W miniony weekend Łomża Industria Kielce przegrała na wyjeździe z Orlenem Wisłą Płock 27:29 w meczu PGE Superligi piłkarzy ręcznych i mocno skomplikowała sobie kwestię obrony tytułu mistrza Polski. Oprócz dwóch punktów drużyna Talanta Dujszebajewa straciła także swojego ważnego zawodnika - Szymona Sićkę.
Sićko został brutalnie sfaulowany przez Leona Susnję podczas rzutu, który dał kielczanom remis po 21. Reprezentant Polski z dużym impetem upadł na parkiet, uderzając w niego głową. Rozgrywający Łomży Industrii Kielce leżał przez kilkanaście sekund na boisku, po czym przy asyście sztabu medycznego, opuścił je i do końca pozostał na ławce. Zaraz po meczu stwierdzono, że doznał wstrząsu mózgu.
- Nie pamiętam kompletnie nic z tego, co wydarzyło się na boisku. Trochę świadomości odzyskałem dopiero w szatni, już po meczu. A samego upadku nie pamiętam. Nie oglądałem go też później i na pewno przez jakiś czas tego nie zrobię - powiedział 25-latek portalowi sport.tvp.pl. - Wciąż jednak odczuwam skutki tego upadku. Jest lepiej niż chwilę po meczu, ale głowa wciąż jest "ciężka". Czuję się jak po nokaucie. Głowa chce mi pęknąć - dodał.
Mijają kolejne dni, a Szymon Sićko wciąż przebywa w szpitalu. Ostatnie badanie tomografem przyniosło jednak dobre wiadomości. Nie stwierdzono tego, czego obawiano się najbardziej - krwawienia śródmózgowego.
"Szymon Sićko jest po ponownym tomografie, który na ten moment pozwolił wykluczyć krwawienie śródmózgowe. Stan zawodnika jest stabilny, lecz cały czas przebywa on w szpitalu" - napisał klub Łomża Industria Kielce w oficjalnym komunikacie.
Sićko na pewno nie zagra w czwartkowym meczu Ligi Mistrzów, w którym Łomża Industria zmierzy się z Celje Pivovarną Lasko (godz. 18:45). Wciąż nie wiadomo do końca, co z jego przyjazdem na zgrupowanie reprezentacji Polski i udziałem na mistrzostwach świata w Polsce i Szwecji, które rozpoczną się za niespełna miesiąc - 11 stycznia.