- Myślę, że Raków i ja jesteśmy wygrani. Do bardzo dobrego klubu przychodzi bardzo dobry trener. Czy chciałem pracować za granicą? Oczywiście, że tak. Sporo się działo, także w mediach. To pokazuje, w którym miejscu dziś jesteśmy, skoro moje nazwisko wzbudza tak duże zainteresowanie, jeśli chodzi o mnie i zagraniczne kluby - mówił Marek Papszun na konferencji prasowej, podczas której ogłoszono go jako nowego-starego trenera Rakowa. Tym 49-latek napisze kolejny rozdział w historii częstochowskiej drużyny, choć jego kariera szkoleniowca mogła rozwinąć się w zupełnie innym kierunku.
Sensacyjne kulisy kariery Marka Papszuna sprzed lat na łamach "Przeglądu Sportowego Onet" opisał Łukasz Olkowicz. Latem 2014 Widzew Łódź przygotowywał się do kolejnego sezonu, który po spadku w ekstraklasie spędził w I lidze. Nowym trenerem został Włodzimierz Tylak, jednak drużyna pod jego wodzą po 10. kolejkach zajmowała przedostatnie miejsce. W takiej sytuacji władze klubu rozpoczęły poszukiwania nowego szkoleniowca.
I właśnie wtedy Papszun był najbliżej Widzewa. Jego kandydaturę szczególnie mocno popierał ówczesny dyrektor sportowy Michał Wlaźlik. W tamtym czasie obecny trener Rakowa wprowadził Legionovię do II ligi. Co ciekawe, obaj panowie znali się jeszcze z czasów studenckich. - Ja kończyłem amatorskie kopanie, a on zaczynał karierę trenerską. Już wtedy było widać jego potencjał - profesjonalizm, bezkompromisowość. Kładł duży nacisk na wieloaspektowy futbol, czyli przygotowanie fizyczne i taktyczne. Tych niuansów było dużo - opowiada Wlaźlik cytowany przez wymienione źródło.
- Przygotowaliśmy statystyki, ile Marek wygrał jako trener, jakie ma ratio wygranych meczów. Już wtedy wypadał świetnie. Wygrywał ligę z Targówkiem w okręgówce, Łomiankami w czwartej lidze, Legionovią w trzeciej. Robił awans za awansem. To był ważny sygnał, że ten facet umie wygrywać - dodał. I kiedy wydawało się, że Papszun lada monet dołączy do klubu z Łodzi, nagle nastąpił przełom.
- Zostałem zablokowany - wspomina były dyrektor sportowy Widzewa. - Od jednego z doradców poszła fama do Sylwestra (Cacka - ówczesnego prezesa Widzewa - red.), że Marek buntuje szatnię. Buntuje szatnię, więc go nie bierzemy. Nie rozumiałem tego. Piłkarze są za nim i taka jest rola trenera, żeby przy nich być. Jeżeli prezes robi coś przeciwko drużynie, to trener nie staje z prezesem, tylko z zawodnikami. Oczywiście są tacy, którzy dla utrzymania posady lewitują w stronę właściciela. Ale w moim rozumieniu dobry trener zachowuje się tak, jak Marek. Nie jest mierny, bierny i lojalny tylko wobec prezesa - uzupełnił.
Ostatecznie Widzew Łódź zatrudnił Rafała Pawlaka, który obecnie nie jest już w zawodzie. Po dwóch miesiącach jego miejsce zajął Wojciech Stawowy. To również nie był dobry wybór, ponieważ w sezonie 2014/2015 Widzew spadł z I ligi. Za to Markiem Papszunem powoli zaczął interesować się Raków Częstochowa. Wszyscy wiemy, w jakim kierunku potoczył się jego rozwój.
Jak widać, Papszun był bardzo bliski dołączenia do legendarnego klubu, w gablocie którego znajdziemy chociażby cztery mistrzostwa Polski czy dwa puchary nieistniejących już rozgrywek Intertoto. Z pewnością najstarsi kibice pamiętają także boje Widzewa na arenie międzynarodowej.