Przed meczem beniaminków I ligi to Motor Lublin wskazywany był w roli faworyta. Piłkarze Goncalo Feio zajmowali w ligowej tabeli siódme miejsce, a w poprzedniej kolejce zremisowali 2:2 z Wisłą Płock pomimo gry 10 na 11 przez połowę meczu. Z kolei Znicz Pruszków plasował się na ostatniej, 18. pozycji w tabeli, a tydzień wcześniej przegrał z Chrobrym Głogów 0:1. Starcie nie porwało, ale zakończyło się sensacyjnie.
W pierwszej połowie meczu kibice na stadionie w Pruszkowie nie mieli zbyt wielu powodów do radości. Zobaczyli zaledwie jeden celny strzał w wykonaniu ekipy miejscowych, a poza nim grę w środku pola i niewiele groźnych sytuacji.
Druga część meczu również była wyrównana, ale to Motor atakował częściej. Przełożyło się to zaledwie na jeden celny strzał i tworzenie zagrożenia po rzutach rożnych. Z kolei Znicz trzy razy uderzał celnie, ale bramkarz lublinian Kacper Rosa nie miał zbyt wielu problemów z interwencjami. Te dla Motoru pojawiły się dopiero w końcówce.
W 86. minucie gry drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę, obejrzał Arkadiusz Najemski i piłkarze Goncalo Feio musieli radzić sobie w dziesięciu. Drużyna Portugalczyka nie miała zamiaru zadowolić się remisem, więc atakowała bramkę rywali, co zakończyło się dla nich fatalnie w doliczonym czasie gry.
Po nieudanej akcji Motoru Znicz wyprowadził zabójczy kontratak, w którym wymienił zaledwie trzy podania. Ostatnie z nich trafiło do wychodzącego za plecy obrońców z Lublina Krystiana Tabary. Zawodnik Znicza przyjął piłkę i pomknął na bramkę. Kiedy wpadł w pole karne, oddał precyzyjny strzał obok Kacpra Rosy i wpakował piłkę do siatki.
Takim sposobem Znicz Pruszków ograł faworytów 1:0 po golu w 94. minucie gry i dopisał na swoje konto trzy punkty. Dzięki temu zespół Mariusza Misury, chociaż na chwilę, opuścił strefę spadkową ligi i z 14 punktami na koncie zajmuje 14. lokatę. Z kolei Motor Lublin pozostał na siódmym miejscu z 23 punktami i nadal liczy się w walce o awans do ekstraklasy.