Jagiellonia Białystok i Raków Częstochowa, dwa zespoły będące ostatnio w wysokiej dyspozycji, rywalizują w hicie 15. kolejki ekstraklasy. I już na samym początku spotkania doszło do bardzo kontrowersyjnego zdarzenia.
Tuż po rozpoczęciu spotkania Michael Ameyaw wpadł w pole karne białostoczan. Próbował go powstrzymać Adrian Dieguez, który wyciągnął nogę i próbował odebrać piłkę. Nie trafił w nią, za to zahaczył rywala, chociaż wydaje się, że Ameyaw upadł przedwcześnie i szukał kontaktu.
Arbiter główny Jarosław Przybył nie został wezwany do monitora przez sędziego VAR Tomasza Kwiatkowskiego. I ostatecznie podjął decyzję o podyktowaniu rzutu karnego. Do piłki podszedł Ivi Lopez i trafił na 1:0.
Sporna sytuacja wywołała duże poruszenie wśród ekspertów i dziennikarzy w serwisie X. "Jak VAR może zatwierdzić taki rzut karny? Przecież to wielki skandal. Kolejny" - podsumował Filip Modrzejewski ze Sport.pl. "Ameyaw szukający nogi obrońcy Jagi. Jakim cudem VAR przepuścił ten rzut karny?" - zastanawiał się Krzysztof Dąbrowski z watch-esa.pl.
"Nie no, ten karny dla Rakowa to żart", "3. minuta meczu na szczycie w Ekstraklasie i wynik już wypaczony przez kompromitujący błąd arbitra" - komentowali odpowiednio Tomasz Urban i Marcin Borzęcki z Viaplay Sport.
"Kiedy wyniki są na styku, karny to ogromna "nagroda". Gwizdanie ich, kiedy atakujący ledwo widzi bramkę, bo legendarne 'kontakt był', powinno być już dawno uwalone w przepisach" - dodał analityk piłkarski Andrzej Gomołysek.
"Tu ktoś dał karnego?", "To jest karny?" - zastanawiali się odpowiednio Sebastian Chabiniak z Eleven Sports oraz Krzysztof Marciniak z Canal+Sport. "Jak się z tego wytłumaczy VAR? Przecież to kompletne jaja" - skwitował Tomasz Włodarczyk z Meczyki.pl.
Ostatecznie Raków Częstochowa zremisował z Jagiellonią Białystok 2:2. W drugiej połowie bramki dla gospodarzy zdobyli Jesus Imaz (68. minuta) i Afimico Pululu (90+11', z karnego), a dla gości Zoran Arsenić (87').