Po czterech konkursach nowego sezonu — dwóch w Niżnym Tagile i dwóch w Kuusamo — jesteśmy zaniepokojeni. Polacy nie osiągają sukcesów, a jedynie ciułają punkty do Pucharu Narodów.
Oglądamy takie starty naszych skoczków, jakich już prawie nie pamiętamy. Oni notują wyniki niemal identyczne jak zimą 2015/2016. To był ostatni sezon kadencji trenera Łukasza Kruczka. Bardzo nieudany, z zaledwie jednym miejscem na podium (trzecim dla drużyny w Zakopanem) na 35 konkursów.
Dlaczego Polacy są bez formy i czy wkrótce będą potrafili ją znaleźć? Pytamy o to Apoloniusza Tajnera. Prezes Polskiego Związku Narciarskiego jest znany jako wielki optymista. Tak wielki, że kibice w żartach mówią nawet o klątwie Tajnera. Taka klątwa miałaby padać na każdego, kogo prezes wytypuje do sukcesu. Tym razem Tajner zdejmuje klątwę.
Apoloniusz Tajner: No tak, ale tu nie ma co liczyć pojedynczych punktów, bo nie o to nam chodzi. Liczyć można, jak się zdobywa po 100 punktów. Ale nam musi teraz chodzić o dobre skakanie, a nie o liczenie.
- Bo w tej chwili nie ma u nas ani jednego zawodnika, który byłby w swojej dobrej formie. To trzeba powiedzieć. Kamil Stoch jest najbliżej. Jemu dobre skoki się pojawiają. Kamil zawsze na początku sezonu spóźniał, teraz też spóźnia wyjście z progu, choć muszę powiedzieć, że w Niżnym Tagile nawet nie przejeżdżał progu aż tak bardzo, ale był trochę statyczny. Mimo to wychodziły mu też skoki bombowe. A w Kuusamo znów zaczął spóźniać, co jest dla niego naprawdę typowe. Myślę, że w Wiśle będzie lepiej. Będziemy mogli wystawić grupę krajową, będzie ciekawszy konkurs, wszyscy będą się u siebie lepiej czuć, bo nasza "120" to mniejsza skocznia, taka naprawdę typowa skocznia 120-metrowa.
Ale oczywiście na fajerwerki w Wiśle nie ma co się nastawiać. Chociaż jak Stochowi zacznie wychodzić, jak zacznie trafiać w próg z tym swoim nakręceniem, to jest w stanie wygrywać. On już to pokazuje — w Kuusamo wygrał serię próbną, w Niżnym Tagile wygrał kwalifikacje. Ale myślę, że Kamil zacznie trafiać regularnie w okolicach Engelbergu. Teraz im wszystkim brakuje odpoczynku i swobody. Coś ich krępuje. Oni treningiem siłowym podeszli pod same starty, wyjechali na zawody, wydawało się, że będzie dobrze, ale jednak gołym okiem widać skutki tego treningu. Ale to będzie procentować w późniejszym czasie. Już nie raz mieliśmy taką sytuację. Są świetnie przygotowani, naprawdę. Nie widzę błędu w tym przygotowaniu. Po prostu trafili taki dół na początku.
- Oczywiście. Ale jeszcze raz mówię, że punkty to się robi, jak się zdobywa po 100, po 80, a inni zawodnicy jeszcze liderów wspierają. Ale teraz one są mniej istotne. Trzeba dobrego skakania i punkty przyjdą. Myślę, że nasi skoczkowie będą gotowi na Turniej Czterech Skoczni, a w Engelbergu już powinni być w swojej normalnej dyspozycji. I z kolei nie wiadomo co będzie dalej z tymi, którzy teraz skaczą bardzo dobrze. Najlepszy w Kuusamo Anze Lanisek skacze w tej chwili perfekcyjnie, jest w szczytowej formie. No i musi się trochę martwić, jak to utrzymać.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
- Ale naprawdę forma jeszcze faluje. Taki Ryoyu Kobayashi na przymusowym odpoczynku może jeszcze zyskać. Tak to w skokach bywa.
- Tak.
- A może akurat teraz Wisła mu posłuży. Może z takim stylem, jaki on teraz prezentuje, to już lepiej skakać w Wiśle niż gdzie indziej. On musi troszeczkę poprawić technikę, bo otwiera na progu górę i za bardzo odbicie mu ucieka w górę. Tor lotu jest zbyt wysoki, przez to Dawid wyhamowuje i spada z wysoka. Już tego nie robił w ostatnich latach, a teraz znów robi. Trzeba mu spokojnego treningu. Myślę, że po Wiśle Doleżal podejmie jakieś decyzje. Jest tam w końcu też Małysz. Zobaczymy czy z grupy krajowej, która dołączy do konkursu, nie wybije się ktoś i nie pojedzie na następne zawody. Będziemy mieli w Wiśle 13 zawodników, będzie okazja i czas na manewry.
- No nie punktował, ale widać, że skacze solidnie, choć ciut mu jeszcze brakuje. Oczywiście oni wszyscy podobnie trenowali, to jest jedna grupa. Jak się rozkręcą, to wszyscy. Na to liczę. Trzeba teraz cierpliwości. To nie jest puste uspokajanie. Oni naprawdę są tak dobrze przygotowani, że przez cztery miesiące zimy muszą mieć swój czas. Każdy z naszych skoczków będzie miał swój najlepszy czas.
- Z tego co Doleżal mi przekazał, to testy wychodzą bardzo dobrze. Tylko widać, że oni są jeszcze troszeczkę zmęczeni treningiem. Im brakuje luzu, swobody. Jak jest zawodnik wypoczęty, to wszystko mu zaczyna wychodzić. A jak jest zmęczony, to zaczyna wszystko robić trochę siłowo. I to powoduje błędy techniczne. Niech wróci świeżość i będzie dobrze. Oni są za dobrze przygotowani, żeby dobry czas nie przyszedł.
- Tak, był pech, ale to się przytrafiło nie tylko naszym zawodnikom. Nie ma co narzekać. Ważne, żeby samemu wiedzieć, czy skok był dobry, żeby wszystko sprawdzić w analizie wideo. Kamil trochę spóźnił, co dla niego w tym okresie jest normą. W każdym konkursie po troszku powinniśmy się odbijać. To nie przyjdzie nagle. Liczę, że w Wiśle będziemy mieli kilku Polaków z punktami i na trochę lepszych miejscach. Jedynie Kamil może już wygrywać. Tylko muszą mu skoki tak wchodzić, jak już niektóre weszły. Kwalifikacje w Niżnym Tagile, drugi konkursowy skok z tamtej soboty [dał awans z miejsca 20. na piąte], wygrana seria próbna w Kuusamo — to są już skoki na wygrywanie. Ale na więcej takich musimy jeszcze poczekać.