Już po zaledwie 180 sekundach wiele działo się w Białymstoku. Adrian Dieguez Grande i Michael Ameyaw starli się w polu karnym Jagiellonii Białystok, a sędzia Jarosław Przybył bez wahania, podyktował jedenastkę i nawet nie pobiegł obejrzeć powtórki sytuacji. - Decyzja jest szeroko komentowana przez ekspertów w mediach społecznościowych. "Przecież to wielki skandal", "ten karny to żart" - pisał Hubert Rybkowski ze Sport.pl. Do rzutu karnego podszedł Ivi Lopez, jego intencje wyczuł Kacper Trelowski, rzucił się we właściwy róg, ale nie był w stanie sięgnąć piłki. W tym momencie Raków Częstochowa w tabeli na żywo był liderem PKO BP Ekstraklasy.
Po straconym golu gospodarze natychmiast rzucili się do szalonych ataków. Musieli dokonać wielkiej rzeczy, bo Raków Częstochowa nie stracił gola w aż pięciu ostatnich ligowych meczach z rzędu, w sumie aż od 507 minut.
Wspaniała seria mogła skończyć się w 16. minucie. Wtedy po zespołowej akcji mistrzów Polski, Jesus Imaz strzelał lewą nogą z sześciu metrów, ale nad poprzeczką. Potem gospodarze atakowali, ale nie potrafili stworzyć 100 proc. sytuacji i do przerwy oddali tylko jeden celny strzał. Podobnie zresztą jak goście, którzy do przerwy poza rzutem karnym, nie oddali celnego strzału na bramkę.
- Raków dostał to, co chciał na początku meczu i może grać teraz brzydko, ale skutecznie realizować swoje cele - mówi Wojciech Jagoda, komentator Canal+Sport.
Goście błyskawicznie po przerwie chcieli zaprzeczyć tym słowom. W 180 sekund oddali trzy strzały, stworzyli dwie sytuacje, ale brakowało im skuteczności. Potem znów oddali inicjatywę. W 59. minucie Imaz strzelał głową z siedmiu metrów, ale pięknie obronił Kacper Trelowski. Bramkarz Rakowa spisał się jeszcze lepiej 60 sekund później broniąc strzał z rzutu wolnego Churlinova.
W 64. minucie Adrian Siemieniec zrobił dwie zmiany i na boisko weszli Nene i Lamine Diaby-Fadiga. Ten drugi już po zaledwie czterech minutach popisał się pięknym, prostopadłym podaniem do Imaza, który strzałem z 11 metrów pod poprzeczkę nie dał szans Trelowskiemu. W efekcie Raków stracił gola po aż 575 minutach!
Gospodarze mogli z remisu cieszyć się tylko 60 sekund, ale Brunes przegrał pojedynek sam na sam ze Sławomir Abramowiczem i strzelił z 16 metrów wprost w niego. Goście i tak zdobyli drugiego gola. W 87. minucie Fran Tudor dośrodkował z rzutu wolnego z lewej strony, a Zoran Arsenić, były piłkarz Jagiellonii Białystok, strzałem głową z trzech metrów zdobył, wydawało się, zwycięską bramkę.
Mistrzowie Polski grali jednak do końca i zostali za to nagrodzeni. W czwartej minucie doliczonego czasu gry Stratos Svarnas zablokował na linii bramkowej ręką strzał Afimico Pululu. Przybył poszedł obejrzeć powtórkę i podyktował rzut karny. Po wielkim zamieszaniu i przepychankach Pululu w 101. minucie wykonał rzut karny i trafił do siatki. Chwilę wcześniej czerwoną kartkę otrzymał Gustav Berggren, który zachował się fatalnie, bo niszczył punkt, z którego wykonuje się rzut karny, a potem odpychał się rywalem.
Po tym remisie liderem PKO BP Ekstraklasy, przynajmniej na trzy godziny jest Jagiellonia Białystok. Ma 32 punkty, jeden więcej od Lecha Poznań i Rakowa Częstochowa. O godz. 17.30 rozpocznie się drugi niedzielny hit ekstraklasy: Lech Poznań - Legia Warszawa. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.
Raków Częstochowa w następnej kolejce podejmie Koronę Kielce (24 listopada, godz. 14.45), a Jagiellonia Białystok 22 listopada (godz. 20.30) podejmie ostatni zespół ligi - Śląska Wrocław.