Nie milkną echa katastrofalnego występu polskich skoczków podczas weekendu Pucharu Świata w Zakopanem. W sobotnim konkursie drużynowym nasz czwórka w składzie Piotr Żyła, Stefan Hula, Jakub Wolny, Paweł Wąsek zajęła dopiero szóste miejsce, ledwo wyprzedzając nieźle dysponowanych Rosjan.
Jeszcze gorzej było w niedzielę. W rywalizacji indywidualnej do drugiej serii awansowało tylko trzech naszych reprezentantów, z których najlepszy był Piotr Żyła na 17. miejscu. Pozostała dwójka, czyli Stefan Hula i Paweł Wąsek uplasowali się dopiero w trzeciej dziesiątce.
Tak źle nie było już od dawna i ta sytuacja wywołuje ogólnonarodową dyskusję na temat przyszłości polskich skoków. Wszystko to, co się obecnie dzieje wygląda niezbyt optymistycznie, a przecież już niedługo rozpoczynają się zimowe igrzyska olimpijskie w Pekinie. Najgorsze wydaje się być jednak to, że nie widać nawet jakichkolwiek następców takich zawodników jak Żyła czy Stoch, którzy już niedługo mogą zakończyć kariery.
- To nie jest tak proste, jak sobie myślą dziennikarze. W innych krajach - w Słowenii, Niemczech, Austrii, Norwegii - jest o wiele, wiele większa liczba zawodników. Jak jeden nie skacze, to ktoś pojawia się na jego miejsce. Mają szerokie zaplecze. Mają mnóstwo możliwości. U nas nie ma takiego komfortu. Poziom jest zdecydowanie słabszy - skomentował tę kwestię dyrektor kadry Adam Małysz w rozmowie z TVP Sport.
Małysz zabrał też głos na temat Kamila Stocha, który nie dość, że wygląda w tym sezonie fatalnie, to ostatnio doznał jeszcze kontuzji. Pojawiły się więc głosy zwiastujący zakończenie kariery przez skoczka z Zębu już po zakończeniu obecnego sezonu. - Na tę chwilę nie chcę nawet o tym myśleć! Jak przyjdzie zakończenie sezonu, to okaże się, co najbardziej doświadczeni oznajmią. Dopiero wtedy będziemy mogli myśleć nad ustalaniem kadr - zapowiedział dyrektor polskiej kadry.