35., 33. i 44. miejsce - w ostatnich wynikach Dawida Kubackiego trudno upatrywać jakichkolwiek pozytywów. Polskiemu skoczkowi zdarzają się tylko pojedyncze próby na przyzwoitym poziomie, nie mówiąc o powrocie do walki w czołówce, do której przyzwyczaił w poprzednich sezonach.
Ostatni raz tak słabe rezultaty Kubacki zaliczył sześć lat temu. W sezonie 2015/2016 był 33. na inaugurację w Klingenthal, a następnie 56. i 36. w Lillehammer. To był jednak moment, gdy miał za sobą tylko dwa sezony regularnego punktowania w cyklu Pucharu Świata.
Taka zapaść Kubackiego nie wynika tylko z gorszej dyspozycji całej kadry, która zalicza najgorszy moment od ostatniego sezonu Łukasza Kruczka, po którym przyszły czasy wielkich sukcesów Stefana Horngachera i Michala Doleżala. "Dawid Kubacki skacze jak początkujący junior młodszy" - opisał jego występ w sobotnim konkursie komentator Eurosportu, Marek Rudziński.
- Jest pogubiony - tak za to opisał sytuację Kubackiego Adam Małysz po niedzielnych zawodach. I zwrócił uwagę na bardzo ważny detal. - Najgorsze, że nie czuje tego, jak jego skoki są za bardzo zabrane w górę. W pierwszej fazie jest wysoko, ale nie ma szans dolecieć w drugiej części. Trenerzy pracują nad tym, żeby odzyskał to czucie. Jeżeli on zacznie czuć to, że ten skok jest za bardzo w miejscu, za bardzo idzie w górę, to wróci na dobre. Bez tego Dawid w tym momencie nie jest w stanie skoczyć dobrze - ocenił.
Pozycja w locie Dawida Kubackiego w Ruce w sobotnim (po lewej) i niedzielnym (po prawej) konkursie Screen Eurosport Player
I w rzeczy samej: Kubacki w wywiadach zarówno tych przed sezonem, jak i kolejnych już w Niżnym Tagile, czy Ruce, twierdził, że jego problemem jest po prostu timing - czyli trafianie w próg. Tymczasem chodzi o to, co dzieje się już później - jego ułożenie w locie. To oczywiście element, który często jest skutkiem pozycji dojazdowej, czy choćby kierunku odbicia, ale u Kubackiego wygląda to tak, jakby układał się do wysokiego, dalekiego lotu, ale zbyt szybko opadał.
- Nie jest to przyjemna chwila. Najważniejsze będzie to, żeby mimo wszystko na spokojnie nad tym usiąść. Przeanalizować, jak to wyglądało, jakie są przyczyny i po prostu pracować dalej, bo samym narzekaniem i frustracją nic się nie zmieni. (...) To, co mi się wydaje, że robię, z boku wygląda troszeczkę inaczej i tutaj będzie główny punkt do pracy na najbliższe dni. Wiara była, zaryzykowałem, ale nie wyszło. Panikowanie, czy robienie jakichś bardzo radykalnych kroków nie będzie wskazane. Brakuje naprawdę niewiele, żeby to zaskoczyło - ocenił za to sam skoczek w rozmowie dla skijumping.pl.
Polacy będą chcieli nieco potrenować przed zawodami w Wiśle. Jak przekazał serwisowi skijumping.pl Michal Doleżal, przy dobrych warunkach na skoczni imienia Adama Małysza, trening na obiekcie byłby przewidziany na środę. Zawody odbędą się w dniach 3-5 grudnia. Zaplanowano konkurs drużynowy i indywidualny. Relacje na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.