W czwartek wznowiona została rozprawa i przesłuchania w sprawie Kamiły Walijewej. Rosyjskiej łyżwiarce figurowej grozi czteroletnia dyskwalifikacja za wykrycie w jej organizmie trimetazydyny. To lek stosowany w chorobie niedokrwiennej serca, ale też wpływający na przyspieszenie metabolizmu oraz zwiększenie tolerancji wysiłku fizycznego. Z tego względu od 2013 roku znajduje się on na liście środków zabronionych Światowej Agencji Antydopingowej (WADA).
To także jedna z najgłośniejszych historii ostatnich zimowych igrzysk olimpijskich. W Pekinie 15-letnia wówczas Walijewa została pierwszą zawodniczką w historii igrzysk, która udanie wykonała poczwórny skok. Dzięki fenomenalnemu występowi rosyjscy sportowcy zgarnęli złoto w konkursie drużynowym. A raczej: mieli zgarnąć, bo do ceremonii medalowej wciąż nie doszło.
Żmudna i zawstydzająca rosyjska saga o dopingu o Walijewej trwa już 641. dzień i jeszcze nie dobiegła końca. Dziennikarka "USA Today" Christine Brennan informuje właśnie, że Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie (CAS), który zajmuje się sprawą, podejmie decyzję najprawdopodobniej dopiero na początku przyszłego roku.
"Do dziś medali nie otrzymali sportowcy z USA, Japonii i oczywiście Rosji. Jedno z najpiękniejszych i najprostszych zadań wykonywanych w świecie olimpijskim, czyli wręczenie medali sportowcom, którzy je zdobyli, przerodziło się w międzynarodową porażkę" - pisze Brennan.
"Dlaczego? Ponieważ Rosyjska Agencja Antydopingowa - organizacja zawieszona w latach 2015-2018 za pomaganie rosyjskim sportowcom w oszukiwaniu systemu - wahała się i przeciągała śledztwo przez większą część poprzedniego roku, cofając ten proces o kolejne miesiące" - tłumaczy Brennan.
- To kontynuacja parodii, która podważa zaufanie sportowców do systemu - mówi dyrektor generalny amerykańskiej Agencji Antydopingowej Travis Tygart, którego cytuje "USA Today". - Sprawiedliwość nie została odmówiona tylko sportowcom, którzy już prawie dwa lata czekają na swoje medale. Sprawiedliwość została pokonana. Zawodnicy nigdy nie będą w stanie zastąpić chwili, którą przeżywają po konkursach na podium olimpijskim - dodaje.
Tygart węszy spisek w sprawie Walijewej. Sugeruje, że to wszystko może być wielka mistyfikacja ze strony Rosjan, którzy od lat w kontekście dopingu są na cenzurowanym. - Oczywiście jesteśmy za pełnym i rzetelnym procesem, ale to cuchnie z daleka kolejnymi manipulacjami ze strony Rosjan. System musi się zmienić i zagwarantować, że to wszystko nie będzie się ciągle powtarzać - zauważa Tygart.
Po zakończeniu przesłuchań w sprawie Walijewej, które trwają także w piątek, arbitrzy naradzą się i spiszą swoje wnioski. Po ogłoszeniu orzeczenia Międzynarodowa Unia Łyżwiarska - światowy organ zarządzający łyżwiarstwem figurowym - podejmie decyzję o ostatecznych wynikach konkursu drużynowego na igrzyskach w Pekinie.
Jeśli Walijewa - uznawana za nieletnią i "osobę chronioną" w świetle światowych przepisów antydopingowych - zostanie uznana za niewinną, wyniki najprawdopodobniej się nie zmienią. Po medale sięgną Rosja, USA i Japonia. Jeżeli zaś zostanie uznana za winną, po brązowy medal sięgnie Kanada, która zajęła czwarte miejsce.