Dawid Błaszczykowski: Te aktywności, które prowadziłem do tej pory, nie wymagały tak wielkiej odpowiedzialności jak funkcja, którą teraz sprawuję. Roli prezesa Wisły nie porównywałbym do żadnej z nich. Ta decyzja wcale nie była łatwa. Długo się nad nią zastanawiałem, ale podjąłem ją i mam nadzieję, że sprostam wyzwaniom.
- Nie jest tak, że wszystko wiem, ale to obszar, nad którym mocno chcę pracować i w który byłem bardzo zaangażowany. Mieliśmy tam zgrany zespół. Mam świadomość wakatu w tym dziale. Planuję się nad tym pochylić, ale nie chcę składać żadnych deklaracji czasowych o terminie zatrudniania kogoś, kto miałby przewodzić działowi sportu.
- Być może tak. Myślę, że jakakolwiek wiedza biznesowa jest tu elementem, który może się przydać. Ważne dla mnie jest, aby mieć pod ręką odpowiedni zespół fachowców i umiejętnie rozdzielać obowiązki. Wiem, że taki zespół składający się z kompetentnych osób w Wiśle jest, więc będzie mi łatwiej podejmować decyzje.
- Nie chciałbym komentować kwestii związanych z odejściem Piotra i moim objęciu stanowiska prezesa. Piotr wykonał dla spółki dużo dobrej i ważnej pracy, a decyzje o rozstaniu zostały podjęte. Mogę powiedzieć, że zakończyliśmy współprace w przyjaznych stosunkach.
- Nie chciałbym komentować i wolał skoncentrować na tym, co będzie. Dla nas teraz najważniejsza jest przyszłość Wisły Kraków i na skrupulatnej realizacji celów się koncentrujemy.
- Ja też muszę z czegoś żyć. Nie posiadam takiego zaplecza finansowego, jak właściciele Wisły Kraków, więc pensję będę otrzymywał. Na początku swej działalności zadeklarowałem jednak 50 proc. cięcie swojego wynagrodzenia, co zostało oczywiście przyjęte. Nie wyobrażałem sobie innego rozwiązania. Dołączam tą decyzją do piłkarzy, sztabu czy menadżerów działu sportu.
-Sytuacja nie pomaga w sprzedaży wyemitowanych akcji. Na razie przyglądamy się, jakie skutki uboczne przyniesie pandemia koronawirusa. Straty dotkną wszystkich - nikt w swoich prognozach finansowych ich nie zakładał. Będziemy się koncentrować na tym, by skala naszych strat była jak najmniejsza. Jeśli nie uda się pozyskać zakładanego finansowania pomostowego w postaci emisji akcji, może się okazać, że problem utrzymania płynności finansowej ponownie spadnie na właścicieli klubu.
- Tak może się zdarzyć. Proszę jednak zrozumieć, że przez koronawirusa dalej trudno cokolwiek planować. Powinniśmy założyć, że poniesiemy straty finansowe, gdyż jeśli wrócimy do gry, to bez publiczności. To właśnie dzień meczowy z kibicami na trybunach przynosił nam duże zyski ze sprzedaży biletów, to wtedy wypracowywaliśmy największe obroty w klubowym sklepie. To futbol przyciągał kolejnych sponsorów. Nie wiemy, w jakiej formie zostaną wznowione rozgrywki, kiedy rozpocznie się kolejna edycja i czy mecze będą odbywać się z udziałem publiczności. Tych niewiadomych, które mógłbym mnożyć, jest wiele, więc kwestia planowania finansów klubu jest trudna.
- Na chwilę obecną nie, ale mamy świadomość, że jeśli pandemia nie ustąpi, to taka sytuacja może mieć miejsce. Staramy się jednak we współpracy z naszymi sponsorami i partnerami szukać odpowiednich rozwiązań tak, aby przynajmniej w jakimś stopniu realizować świadczenia wynikające z umów.
