Jakub Kamiński zaliczył bardzo udany pierwszy sezon w Wolfsburgu, w 31 meczach strzelił cztery bramki i zanotował trzy asysty. Wydawało się, że w obecnych rozgrywkach jeszcze poprawi te statystyki, lecz jego sytuacja znacznie się pogorszyła.
W Bundeslidze skrzydłowy jeszcze ani razu nie wyszedł w podstawowym składzie. Nie zmieniło się to w niedzielnym spotkaniu z Werderem Brema, w którym pojawił się na boisku dopiero w 84. minucie. W tak krótkim czasie nie udało mu się niczym wyróżnić, jego zespół zremisował 2:2 (Dawid Kownacki znalazł się poza kadrą Werderu z powodu choroby).
Jak na razie dorobek Kamińskiego jest bardzo słaby. W lidze rozegrał osiem spotkań, jednak przełożyło się to na zaledwie 88 minut. Wyższe notowania u trenera Niko Kovaca mają Tiago Tomas czy Patrick Wimmer. Polak dostawał więcej czasu na grę wyłącznie w Pucharze Niemiec - najpierw było to 60 minut z TuS Makkabi (6:0), a potem 81 minut z RB Lipsk (1:0). Nadal czeka na pierwszą bramkę lub asystę w tym sezonie.
Mała liczba minut 21-latka to duży kłopot dla reprezentacji Polski. Jeszcze do niedawna był on jej podstawowym piłkarzem, lecz w październikowych meczach z Wyspami Owczymi (2:0) i Mołdawią (1:1) zaczynał na ławce rezerwowych (wszedł tylko w drugim z nich). A nie licząc Przemysława Frankowskiego, konkurencja na skrzydłach nie jest aż tak mocna. Paweł Wszołek i Kamil Grosicki to gracze klubów ekstraklasy, Matty Cash w kadrze był wystawiany na tej pozycji, ale w Aston Villi częściej jest obrońcą, natomiast Nicola Zalewski i Michał Skóraś mało grają w klubach i ostatnio nawet nie zostali powołani.
Trudno powiedzieć, jaka będzie decyzja Michała Probierza w sprawie skrzydłowego Wolfsburga. W październiku na niego postawił, choć zaznaczał, że jego sytuacja w klubie jest trudna. O tym, czy da mu szansę w zbliżających się meczach z Czechami i Łotwą, dowiemy się 9 listopada, gdy zostaną ogłoszone powołania.