18 października 2013 roku Hoffenheim podejmowało Bayer Leverkusen w meczu Bundesligi. W 70. minucie goście mieli rzut rożny, po którym trafił Stefan Kiessling. Pytanie, w co trafił, gdyż ten gol wzbudził ogromne kontrowersje.
Wszystko dlatego, że po główce napastnika Bayeru piłka przeleciała obok bramki. Jednak ze względu na defekt siatki nagle znalazła się za linią bramkową, przez co mogło się wydawać, że w tej sytuacji padł gol. Tak też uznał prowadzący to spotkanie sędzia Felix Brych, na którego decyzję nie można było w żaden sposób wpłynąć, mimo że powtórki wyraźnie pokazały, co się stało. Ten rażący błąd stał się kolejnym argumentem za wprowadzeniem wideoweryfikacji.
W tamtym czasie system VAR jeszcze nie funkcjonował, ale były plany, aby go wprowadzić. Wydaje się, że gol-widmo Kiesslinga tylko przyspieszył cały proces. W czerwcu 2016 r. Międzynarodowa Rada Piłkarska (IFAB), odpowiadająca za przepisy gry w piłkę nożną, zatwierdziła testy systemu VAR. Niedługo później odbyły się pierwsze próby, system był używany między innymi podczas klubowych mistrzostw świata. W następnym roku wykorzystywano go podczas Pucharu Konfederacji, aż w końcu w 2018 r. po raz pierwszy użyto go na mistrzostwach świata.
Wśród krajów, które jako jedne z pierwszych wprowadziły VAR w rozgrywkach ligowych, była Polska. W ekstraklasa po raz pierwszy pojawił się on 28 maja 2017 r. w meczu Korony Kielce z Legią Warszawa. Od sezonu 2017/18 wprowadzono go na stałe, w tym samym czasie zaczęto go używać między innymi w Bundeslidze, Serie A czy portugalskiej Primeira Lidze.
Więcej podobnych treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Z czasem VAR stał się coraz powszechniejszy, choć niektóre kraje (np. Szwecja), wzbraniają się przed wprowadzeniem go. Cały czas jest też udoskonalany, nie tak dawno wprowadzono choćby system półautomatycznego spalonego, który ma ograniczać błędy związane z wyrysowywaniem linii przez operatorów. Jest to konieczne, gdyż pomyłki sędziowskie zupełnie nie zniknęły z piłki nożnej. Na szczęście dzięki VAR-owi jest znacznie mniej i ograniczono ryzyko, że po raz kolejny dojdzie to tak kuriozalnej sytuacji, jak ta z golem-widmo Kiesslinga.