- To kwestia rozmowy z prawnikami. My pewnie też nie unikniemy tego tematu. Jeśli nie będzie jakiś odgórnych wytycznych, to pewnie będziemy zmuszeni sami pochylić się nad tą kwestią. To ważny punkt przy kolejnych umowach. Mamy świadomość, że koronawirus nie przestanie zagrażać nam z dnia na dzień, a boję się, że sytuacja może utrzymywać się jeszcze długo. O naszych personalnych planach, na tyle ile się da, będę w najbliższym czasie rozmawiał z trenerem Arturem Skowronkiem.
- To kolejne niewiadome. Czekamy na wytyczne, dyrektywy od UEFY czy FIFY. Nieoficjalne informacje sugerują, że rozwiązanie tych kwestii spadnie na kluby, więc rozwiązań będziemy pewnie szukać sami.
- Przez ostatnie dwa, trzy miesiące byliśmy zgodni, że chcemy, aby został w klubie. Decyzja o tym, że zostaje miała być podjęta do końca maja. Sytuacja, którą obecnie mamy nam jednak ją komplikuje. Mamy świadomość, że musimy za niego zapłacić. Były na to zaplanowane środki, ale obecnie trudno nimi dysponować, ponieważ są tematy, które wymagają pilnej reakcji. Będę nad tą sprawą w najbliższym czasie pracował i zrobię wszystko, żeby go w klubie zatrzymać. Jeśli miałoby się to nie udać, to tylko z takiego względu, że nie sprostamy finansowo.
- Nie wyobrażam sobie, by tych pieniędzy nie podzielić między klubami równo. Każde wsparcie, które dostaniemy jest cenne i pomoże nam przetrwać tę trudną sytuację.
- Z całą drużyną jeszcze nie rozmawiałem, dopiero mam to w planach. O ogólnej sytuacji w szatni dyskutowałem natomiast z Kubą. Dla wszystkich to jest ciężki czas. Z jednej strony każdy by chciał grać. Po to się trenuje, aby rywalizować o punkty, każdy już za tym tęskni. Z drugiej strony piłkarze muszą czekać. Dostosować się do sytuacji i wykonywać zalecenia. Ten czas, w którym jesteśmy, jest w pewnym sensie historyczny. Koronawirus zostawi po sobie ślady w gospodarce i w sporcie.
- Rozpocząłem pracę w klubie w poniedziałek, wtedy też zostałem wdrożony w bieżące tematy, w tym te dotyczące izolacji. Procedura została wdrożona zgodnie z wytycznymi przesłanym przez Ekstraklasę.
- Słyszałem, że Bundesliga ma wrócić 9 maja. To jakie będą efekty działań różnych organizacji, to się dopiero okaże. Czy zyskają, czy bardziej stracą Holendrzy, którzy nie zagrają do końca sierpnia? A może Niemcy? To pewnie będziemy wiedzieć za jakiś czas. Trudno teraz ocenić, to dwa różne rozwiązania. Od początku apelowaliśmy, że osoby biorące udział w rozgrywkach trzeba odpowiednio zabezpieczyć, aby zminimalizować ryzyko zarażenia. Na to nie ma jednak gotowych rozwiązań. Przecież może być tak, że po kilku kolejkach trzeba będzie grę przerwać. Co wtedy?
- Teraz nie będę prorokował, choć wszystkie opcje są zawsze możliwe. W momencie decyzji o dołączeniu do akcji ratunkowej i udzieleniu pożyczki przez Kubę, Tomka i Jarka, rozmawialiśmy nad składem rady nadzorczej. Wówczas nawet nie pomyślałem, że zostanę prezesem Wisły. Życie potoczyło się tak, jak się potoczyło.
- Śmiejemy się z tego, kto i kiedy będzie czyim przełożonym. Zależeć to będzie od perspektywy, z jakiej będziemy patrzeć - Kuby właściciela i Kuby zawodnika. Przy przedłużaniu kontraktu będę negocjował z Kubą - zawodnikiem. Myślę, że rozmowy będą ciężkie, ale dojdziemy do ich finału (śmiech).