Polak w pewnym momencie upadł na murawę, bez kontaktu z innym piłkarzem. Koledzy oraz członkowie sztabu natychmiast ruszyli mu na pomoc. Pomocnik został przetransportowany do szpitala, gdzie przeszedł dokładne badania, które nie wykazały nic niepokojącego.
Polak po tygodniu opuścił szpital i wrócił do domu na kilka dni. Po tym czasie ponownie mógł brać udział w kolejnych meczach Salernitany, ale zabrakło go zgrupowaniu młodzieżowej reprezentacji Polski. Dziczek w rozmowie z Izą Koprowiak na łamach "Przeglądu Sportowego" postanowił wrócić do tych dramatycznych chwil z września, kiedy zasłabł na treningu.
- Była mniej więcej godzina 16, mieliśmy zajęcia. Rozgrzewka, trochę taktyki, ćwiczyliśmy podania, a na koniec gierka sześć razy po sześć minut. Zaczynaliśmy czwartą serię. Podałem piłkę do kolegi, zrobiłem krok do przodu i padłem. Całkowicie straciłem przytomność. Nasz doktor musiał szybko interweniować, bo nie mogłem oddychać. Musiał wyciągnąć mi język z ust, bo ten zawinął się w gardle. To nie było proste, bo zaciskałem szczękę, ale na szczęście nasz lekarz wiedział, co robić, bardzo szybko zareagował i mi pomógł. Kiedy wyciągnął mi język, ocknąłem się. Trudno mi się oddychało, ale byłem już świadomy - opowiadał Dziczek.
- Szczegółowo mnie diagnozowano, dwukrotnie miałem rezonans głowy, EKG serca, regularnie pobierali mi krew. Myślę, że przez tydzień przeszedłem więcej badań niż przez całe dotychczasowe życie. Sprawdzili mój stan zdrowia bardzo dokładnie, ostatecznie nie znaleźli żadnej przyczyny omdlenia. Usłyszałem, że być może zjadłem za wcześnie posiłek, serce zaczęło szybciej pompować krew w organizmie - kontynuował pomocnik Salernitany.
- Przez tydzień byłem pod stałą kontrolą. Dopiero, kiedy mieli pewność, że nic mi nie dolega, wypuścili mnie ze szpitala. Najważniejsze, że nic złego z tego nie wyniknęło, wolę o tym zapomnieć i mieć nadzieję, że nigdy się to nie powtórzy. Po opuszczeniu oddziału kolejny tydzień spędziłem w domu, dopiero wtedy mogłem powoli wchodzić w trening - zakończył Dziczek.
Zdaniem Czesława Michniewicza, trenera trenera Legii Warszawa, Dziczek może być w przyszłości "drugim Krychowiakiem". - Wszystkiego musiał się uczyć, ale teraz układa mu się znakomicie. W klubie mówią, że to nowy Andrea Pirlo - tak z kolei Michniewicz mówił o Dziczku na łamach "Super Expressu".
Patryk Dziczek do US Salernitany 1919 trafił latem zeszłego roku. W Serie B defensywny pomocnik występuje na zasadzie rocznego wypożyczenia z Lazio Rzym, które kupiło młodego piłkarza z Piasta Gliwice za 2,15 mln euro. Na zapleczu włoskiej ekstraklasy Polak rozegrał 21 spotkań, w których strzelił jednego gola oraz zanotował dwie asysty.