upadek zatrzymał karierę 18-latka. Ale wrócił po groźnej kontuzji i nie bał się od pierwszego skoku

Najtrudniejszy okres i największy sprawdzian w jego dotychczasowej karierze to na pewno zeszłoroczna kontuzja odniesiona na treningu w Planicy. W listopadzie przeskoczył rozmiar dużego obiektu - lądował poza 140. metrem - i upadł przy lądowaniu. Diagnoza była brutalna: zerwane więzadło krzyżowe i koniec sezonu.

 

- Miał operację i musiał się długo rehabilitować, co dla każdego zawodnika stanowi duże wyzwanie - przyznaje Rebersak. Ciekawą anegdotę z okresu, gdy Masle wracał do treningów przytoczył nam jego klubowy kolega z Iliriji, Maksim Bartolj. - To były jego pierwsze skoki oddawane po tym, jak się wyleczył, w Villach na skoczni K60. Każdy, kogo znam, nawet ja, w takiej sytuacji byłby raczej bardzo ostrożny i bałby się długich skoków. Tymczasem patrzymy na jego pierwszą próbę, a on kładzie się na narty, niesie go wysoko i ląduje daleko za pierwszą czerwoną linią z głębokim telemarkiem. I to po zerwaniu więzadeł. Inni mieliby jakąś psychiczną blokadę przed takimi skokami w głowie, ale nie on - wskazuje skoczek.

Odwagę, którą miał wówczas Masle może tłumaczyć to, na kim wzoruje się od dzieciństwa. - Jego idolem jest Robert Kranjec. To przez niego zaczął skakać. I też jest "lotnikiem". Co prawda, nie skakał jeszcze na mamucie, ale już widać, jak świetną ma sylwetkę i pozycję w powietrzu, jak umie się dobrze ułożyć w locie. To coś, w czym ucieka innym. Uwielbia daleko skakać, ale jest dość cichym, nieśmiałym chłopakiem, zawsze patrzącym na ciebie wielkimi oczami - opisuje Rebersak. Pewnie dlatego w Zakopanem nie konsultował się z bardziej doświadczonymi kolegami. - Nie pytałem ich o rady, nie. Musiałem sobie z tym poradzić sam, ale to też dobrze, bo to dla mnie wyzwanie - mówił z uśmiechem Masle.

Masle rywalem Habdasa w walce o złoto mistrzostw świata juniorów. "Największy cel"

Na co stać Masle w przyszłości? - Cóż, obecnie rzadko utalentowani skoczkowie dochodzą do roli najlepszych na świecie w tak młodym wieku. Może pięć albo dziesięć lat temu tak bywało, ale teraz niewielu juniorów się przebija, a na sukcesy muszą swoje odczekać. Rok skacze naprawdę dobrze i jest jednym z najbardziej obiecujących zawodników nie tylko w Słowenii, ale pewnie i całej stawce. Nie mogę powiedzieć jasno, że uda mu się wejść do ścisłej czołówki - musi być cierpliwy, uczyć się, nabierać doświadczenia i obycia w kadrze. Jeśli to mu się powiedzie, stanie się bardzo dobrym skoczkiem. Ale niech będzie pewny siebie i dąży do jak największych sukcesów - ocenia Rebersak.

- Na pewno będzie groźnym rywalem każdego skoczka, który chciałby wygrać mistrzostwo świata juniorów. To obecnie jego największy cel - dodaje dziennikarz. To oznacza, że Masle w Kanadzie będzie walczył o złoto z faworytem z polskiej kadry - 19-letnim Janem Habdasem, który równie mocno stawia w tym sezonie właśnie na MŚJ.

Mistrzostwa świata juniorów odbywają się w Whistler i trwają już od 27 stycznia, a zakończą się 5 lutego. Rywalizację indywidualną skoczków zaplanowano w nocy z czwartku na piątek o północy czasu polskiego.

Więcej o:
Copyright © Agora SA