We wtorek wieczorem Wisła Kraków wywalczyła awans do kolejnej rundy Pucharu Polski. Krakowianie pokonali u siebie 3:0 Polonię Warszawa i wciąż są w grze o krajowe trofeum. Z pewnością marzy im się także powrót do ekstraklasy, choć w tabeli I ligi, póki co zajmują oni dopiero ósme miejsce. Coraz głośniej mówi się o kryzysie drużyny, a kibice tracą zaufanie do Radosława Sobolewskiego.
Ostatnio w mediach opublikowano raporty finansowe za miniony sezon I ligi. I choć z nich wyraźnie wynika, że Wisła wygenerowała najwięcej przychodów, to sytuacja wcale nie jest taka kolorowa. Klub ma problemy z płynnością finansową, co w rozmowie z "Gazetą Krakowską" potwierdził Jarosław Królewski.
- Coś takiego, jak formalnie rozumiana pozytywna płynność finansowa nie istnieje w Wiśle od wielu lat. Na co dzień wraz z zespołem pozostajemy w kontakcie lub przynajmniej staramy się go utrzymywać na tyle, na ile możemy z ponad 400 kontrahentami, z którymi mamy coś na sumieniu, choć i tutaj nie ustrzegliśmy się błędów - przyznał, dodając tym samym, że klub ma spore długi. Zastrzegł jednak, że nie dotyczą one piłkarzy czy członków sztabu.
Prezes klubu podkreślił też, że robi wszystko, aby sytuacja finansowa była o wiele lepsza. - Gdyby być finansowo ścisłym, asekuracyjnym, można by rzec, że Wisłę na nic nie stać, oprócz szerokich oszczędności, zapomnienie o awansie na najbliższe kilka lat, ograniczenie do minimum wydatków akademii, likwidacja drugiej drużyny i pozostałych sekcji, a także narzekanie non stop na poprzedników i wszystko dookoła. Ja wybrałem inną drogę. Pozytywistyczną i właściwą drogę dla Wisły, bo redukcja ambicji oznacza też wielokrotnie redukcję wpływów - ocenił. - Walczę, aby ten klub przetrwał na tyle, ile potrafię - dodał.
Teraz przed Wisłą kolejne ciężkie ligowe starcie. W piątek 10 listopada zmierzą się na wyjeździe z będącą na fali Lechią Gdańsk, która jest już trzecia w tabeli. Początek meczu o 20:30 na gdańskiej Polsat Plus Arenie.