- Jest to wyczekiwane miejsce w top 30! I to jeszcze w Zakopanem! - cieszy się Jan Habdas. Niedzielne zawody, które wygrał Halvor Egner Granerud przed Dawidem Kubackim i Stefanem Kraftem, 19-latek z Bielska-Białej zapamięta na całe życie. Chociaż może nie w całości.
- Pierwszego skoku nie pamiętam, tak się stresowałem. Drugi mógł być lepszy. Ale jest pięknie - mówi. W pierwszej serii nasz junior skoczył aż 129 metrów i był 14. W drugiej wylądował o sześć metrów bliżej i skończył konkurs na 21. miejscu.
Habdas po konkursie w Zakopanem dostał 10 punktów do klasyfikacji Pucharu Świata. To jego pierwsze pucharowe punkty w życiu. Nastolatek dostał też tysiąc franków szwajcarskich. Ale najważniejszą nagrodę w przygodzie ze skokami, jak sam wspomina, otrzymał w 2017 r. w Lahti.
- To było niesamowite wyróżnienie. Ale bardziej mi się spodobała czapka, którą wtedy dostałem. Sto euro to był tylko dodatek, a czapka jest dla mnie pamiątką, dalej trzymam ją na półeczce - mówi nam Habdas.
To wyróżnienie dostał po zakończeniu cyklu zawodów dla dzieci młodzieży Lotos Cup. Sześć lat temu 13-letni wówczas Habdas błyszczał w tym cyklu. - Hannu Lepistoe był gościem na podsumowaniu. Wybierano jednego zawodnika do specjalnej nagrody - wspomina uhonorowany.
Habdas to pierwszy polski skoczek urodzony w XXI r., który zdobył punkty Pucharu Świata. Debiutował rok temu - w Wiśle był 46., a w Zakopanem odpadł w kwalifikacjach. W tym sezonie w Wiśle oba konkursy skończył na 34. miejscu, a później dostał szansę pierwszego zagranicznego wyjazdu w ramach PŚ. To był zakończony niedawno Turniej Czterech Skoczni.
Habdas na nim płakał, mówił, że swoich skoków się wstydzi, roznosiła go ambicja. On wiedział i my wiemy, że stać go na więcej niż to, co pokazał w Niemczech (w Oberstdorfie był 49, a w Garmisch-Partenkirchen odpadł w kwalifikacjach) i w Austrii (w Innsbrucku był 43, a w Bischofshofen był 40.).
- Nie wiem do końca, jak to się stało, że po Turnieju zostałem w Pucharze Świata. Wydaje mi się, że ze względu na MŚ juniorów trenerzy nie chcieli mi za bardzo zmieniać stref czasowych. Bardzo się cieszę, że dostałem kolejną szansę startu w Pucharze Świata - mówi Habdas.
Na Puchar Kontynentalny, a nie na Puchar Świata pojedzie teraz - do austriackiego Eisenerz. Na kolejny PŚ trener Thomas Thurnbichler go nie zabierze, bo ten za tydzień odbędzie się w Sapporo. Z wysyłania Habdasa właśnie w to miejsce nasi szkoleniowcy (poza Thurnbichlerem również prowadzący zawodnika w kadrze B Maciej Maciusiak) zrezygnowali przed chwilą ("Kontynental" w Sapporo toczył się równolegle z PŚ w Zakopanem) i również za chwilę oszczędzą młodemu zawodnikowi dalekiej podróży i zmiany strefy czasowej.
Od 28 stycznia do 5 lutego Habdas będzie startował w mistrzostwach świata juniorów w kanadyjskim Whistler. - Mam nadzieję, że będę kandydatem do medalu, ale nie chcę się tak spiąć, jak przed rokiem. To nie było nic dobrego. Teraz chcę wykonać swoją robotę i czuję, że jak ją wykonam, to będzie dobrze - mówi.
Przed rokiem, na MŚ juniorów w Zakopanem, Habdas zajął 13. miejsce. I płakał bardzo rozczarowany.
Juniorskie MŚ odbywają się co roku, a polskie skoki na medal czekają już dziewięć lat - od złota Jakuba Wolnego w 2014 r. W Habdasie pokładamy nadzieje na sukcesy młodego Polaka, bo to zawodnik ambitny, poukładany i mający w sobie rodzaj błysku, jaki eksperci widzą u największych.
Do tego jako król TikToka (jego filmiki ogląda po kilkaset tysięcy osób) Habdas mógłby przyciągnąć do skoków, do sportu w ogóle, wielu młodych ludzi.
Zapytany o zainteresowanie fanek, a konkretnie o to, czy wiele odzywało się, oglądając go w Turnieju Czterech Skoczni, Habdas się uśmiecha. - Nie powiem, że nie. Ale nie starałem się szukać atencji w social mediach. Może mogłem wykorzystać Turniej do zbudowania większej grupy odbiorców, jednak chciałem się skupić na sporcie i nie wciskać się nigdzie tam na siłę - mówi.
Na siłę nasz junior nie chce się też do nikogo porównywać. Jego nienaganną sylwetkę w locie wielu ekspertów porównuje do tej, z jakiej słynął Thomas Morgenstern.
- Te porównania i motywują, i czasem przeszkadzają. Wiem, że wokół mnie jest dość duży szum medialny jak na młodego zawodnika i przy porażkach bardziej się tym przejmuję, chociaż wiem, że nie powinienem. Ale to bardziej boli, bo chciałbym, żeby moje skoki sprawiały radość nie tylko mi, ale i fanom - mówi nam Habdas. - Nigdy się nie skupiałem na tym, czy mam styl podobny do kogoś, zawsze chciałem być Jankiem Habdasem. I zawsze nim będę chciał być. Również nigdy się nie skupiałem na czytaniu artykułów. Ktoś mi o tym mówił, ale ja sam nigdy nie przeczytałem artykułu o sobie - dodaje.
Jak się jednak okazuje, porównania do Morgensterna Habdas słyszy nie tylko od tych, którzy czytali je w artykułach. Gdy pytamy, czy austriacki trener naszej kadry Thomas Thurnbichler pewnych podobieństw nie widzi, Janek się uśmiecha. - Marc Noelke mi coś takiego powiedział przy jednej z analiz. Zapytałem go wtedy czy to dobrze. Odpowiedział: A jak myślisz? Jak najbardziej! - słyszymy.
Habdas nie chce być drugim Morgensternem, ale dobre wzorce chętnie podpatruje. I chwilę po tym, jak emocje opadły, podkreśla, że Turniej Czterech Skoczni obok rozczarowania wynikami przyniósł mu przede wszystkim cenne doświadczenia. - Bardzo dużo się nauczyłem, podpatrując kolegów, trochę sobie w głowie poukładałem: że nie zawsze będzie kolorowo, ale wtedy i tak trzeba dalej robić swoje - mówi.
A gdy prosimy, by konkretnie powiedział, co podpatrzył u Dawida Kubackiego, Kamila Stocha i Piotra Żyłę, dostajemy naprawdę sporo konkretów. - Zawsze obserwowałem ich rozgrzewkę, to jak się zachowują na górze, jak się przygotowują do skoku, starałem się podpatrzeć, kiedy się wyciszają, kiedy wizualizują sobie swój skok. Pod tym względem i pod względem mentalnym dało się od nich wiele wyciągnąć - słyszymy. - Jest takie przysłowie: z kim przestajesz, takim się stajesz. Może kiedyś też będę najlepszy? Oby tak było! - kończy Habdas.